12 tytułów mistrza Polski, podwójne mistrzostwo świata federacji IDA, wiele sukcesów w Europie... Pierwsze skojarzenie przywodzi na myśl wybitnego sportowca. Jest jednak mylne, bowiem wszystkie te trofea należą do pochodzącego z Jastrzębia DJ Eproma.
DJ Eprom, a właściwie Michał Baj, jest czołowym turntablistą świata. Przez dwa lata ten utalentowany artysta łączył swoją pasję z pracą w kopalni „Borynia”. Pod ziemią znalazł jednak inspirację, którą stanowiły maszyny górnicze. W ten sposób powstało hasło „machine music”, którym Eprom zaczął określać swoją twórczość.
Turntablism, czyli...
Turntablism to instrumentalny gatunek muzyczny, w którym głównymi instrumentami są gramofony i miksery. Opiera się on głównie na dźwiękach skreczu, który jest uzyskiwany podczas trików, które didżeje wykonują na winylowych płytach. Wywodzi się on z hip-hopu i właśnie ten gatunek muzyczny zainspirował Eproma do odkrywania muzyki.
– Wszystko zaczęło się od rapowych kaset formacji Run-D.M.C. Mojej uwagi nie przykuli jednak raperzy, tylko DJ grupy, czyli legendarny Jay Master Jay i to, co wyprawiał z płytami. Wcześniej miałem już kontakt z muzyką, chodziłem do ogniska muzycznego, ale to właśnie gramofony i ich możliwości mnie zafascynowały. Później stopniowo coraz bardziej zgłębiałem temat. Do swojej Amigi dokupiłem sampler i zacząłem robić muzykę – wspomina 28-letni Baj.
8 godzin dziennie
Pierwsze próby Eproma odbywały się na legendarnych już gramofonach Unitra, od których zaczynało wielu cenionych dziś polskich didżejów. Gdy opanowałem technikę, zacząłem komponować. Było to na przełomie 2002 i 2003 roku. Wtedy w Polsce zaczęto organizować pierwsze zawody dla didżejów. Postanowiłem się sprawdzić. Na zawodach w 2003 roku zająłem piąte miejsce. Rok później byłem pierwszy i co roku powtarzałem ten sukces – mówi Eprom.
Po sukcesach w kraju, DJ z Jastrzębia ruszył na podbój świata i Europy. – W 2004 roku na ME w Pradze zająłem czwartą lokatę. Później był występ na MŚ w Stuttgarcie, gdzie zająłem ostatnie miejsce. Był to jednak ważny moment, gdyż uświadomiłem sobie, jak niewiele dzieli mnie od najlepszych. Zmotywowało mnie to do dalszej pracy, czego efektem było podwójne mistrzostwo świata. W Niemczech nawiązałem także wiele kontaktów, dzięki którym mogłem podszkolić swój didżejski warsztat – opowiada z pasją Baj.
DJ na dole
Trening didżeja pochłania ogromną ilość czasu. Przez dwa lata Eprom musiał dzielić swoje ćwiczenia z pracą w kopalni „Borynia”. Pracował w firmie, która wykonywała pracę na rzecz Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
– Zajmowałem się rozbiórką ścian po eksploatacji i demontażem maszyn. Była to pomoc dołowa, czyli tzw. śleper, jak określa się to w żargonie górniczym. Nie planowałem takiej pracy, ale nie było innych perspektyw. Wcześniej pracowałem jako dziennikarz w jastrzębskich mediach, ale nie było to dochodowe zajęcie. Założyłem rodzinę i branża górnicza była najlepszym rozwiązaniem. Ciężko było pracować i trenować. Praca odbijała się na moich palcach i rękach, które są skarbem każdego didżeja – wspomina Baj.
Poza treningiem i pracą Eprom musiał także znaleźć czas na edukację. Studiował bowiem organizację produkcji filmowej i telewizyjnej na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego. Mimo ogromu zajęć udało mu się wszystko to połączyć i skończyć studia.
– Praca w kopalni, to złoty okres w moim życiu. Zaszło w nim wiele pozytywnych zmian, szczególnie w kwestiach światopoglądowych. Obcowanie z maszynami i praca na dole były niezwykle inspirujące. Wtedy też pojawiło się w mojej głowie hasło „machine music”. Zacząłem nim określać swoją twórczość, która miała ciężki, elektroniczny i industrialny klimat. To hasło jest kluczem do zrozumienia mojej muzyki – opowiada Eprom.
Instrumentalista
Lata ciężkiej pracy nad sobą opłaciły się. Obecnie Eprom jest cenionym DJ-em i instrumentalistą, który współpracuje z wieloma muzykami. Został zaproszony do udziału w trasie „Męskie Granie”, którą organizuje znany browar. Jeden z koncertów w jej ramach odbył się w katowickim Szybie Wilsona. – Ten występ bardzo miło wspominam. Świetnie się grało przed śląską publicznością. Cieszyły mnie pozytywne reakcje oraz fakt, że pod sceną znaleźli się reprezentanci różnych pokoleń – mówi Baj.
Obecnie poza koncertowaniem i produkowaniem muzyki, Baj pracuje w firmie, która zajmuje się systemami nagłaśniania i oświetlenia. Odpowiada tam za promocje marek związanych ze sprzętem dla didżejów. Mimo ogromu zajęć, Eprom cały czas dba o swoją formę. Trenuje za gramofonami oraz nagrywa w studio. – Jestem muzykiem i muszę cały czas ćwiczyć, aby się rozwijać. Nie myślę o sobie jako o didżeju. Bardziej uważam się za instrumentalistę.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.