Na koniec 2023 roku, udział elektryków w łącznej sprzedaży nowych samochodów w Polsce sięgnie od 5 do nawet 7 proc. - szacują eksperci Carsmile. Wskazują, że potencjał rynku to nawet 10 proc., ale przeszkodą do osiągnięcia tego poziomu są wysokie ceny elektryków.
Według ekspertów Carsmile, Polska należy do grona najsłabiej zelektryfikowanych państw UE patrząc przez pryzmat udziału elektryków (EV) w rejestracjach nowych samochodów. Przypomnieli za Samarem, że udział aut elektrycznych w nowych rejestracjach samochodów wyniósł w styczniu 3,1 proc.
Zdaniem prezesa internetowej platformy Łukasza Domańskiego, potencjał rynku samochodów zeroemisyjnych jest w Polsce dużo większy niż wskazują aktualne dane o rejestracjach.
- W grudniu ub. roku i styczniu tego roku, 10 proc. użytkowników korzystających z konfiguratora aut Carsmile wybrało napęd elektryczny. Wynik ten oznacza, że już co dziesiąta osoba, która rozpoczyna poszukiwanie auta jest zainteresowana pojazdem elektrycznym. To bardzo dużo jak na polskie warunki - ocenił.
Dodał, że wciąż najpopularniejszym napędem pozostaje benzyna z 41-proc. udziałem w wyszukiwanych pojazdach.
Według wiceprezesa Carsmile Michała Knittera, udział elektryków rośnie nie tylko w wyszukiwaniach, ale też w sprzedaży.
- Mieliśmy już jeden miesiąc, w którym numerem jeden w naszej sprzedaży, liczonej według modeli, było auto elektryczne - powiedział. Dodał, że takie sytuacje będą się powtarzać w miarę pojawiania się na rynku promocyjnych ofert zakupu elektryków i presji ze strony marek motoryzacyjnych na sprzedaż pojazdów z napędem zeroemisyjnym.
- Spodziewam się, że na koniec 2023 roku udział aut z napędem elektrycznym osiągnie poziom 5-7 proc. w łącznych rejestracjach - podał. Jego zdaniem popyt na auta elektryczne będzie stymulowany przez zamówienia flotowe z uwagi na fakt, że elektryfikacja flot firmowych jest popularnym i stosunkowo łatwym w realizacji (na tle innych działań pro klimatycznych) sposobem realizacji strategii ESG przez korporacje.
- Sporo zamówień na pojazdy zeroemisyjne będzie tez napływało z administracji publicznej oraz samorządów ze względu na ustawowy obowiązek zelektryfikowania dużej części flot do 2025 roku - zaznaczył Knitter.
W ocenie dyrektora generalnego Power Dot w Polsce Grigoriy Grigorieva, to cena aut elektrycznych jest tym głównym powodem, dla którego pierwotnie zainteresowani elektrykami, ostatecznie rezygnują z ich zakupu. Nowe auta elektryczne stały się wprawdzie dużo bardziej dostępne dzięki dopłatom z programu Mój elektryk, ale gdy spojrzymy na ceny samochodów używanych, to elektryki są droższe od aut z tradycyjnym napędem. To samo dotyczy nowych pojazdów elektrycznych, które nie kwalifikują się do dotacji - kosztują więcej od swoich odpowiedników z silnikiem benzynowym - zaznaczył.
Dodał, że rynek oczekuje od producentów zrównania cen, aby stymulować sprzedaż pojazdów zeroemisyjnych. Szef Power Dot zwrócił też uwagę, że dużo biedniejsza od Polski Rumunia ma już 9-procentowy udział aut zeroemisyjnych w nowych rejestracjach. Jest to m.in. zasługa atrakcyjnego rządowego programu wspierania elektromobilności, który polega na możliwości zostawienia w rozliczeniu starego samochodu z tradycyjnym napędem - wskazał.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.