Mieszka w niewielkiej Lubomi, pracuje w kopalni ROW ruch Rydułtowy. Jest sztygarem zmianowym, a także ratownikiem górniczym. W kopalnianej stacji ratownictwa można podziwiać jego piękne prace. – Jak przyjeżdża do nas ktoś z zewnątrz, to zawsze jest zaskoczony tym, jak wygląda nasza stacja – mówią koledzy Arkadiusza Praszelika.
Wystarczy przekroczyć próg kopalnianej stacji ratownictwa górniczego kopalni ROW Ruch Rydułtowy, by szybko przekonać się, że to placówka inna niż wszystkie. Na ścianach wiszą piękne płaskorzeźby, przedstawiające Skarbka, zastępy ratownicze, Świętą Barbarę. Tuż przed wejściem do jednego z pomieszczeń stoi z kolei rzeźba potężnej wielkości ratownika ze świecącą lampką górniczą.
– Ratownika wykonałem z żywicy, która imituje miedź. Większość prac jest zrobionych ze styropianu, wykorzystuję też gips i węgiel – opowiada nasz bohater. – Szukam łatwo dostępnych materiałów, ale dzisiaj wybór jest ogromny. Pracuję w swoim garażu, to są wszystko moje projekty. Pierwowzór, potem forma i odlew z gipsu lub żywicy – mówi zwięźle.
Trudno zliczyć, ile prac górnik ma już na swoim koncie. Skarbniki, Święte Barbary, postacie ratowników, pamiątkowe statuetki wręczane podczas Gwarków albo wtedy, gdy górnicy odchodzą na emeryturę, do tego monstrancje, kielichy z węgla, spersonalizowane kaski, karafki, buławy, kufle, nawet wieczne pióra z węgla. Posąg św. Barbary jest na dole w kopalni ROW ruch Rydułtowy, na poziomie 1150 m. W budynku dyrekcji jest płaskorzeźba, w budynku markowni, w poczekalni przy szybie Leon IV też jest św. Barbara. – Koledzy żartują, że muszę zmienić kopalnię, bo na naszej nie ma już miejsca – śmieje się. – Co ciekawe, św. Barbara na 1150 m jest biała i za szkłem, żeby się nie brudziła – mówi górnik.
Jego monstrancje z węgla są w Lourdes, na Jasnej Górze, w Bełku, w Piekarach Śl., w Bazylice Opatrzności Bożej w Warszawie i w parafii św. Jerzego w Rydułtowach. Na rynku w Pszowie, na stojącym tam wagoniku wykonał grafikę. W Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wodzisławiu Śląskim zrobił potężnych rozmiarów miejsce pamięci, gdzie upamiętniono ratowników, którzy zginęli tragicznie podczas akcji. Instalacja ma 45 mkw., przedstawia fragment górniczego korytarza z przełazem, który instalują ratownicy. – To były duże elementy, więc składałem je na miejscu, przyjeżdżałem do Wodzisławia po pracy przez miesiąc albo dwa, nawet już nie pamiętam – mówi Arkadiusz Praszelik. – Niekiedy łatwiej robi się mniejsze rzeczy, bo szybciej widać finał pracy, ale duże z kolei dają większą satysfakcję. Trudno wykonuje się posągi z węgla, z jednego kawałka. Dłutem się źle wyjedzie i już materiału nie da się uratować – tłumaczy.
– Fajne hobby ma Arek, pozwala wyciszyć się po pracy. Ale do takich prac trzeba mieć cierpliwość – mówi Rafał Machecki, pierwszy mechanik na stacji ratownictwa górniczego kopalni ROW ruch Rydułtowy, kolega pana Arkadiusza. – Za to każdy, gdy odwiedza naszą stację, jest zachwycony, mówi, że czegoś takiego nie widział.
Arkadiusz Praszelik z górnictwem jest związany 17 lat. Zaczynał na kopalni Anna w Pszowie, gdzie pracował też jego ojciec. Po likwidacji zakładu, wraz z całą załogą, przeszedł na KWK Rydułtowy.
– Na początku pracowałem w ZUS-ie, a także w szkole, opiekowałem się boiskiem orlikiem. I na tym orliku emerytowani górnicy zachęcali mnie do tego, żebym poszedł pracować na kopalnię. I tak zrobiłem – uśmiecha się dzisiaj. – Zaczynałem jako górnik, potem skończyłem studia na Politechnice Śląskiej z tytułem magistra inżyniera górnictwa.
Dzisiaj jest sztygarem zmianowym, a od siedmiu lat także ratownikiem górniczym. – W ratownictwie pracuje wielu indywidualistów, a to przyciąga. Ratownikiem trzeba po prostu chcieć być, choć fajnie jest wtedy, jak się nic nie dzieje – tłumaczy pan Arkadiusz. – Każdy sobie w różny sposób radzi ze stresem, dlatego warto mieć hobby – uważa.
Brał udział w ostatniej akcji ratowniczej w kopalni Rydułtowy. Tragiczne wydarzenia w tej kopalni miały miejsce w lipcu 2024 r. Doszło tam wówczas do silnego wstrząsu 1200 metrów pod ziemią, w którym poszkodowanych zostało kilkudziesięciu górników, a jeden stracił życie. W całym nieszczęściu cudownie uratowanym okazał się jeden z dwóch zaginionych górników. Był uwięziony pod ziemią 50 godzin.
W akcji ratowniczej brały udział 84 zastępy ratownicze, w tym 10 zastępów zawodowej CSRG, 4 dyżurujące w Okręgowych Stacjach Ratownictwa Górniczego, zastęp z KWK ROW ruch Rydułtowy bezpośrednio brał udział w podjęciu poszkodowanego i transporcie na powierzchnię. W akcję zaangażowanych było blisko 500 osób.
– Chyba dopiero podczas tej akcji zrozumiałem nasze motto, że zawsze idziemy po żywego – mówi dzisiaj Arkadiusz Praszelik. – Ta ostatnia akcja to był cud. 12 godzin byliśmy w akcji, drążyliśmy chodnik ratunkowy, by poprawić przewietrzanie, a potem nasi zastępcy wyciągnęli górnika. Przyjechałem do domu, zjadłem obiad i dostałem telefon, że mają go, że żyje – wspomina dzisiaj.
Jego tata też miał zdolności artystyczne. Co ciekawe, wykonany przezeń orzeł z nierdzewki stoi do dzisiaj na rynku w Pszowie. – Z tym orłem to była taka historia, że on miał koronę, ale w czasach PRL-u korona była u nas w domu. Dopiero po 1989 roku wróciła na swoje miejsce – wspomina górnik. On sam chodził na zajęcia do ogniska plastycznego w Rydułtowach. Dzisiaj mówi, że pracują tam świetni nauczyciele, dzięki którym wielu uczestników dostało się na studia i do szkół plastycznych. Ale najważniejsze jest to, że jego córka też odziedziczyła wszystkie artystyczne zdolności. Jest z niej bardzo dumny. Nel ma 24 lata, studiuje renowację rzeźby w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a tata mówi, że już go przerosła, jeśli chodzi o wiedzę i wykonywane prace.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Oprócz ogromnego talentu o którym czytamy w artykule, Arkadiusza cechuje przede wszystkim niesamowita skromność i dystans do swojej pięknej twórczej pracy. Serdecznie pozdrawiam.