Dopiero po 9 miesiącach ratownicy będą mogli wejść w rejon ściany N-6 w kopalni Pniówek, gdzie 20 kwietnia ub.r. doszło do katastrofy. W wyniku serii wybuchów metanu życie straciło dziewięciu pracowników, a siedmiu zaginęło. To oni będą poszukiwani w czasie akcji ratowniczej, która w najbliższy weekend zostanie wznowiona w pawłowickiej kopalni. W jej pierwszym etapie wysiłki zastępów będą skupiać się nie na poszukiwaniach, ale na wejściu we wcześniej odizolowany rejon i rozpoczęciu jego przewietrzania. Ocenienie stanu wyrobisk będzie kluczowe dla drugiego etapu. Zakłada się w nim drążenie nowego wyrobiska o długości 350 m, które ma pozwolić na szybsze dotarcie do zaginionych pracowników.
Przypomnijmy, że wiosną ub.r. podjęto decyzję o otamowaniu wyrobisk w rejonie katastrofy z powodu pożaru, który tam zaistniał. Przez ten czas trwały działania zmierzające do obniżenia w nim temperatury oraz uzyskania bezpiecznego składu atmosfery. Wtłoczono tam m.in. ok. 2 mln m sześc. azotu. W wyizolowanym rejonie pozostało siedmiu pracowników. W grudniu ub.r. na wniosek Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy KWK Pniówek, nadzór górniczy zgodził się na zdjęcie pola pożarowego. To z kolei otworzyło możliwość konsultacji planu akcji ratowniczej. Jej pierwszy etap zaplanowany jest na 4-6 lutego (sobota-poniedziałek). Jak wyjaśniono na konferencji prasowej, która odbyła się w poniedziałek 30 stycznia, wybrano weekend ze względu na to, że wówczas inne prace w kopalni nie będą prowadzone. W tych dniach zastępy mają otworzyć tamy i wejść w obszar, który był wyizolowany.
Dzięki otworom wykonanym w pochylni N-6 możliwe było wstępne ocenienie parametrów występujących w zatamowanym obszarze. Udało się także wprowadzić tam kamery. Z nagrań wynika, że wyrobiska nie są uszkodzone. Stwierdzono w nich jednak rozlewiska. O tym, jak wyglądają one w pełni, przekonają się już zastępy po otwarciu rejonu.
Drugi etap akcji zakłada drążenie nowego wyrobiska o długości 350 m. Prace te będą prowadzić pracownicy kopalni. Na ostatnich metrach, kiedy będzie miało dojść do tzw. zbicia, zajmą się tym już ratownicy.
– Kopalnia już rozważa drugi etap i dojście jak najkrótszą drogą, już bezpośrednio do zaginionych. Przewidujemy w nim wykorzystanie otwartego wyrobiska i wykonanie zupełnie nowego, celem bezpiecznego dojścia po zaginionych. Może to potrwać od czterech do sześciu miesięcy – przyznał na konferencji dyrektor KWK Pniówek Marian Zmarzły.
Przedstawiony plan działania uznano za najbezpieczniejszy i najbardziej optymalny. Dyrektor poinformował także, że spotkał się już z ratownikami, którzy będą brali udział w akcji, i przedstawił im jej założenia.
Dwaj górnicy – kombajnista i górnik ścianowy – prawdopodobnie znajdują się w samej ścianie wydobywczej, a pięcioosobowy zastęp ratowniczy, który szedł im z pomocą – w końcowej części ściany, w pobliżu skrzyżowania z jednym z chodników. W rejonie, gdzie doszło do zdarzenia, nie będzie w przyszłości wznowione wydobycie węgla, ściana bowiem kończyła już swój bieg.
Katastrofę bada komisja, którą powołał wiosną ub.r. prezes Wyższego Urzędu Górniczego Adam Mirek. Ma ona określić przyczyny i okoliczności zdarzenia. Jeśli pojawi się taka możliwość, to eksperci zjadą także w rejon katastrofy. Niezależne postępowania prowadzą także Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku oraz prokuratura.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.