Pochodzący z Nikiszowca Jan Dronia całe życie związał z hokejem. Grał w klubie Naprzód Janów, a po zakończeniu kariery pracował w kopalni Wieczorek.
Pierwszy raz założył łyżwy, gdy miał kilka lat. W wieku dziesięciu już trenował w GKS Naprzód Janów. Wystarczyło, że wyszedł z bramy familoka na katowickim Nikiszu i już był na lodowisku. Gdy trafił do seniorów, z ukochaną drużyną zdobył wiele tytułów.
– Gdy zaczynałem grać w Pyrlikach, było tu jeszcze lodowisko otwarte. Pamiętam, że pomagałem mamie o piątej rano rozwozić mleko, ciągnęło się wtedy skrzynki na dwukołowym wózku i roznosiło sąsiadom pod drzwi. Potem o szóstej rano byłem już na treningu i o ósmej w szkole – wspomina Jan Dronia, rocznik ’56. – A gdy dzisiaj obserwuję rodziców młodych zawodników, to widzę, że oni noszą im nawet torby – uśmiecha się.
Tata górnik na trybunach
Trudno było znaleźć w latach 50. czy 60. na katowickim Nikiszu rodzinę, która nie byłaby związana z górnictwem. – Dziadkowie, wujkowie, brat, ojciec – wszyscy pracowali na kopalni Wieczorek – opowiada Jan Dronia. – Ja skończyłem szkołę górniczą i od razu oddelegowano mnie do klubu. Byłem górnikiem dołowym, elektrykiem, ale dniówki odbywało się na tafli. Dobrze mi szło w tym sporcie. Zaczynało się w Pyrlikach, a po trzech, czterech latach przechodziło do juniorów.
Na trybunach zawsze zasiadali najbliżsi pana Jana – rodzice, wujkowie, brat, kuzyni, koledzy, czasami siostra. Byli dumni z jedynego hokeisty w rodzinie, który grał na pozycji środkowego z numerem „23”.
W sezonie 1974/1975 zawodnik przeszedł do seniorów. Trenerem Naprzodu był wówczas Czech Ladislav Pejcha. Jan Dronia ma kolorowe zdjęcie z tych czasów, widokówkę z drużyną można było kupić w kioskach. Spod kasku widać długie włosy. – Wygląda pan jak Czech – mówimy z fotoreporterką. – Taka moda była – uśmiecha się były hokeista.
Z Naprzodem Janów zaliczył 14 sezonów w polskiej lidze. – Zawsze walczyliśmy o mistrza, przeważnie byliśmy w pierwszej czwórce. Tuż przed przejściem do seniorów pojechałem z reprezentacją Polski na Mistrzostwa Europy juniorów do Grenoble. Byliśmy wtedy w grupie A i walczyliśmy, by się w niej utrzymać. Na mistrzostwach byli też Rosjanie, Czesi, Szwedzi, Finowie. Drużyna RFN-u spadła, my się utrzymaliśmy – mówi nasz bohater.
Podróż do Grenoble pamięta do dzisiaj, pociągiem z kilkoma przesiadkami, przez Austrię i Szwajcarię. – Już w Wiedniu otworzyły się nam oczy. To był szok, te zapachy, te sklepy z towarami. Byłem pierwszy raz na Zachodzie i pamiętam tę podróż do dzisiaj. Z Pyrlikami jeździliśmy na turnieje do Brna – opowiada. – Z juniorami miałem jechać jeszcze do Helsinek, ale miałem kontuzję pleców. Nie szło krążka wystrzelić, musiałem odpuścić.
Z drużyną zwiedził kraje demoludów – NRD, Bułgarię, Węgry, Czechosłowację. Do Jugosławii nie jeżdżono, ale do Finlandii już tak.
Ważne liczby w hokejowej karierze pamięta do dzisiaj. W juniorskich czasach był królem strzelców. – Miałem 48 bramek i 63 punkty, bo liczyli je też z podania – tłumaczy Jan Dronia.
Im dłużej grał w seniorach, tym więcej na półkach w domu przybywało pucharów i medali. Z Naprzodem Janów zdobywał wicemistrzostwo Polski, gdy trenerem drużyny był Rosjanin Jewgienij Jegorow. W 1981 r. na 300 zawodników w Polsce zajął ósme miejsce, zdobywając 29 goli.
Kopalnia jednak wzywa
W 1988 r. skończył karierę sportowca i wrócił na kopalnię. – Brakowało mi wtedy 11 lat do 25 przepracowanych na kopalni. Pracowałem jako elektryk na dole, oczywiście, że na Wieczorku. W 1999 roku odszedłem na emeryturę – opowiada Jan Dronia. – Koledzy z drużyny też musieli dorobić do emerytury. Ci, co wyjechali do Niemiec, a było ich naprawdę sporo, też poszli do pracy.
Na pytanie, gdzie było ciężej – na lodzie czy na kopalni, od razu odpowiada, że na lodzie. – Sport był cięższy, te mordercze treningi, przed sezonem to nawet trzy razy dziennie. Bieganie w upały na obozach po 20 kilometrów, surowa dyscyplina, bo wszystkiego trzeba było sobie odmówić, o zabawach w sobotę nie było mowy, bo tylko treningi i mecze. Dlatego praca na kopalni nie wydawała mi się tak ciężka. Choć pamiętam groźby kibiców, jak graliśmy. Krzyczeli z trybun, że jak nie będziemy grać, nie będzie wyników, to do kopalni na dół pójdziemy – śmieje się.
Hokejowe geny taty odziedziczył syn Robert. Występował nawet w reprezentacji Polski, brał udział w Mistrzostwach Europy, które odbywały się wówczas w Tychach i Sosnowcu, ale kontuzja przekreśliła dalszą przygodę ze sportem. – Nauczyłem go jeździć na łyżwach, gdy miał trzy lata – uśmiecha się Jan Dronia. – Zresztą wnuczkę tak samo. Dzisiaj Emilia ma 17 lat i gra w tenisa. Cieszę się, bo sport uczy dyscypliny, dobrej organizacji, a poza tym człowiek ruszający się ma lepszą kondycję – uważa dziadek.
Tablica dla budowniczego
Od oddania do użytku lodowiska Jantor w katowickim Nikiszu minęło 60 lat. Kibice, działacze oraz byli zawodnicy klubu Naprzód Janów Katowice zadbali o to, by na obiekcie odsłonić tablicę poświęconą budowniczemu lodowiska Walterowi Gansińcowi. Uroczystość miała miejsce 6 września.
Walter Gansiniec ze sportem był związany praktycznie przez całe swoje życie. Już jako 14-latek w 1923 r. rozpoczął treningi w sekcji piłki ręcznej Siły Giszowiec. Nie miał tak wielkiego talentu do sportu, jak jego brat Alfred – dwukrotny olimpijczyk. Okazało się jednak, że jako dobry organizator został działaczem sportowym.
Zasługi Waltera dla lokalnej społeczności są ogromne. To zarówno żmudna, codzienna, wieloletnia praca dla zapewnienia bieżącej działalności Siły Giszowiec, a później Naprzodu Janów, ale również budowa obiektów sportowych, które służą sportowcom do dzisiaj.
Walter był pasjonatem sportu, społecznikiem, dla którego „nie było rzeczy niemożliwych do zrobienia”. Był głównym inicjatorem i „budowniczym” sztucznych lodowisk Jantor i Jantor II.
***
Naprzód Janów ma dzisiaj 14 drużyn, jest największym młodzieżowym hokejowym klubem w Polsce, ma sekcję męską i żeńską.
Klub powstał w 1920 r. jako klub piłkarski, sekcja hokeja rozpoczęła działalność w 1950 r. Już w 1962 r. hokeiści grali w ekstraklasie. Występowali w niej nieprzerwanie do 1998 r. (do 1983 r. nigdy nie schodzili poniżej czwartego miejsca).
Warto wiedzieć, że pierwszym zdobywcą Pucharu Polski w hokeju na lodzie była w 1969 r. drużyna Naprzodu Janów.
Budowę sztucznego lodowiska rozpoczęto na początku lat 60., otwarto je w 1964 r., w 1970 r. obiekt zadaszono.
Długoletnim opiekunem i sponsorem klubu była kopalnia Wieczorek.
Zespół z Janowa ma w dorobku pięć tytułów wicemistrza Polski i siedem brązowych medali MP. Wicemistrzostwo Polski w 1992 r. było ostatnim wielkim sukcesem drużyny seniorów.
W marcu 2025 r. hokeiści Naprzodu Janów Katowice zdobyli mistrzostwo Młodzieżowej Hokejowej Ligi (MHL)/I ligi.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.