Krakowski Coaltrans odbywał się w większej aurze tajemniczości i za bardziej szczelnie zamkniętymi drzwiami, niż niedawne krakowskie spotkanie ministrów NATO - mówi Jacek Srokowski.
fot: Jarosław Galusek
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
- Londyn?! Nie ma takiego miasta! Jest
Lądek, Lądek-Zdrój...
Dopóki prezesi "największych spółek
węglowych w Europie" będą
przypominać bohaterów komedii Barei, o
wstępie na górnicze salony tego
świata może Pan sobie pomarzyć, jak w
kołysance z epilogu "Misia".
A co do wizerunku branży. Czy pamięta
Pan, w jaki sposób o wizerunek zadbał
prezes Klubu Sportowego "Tęcza"?
Wstawił do szafy szpulowego grundiga, a
każdy poddany miał do szafy
nieograniczony dostęp, mógł
włączyć nagrywanie i gromkim głosem
odśpiewać swoje "łubu-dubu". Naszych
górniczych dygnitarzy o szafę nie
posądzam, dyktafony też jakby mniejsze
i już cyfrowe, ale jedno nie zmieniło
się ani na jotę: ilość lizusów
gotowych bić pokłony na skinienie,
potakiwać każdej głupocie szefa i
wykonać najbrudniejszą robotę dla
Jego Przyjmeności.
Prasa w dwudziestym roku po "odzyskaniu
wolności", jak Panu wiadomo, też nie
odstaje od Barejowych standardów, więc
może Pański felieton zawstydza
bardziej dziennikarzy niż decydentów,
bo gdyby ci pierwsi mieli jaja i honor
na właściwym miejscu, gdyby byli
dziennikarzami a nie nadwornymi
propagandystami, ci drudzy nigdy nie
siedzieliby tam, gdzie siedzą - czyli
na politycznych synekurach za publiczne
pieniądze.
Pozycja branżowej prasy musi być
zresztą wyjątkowo podła, skoro nie
zaproszono jej przedstawicieli nie tylko
na Coaltrans do Krakowa, ale również
do Kambodży nie wzięto.
Miłej podróży do Lądka-Zdroju;)))
- Londyn?! Nie ma takiego miasta! Jest Lądek, Lądek-Zdrój... Dopóki prezesi "największych spółek węglowych w Europie" będą przypominać bohaterów komedii Barei, o wstępie na górnicze salony tego świata może Pan sobie pomarzyć, jak w kołysance z epilogu "Misia". A co do wizerunku branży. Czy pamięta Pan, w jaki sposób o wizerunek zadbał prezes Klubu Sportowego "Tęcza"? Wstawił do szafy szpulowego grundiga, a każdy poddany miał do szafy nieograniczony dostęp, mógł włączyć nagrywanie i gromkim głosem odśpiewać swoje "łubu-dubu". Naszych górniczych dygnitarzy o szafę nie posądzam, dyktafony też jakby mniejsze i już cyfrowe, ale jedno nie zmieniło się ani na jotę: ilość lizusów gotowych bić pokłony na skinienie, potakiwać każdej głupocie szefa i wykonać najbrudniejszą robotę dla Jego Przyjmeności. Prasa w dwudziestym roku po "odzyskaniu wolności", jak Panu wiadomo, też nie odstaje od Barejowych standardów, więc może Pański felieton zawstydza bardziej dziennikarzy niż decydentów, bo gdyby ci pierwsi mieli jaja i honor na właściwym miejscu, gdyby byli dziennikarzami a nie nadwornymi propagandystami, ci drudzy nigdy nie siedzieliby tam, gdzie siedzą - czyli na politycznych synekurach za publiczne pieniądze. Pozycja branżowej prasy musi być zresztą wyjątkowo podła, skoro nie zaproszono jej przedstawicieli nie tylko na Coaltrans do Krakowa, ale również do Kambodży nie wzięto. Miłej podróży do Lądka-Zdroju;)))