Służby ratownicze stanowią ważne ogniwo bezpieczeństwa pracy w górnictwie. Zastępy czuwają nie tylko nad tymi zakładami, gdzie wydobywany jest węgiel kamienny, ale także nad tymi, które przechodzą do historii. Kopalnie, w których zakończono działalność wydobywczą, po 2015 r. trafiły do Spółki Restrukturyzacji Kopalń.
Aby zabezpieczyć wszystkie oddziały będące w restrukturyzacji oraz oddział CZOK, we wrześniu 2015 r. spółka powołała do życia swoją Stację Ratownictwa Górniczego. Znajduje się ona na terenie oddziału KWK Centrum w Bytomiu.
Inne natężenie zagrożeń
Stacja od momentu powołania do życia stanowi zabezpieczenie dla wszystkich oddziałów SRK SA. Bytom został wybrany na jej lokalizację z powodów położenia geograficznego. Rozpatrywano także kandydaturę Sosnowca i infrastruktury kopalni Kazimierz-Juliusz. Uznano jednak, że stolica Zagłębia Dąbrowskiego nie spełnia wymagań ze względów na lokalizację.
– Decyzja o powstaniu stacji była efektem przemian, które dokonywały się w górnictwie węgla kamiennego w tamtym okresie. Do SRK włączano kolejne kopalnie, które w spółce miały przejść przez proces likwidacyjno-restrukturyzacyjny. Konieczne było zatem posiadanie własnych służb ratowniczych, które będą stanowić odpowiednie zabezpieczenie dla zakładów przekazywanych do Spółki oraz Centralnego Zakładu Odwadniania Kopalń, posiadającego w swoich strukturach pompownie stacjonarne zlokalizowane na terenach nieczynnych już zakładów – opowiada Sebastian Czekaj, kierownik Stacji Ratownictwa Górniczego Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Dodaje, że to trochę inne rozwiązanie niż w przypadku czynnych kopalń, gdzie ze względu na działalność wydobywczą na każdej znajduje się kopalniana stacja ratownictwa. Natomiast jeżeli chodzi o kopalnie będące w strukturach SRK, nie zachodzi taka konieczność i są zabezpieczane przez jedną stację.
– To sprawia, iż ratownicy mają do czynienia z różnymi zagrożeniami naturalnymi występującymi na poszczególnych oddziałach. Trzeba też zwrócić uwagę na fakt, że stan załogi jest dużo mniejszy w takich zakładach w porównaniu z tymi prowadzącymi eksploatację – przyznaje kierownik.
Kopalnie, które trafiają do SRK, mają różną charakterystykę w zakresie zagrożeń.
– Jako przykład przytoczę tu kopalnię Śląsk, w której doszło do dwóch dużych katastrof: w 2009 r. do wybuchu metanu, a w 2015 r. do wysokoenergetycznego wstrząsu. W 2018 r. została ona przekazana do SRK, a obecnie jest w strukturach CZOK jako pompownia stacjonarna. Od momentu przekazania ratownicy z SRG SRK brali udział w pracach profilaktycznych w tym zakładzie. Prace te mają na celu zabezpieczenie pozostałych wyrobisk pompowni stacjonarnej przed zagrożeniami naturalnymi. Taką praktykę stosujemy także w innych oddziałach, jeśli jest taka potrzeba. W 2021 r. w oddziale Mysłowice-Wesoła I zastępy likwidowały połączenie z czynną kopalnią. Wykonano tam m.in. tamy o konstrukcji przeciwwybuchowej – opowiada Sebastian Czekaj.
Istnienie jednej Stacji Ratownictwa Górniczego dla wielu oddziałów spowodowało konieczność zatrudniania ratowników-przewodników na wszystkich oddziałach Spółki.
– Zabezpieczamy wszystkie oddziały SRK. Z racji tego, że nie posiadają one swoich stacji ratowniczych, w każdym zakładzie musi znajdować się na zmianie przynajmniej jeden ratownik-przewodnik, który zna kopalnię i układ wyrobisk. To on potem prowadzi zastępy ratowników, które przyjeżdżają z Bytomia – mówi kierownik.
Szósty aparat
– Dla tego ratownika zawsze mamy przygotowany w wozach bojowych dodatkowy sprzęt. Poza pięcioma aparatami ratowniczymi dla zastępu jest też dodatkowy szósty aparat. Przyjeżdżając na miejsce akcji, ratownik-przewodnik od razu dostaje od nas wyposażenie gotowe do akcji – tłumaczy mechanik sprzętu ratowniczego w Stacji Ratownictwa Górniczego Spółki Restrukturyzacji Kopalń Gabriel Gaik.
Obecnie cała drużyna ratownicza liczy 167 osób. Na tę liczbę składa się kierownictwo, mechanicy, 75 ratowników pracujących na co dzień w bytomskiej stacji SRK oraz ratownicy-przewodnicy z poszczególnych kopalń. W tym roku – na szczęście – zastępy nie brały udziału w żadnej akcji.
Wiele uprawnień
– Liczmy, że będzie tak dalej. Tego sobie wszyscy życzymy. Tym niemniej jesteśmy w pełnej gotowości 24 godziny na dobę przez 12 miesięcy w roku, ale wszyscy wolą, jak służby dyżurują, bo jak już jadą na sygnale, to oznacza, że gdzieś doszło do zagrożenia życia lub mienia – mówi kierownik. Dodaje, że w 2023 r. ratownicy z Bytomia zabezpieczali, ale nie w warunkach akcji ratowniczej, ewakuację pracownika w pompowni stacjonarnej Pstrowski. Mężczyzna w czasie kontroli rząpia w szybie spadł z drabiny na spąg. W wyniku nieszczęśliwego zdarzenia doznał urazu nogi.
Dużo więcej pracy ratownicy z SRK mieli pod koniec 2022 r. Wówczas zmagali się z pożarami endogenicznymi w kopalniach Makoszowy i Wieczorek II. W obu akcjach ratowniczych wspierały ich zastępy z innych spółek oraz z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego.
– Te dwie akcje to dobre przykłady zaszłości, z którymi mierzymy się w likwidowanych kopalniach – wyjaśnia Sebastian Czekaj.
Ratownicy z SRK posiadają wiele różnych uprawnień, co przekłada się na dużą wszechstronność i komfort prowadzenia akcji ratowniczych w różnych warunkach.
– Ponad połowa naszych ratowników posiada rozszerzone kursy kwalifikowanej pierwszej pomocy. Wielu z nich może prowadzić pojazdy uprzywilejowane. Ponadto w swoich szeregach mamy osoby m.in. z uprawnieniami sygnalistów, rewidentów czy obsługi pomp głównego odwadniania. Taka załoga to prawdziwy skarb – zaznacza kierownik Stacji Ratownictwa Górniczego Spółki Restrukturyzacji Kopalń.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.