Polityka na dobre zadomowiła się w górnictwie i energetyce. Niestety w niedobrym tego słowa znaczeniu. Ostatnia awantura, po wecie prezydenta Karola Nawrockiego do tzw. ustawy wiatrakowej, dotyczy cen energii z węgla i OZE. W mediach pojawiają się sprzeczne informacje. A tak naprawdę, to który prąd jest tańszy? Zależy, kogo zapytasz. Odpowiedzi są skrajnie różne… I w zasadzie żadna prawdziwa.
– Energia elektryczna z OZE jest 2-3 razy tańsza niż z węgla kamiennego. Z węgla w 2025 r. kosztuje szacunkowo 740 zł/MWh, a z OZE 270-340 zł/MWh (i to po uwzględnieniu, że nie zawsze wieje i świeci, że potrzebna jest elastyczność, itp.) – pisze w mediach społecznościowych Marcin Dusiło z Forum Energii. Te dane powiela Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i rozwoju regionalnego.
No i zaczyna się licytacja
Forum Energii przygotowało infografikę, z której wynika, że prąd z zawodowych elektrowni na węgiel kamienny jest ponad dwukrotnie droższy niż z OZE. Nawet bez uwzględnienia kosztu CO2 OZE zdaniem ekspertów tej organizacji są tańsze o 27-42 proc. – już po doliczeniu konieczności bilansowania i świadczenia usług systemowych.
– Koszt wydobycia polskiego węgla jest średnio wyższy niż cena, po której jest sprzedawany. Różnica ta dopłacana jest z budżetu – z podatków. Z tego powodu nie jest widoczna bezpośrednio na rachunku za energię elektryczną, ale jest składnikiem rzeczywistego kosztu energii elektrycznej – informuje Marcin Dusiło z Forum Energii.
Udział OZE w miksie elektroenergetycznym rośnie
W 2024 r. te źródła odpowiadały za 29,4 proc. produkcji energii elektrycznej. Udział węgla kamiennego i brunatnego był z kolei rekordowo niski i wyniósł 57,1 proc. Spadek zużycia węgla kamiennego w Polsce w 2024 względem 2023 r. wyniósł 14 proc., a względem 2015 r. aż 33 proc. Czerwiec 2025 roku był pierwszym miesiącem, gdy OZE wytworzyły więcej prądu niż węgiel.
A teraz sprawdźmy argumentację drugiej strony. Czy prąd z OZE jest faktycznie tańszy od tego z węgla? Co z kosztami utrzymania stabilności systemu, rozbudową sieci?
Problemem tak energii wiatrowej, jak i tej ze słońca jest niestabilność. Wiatraki produkują energię tylko wtedy, kiedy wieje, a fotowoltaika – kiedy świeci słońce. Moc produkcyjna tych urządzeń jest zmienna, potrafi spaść niemal do zera w ciągu zaledwie kilku godzin. Dlatego, aby zapewnić ciągłość dostaw prądu, elektrownie węglowe lub gazowe muszą cały czas pracować w tle jako rezerwa. A to generuje koszty – i to bardzo wysokie, bo elektrownie te muszą być utrzymywane w gotowości, nawet jeśli przez jakiś czas nie sprzedają prądu.
W przypadku OZE dodatkowym kosztem, o którym niewielu wspomina, jest konieczna i bardzo droga rozbudowa sieci przesyłowych. Rachunek za to płacimy wszyscy. Do tego dochodzi magazynowanie energii, które jest przyszłością i póki co także pochłania ogromne koszty.
Hasła w stylu „energia z wiatru i słońca jest dwa razy tańsza niż z węgla” to mrzonki i wprowadzanie opinii publicznej w błąd? Na pewno pomijają: realne koszty systemowe, konieczność utrzymywania elektrowni konwencjonalnych, koszty dla odbiorców końcowych. Kiedy uwzględni się wszystkie elementy, energia z wiatru wcale nie jest tańsza – a często okazuje się droższa. OZE, jeśli nie stoi za nim stabilne źródło dyspozycyjne, nie zmniejsza nam rachunków za prąd, tylko je podnosi.
– Szukałem danych, inspirowany wypowiedziami polityków, którzy naginają rzeczywistość, bo to im się opłaca, że energia z wiatru i słońca jest najtańsza. Prawda jest jednak inna. Na dziś koszt wytworzenia jednego megawata energii z węgla brunatnego to 320 zł, z węgla kamiennego – około 380 zł. Z kolei energia z fotowoltaiki to już 400 zł, a z farm wiatrowych na lądzie – 480 zł. Najdroższe są morskie farmy wiatrowe, gdzie według danych Ministerstwa Klimatu płacimy od 485 do 512 zł, choć inwestorzy żądają nawet 500-600 zł, bo te ceny są dla nich nieopłacalne – wylicza Bogusław Ziętek, przewodniczący WZZ Sierpień 80.
Najtańszym źródłem energii jest węgiel brunatny i kamienny
Jego zdaniem najtańszym źródłem energii wciąż pozostaje węgiel brunatny i kamienny. OZE, czyli wiatr i słońce, generują wyższe koszty, zwłaszcza gdy uwzględnimy niestabilność tych źródeł.
– Musimy utrzymywać elektrownie konwencjonalne w gotowości, co kosztuje miliardy złotych rocznie na rynku mocy. Po doliczeniu tych kosztów energia z fotowoltaiki to 700 zł, a z wiatraków – ponad 800 zł za megawatogodzinę – dodaje Ziętek.
Podkreśla, że dane, o których mówi, pochodzą z raportów giełdowych spółek energetycznych, które są dokładnie kontrolowane, więc trudno posądzać je o fałsz.
– Problemem jest też ETS, który podbija ceny energii z węgla – dziś to 72 euro za tonę. Ale nawet bez ETS-u energia z węgla jest tańsza, wbrew kłamstwom niektórych polityków, jak pani Pełczyńska-Nałęcz, którzy twierdzą inaczej – podsumowuje Ziętek.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Twój komentarz czeka na zatwierdzenie przez moderatora