Czesko-polski zespół śledczy nie ustalił winnych katastrofy w kopalni ČSM w Stonawie w grudniu 2018 r. Śmierć trzynastu górników, w tym dwunastu narodowości polskiej, była wynikiem nieszczęśliwego splotu następujących po sobie zdarzeń. Organa śledcze reprezentujące Polskę i Czechy postanowiły umorzyć prowadzone od ponad trzech lat śledztwo.
Dokładnie 20 grudnia w kopalni ČSM w Karwinie doszło do katastrofy górniczej. Ponad 800 m pod ziemią wybuchł metan. W zagrożonym rejonie pracowały 23 osoby, głównie górnicy zatrudnieni w firmie zewnętrznej, świadczącej usługi dla spółki OKD, do której należy kopalnia ČSM. Wykonywali zadania związane z drążeniem chodnika biegnącego równolegle do ściany wydobywczej. O godz. 17.16 nastąpił śmiercionośny wybuch. W jego następstwie trzynaście osób poniosło śmierć, a dziesięć odniosło obrażenia. Na powierzchnię wydobyto zwłoki czterech górników, jednego w dniu katastrofy, kolejnych trzy dni później. Ze względu na ekstremalne warunki, rejon katastrofy na kilka miesięcy odgrodzono specjalnymi tamami. Pozostałe ciała wydobyto dopiero wiosną, w kwietniu i w maju 2019 r.
Przyczyny katastrofy w kopalni ČSM w Stonawie wyjaśniał Międzynarodowy Zespół Śledczy. Powołano biegłych, przesłuchiwano świadków zdarzenia, badano odczyty czujników metanu. Stwierdzono, że przed wybuchem w tym samym rejonie miały już miejsce przekroczenia norm metanu. Ważna była zgoda wydana przez nadzór górniczy na podwyższenie do 1,5 proc. dopuszczalnego stężenia metanu podczas robót przy jednoczesnym uruchomieniu dodatkowej wentylacji. Dochodziło jednak do powtarzających się wyłączeń energii spowodowanych wzrostem poziomu wydobywającego się ze zrobów metanu. Pomiary przeprowadzone 20 grudnia na porannej zmianie nie wykazywały jednak przekroczeń przyjętych wartości, dlatego w porozumieniu z dyspozytorem włączono prąd w ścianie i w ruch poszedł kombajn. Ten jednak zatrzymał się tuż przed wybuchem. Najprawdopodobniej decyzję podjęła załoga, ponieważ czujniki metanu nie zareagowały. Na krótko przed wybuchem – jak wskazali biegli – w przestrzeni zawałowej ściany i chodnika wydechowego zarejestrowano „zdarzenie geomechaniczne”. W przestrzeni zawału górnej części ściany pojawił się właśnie uchodzący metan. Wydzielał się intensywnie – jak stwierdzono – z ociosu ścianowego w strefie uszkodzeń tektonicznych. W tym czasie metalowy pręt został pochwycony przez organ urabiający. Tarł o całą szerokość stropnicy i w ten sposób powstała iskra, która zainicjowała eksplozję.
Po pierwszym wybuchu i rozejściu się płomienia w wyrobisku doszło do ponownego uwolnienia znacznej ilości metanu i ponownego zapalenia gazu. Kilka sekund później wyrobiskiem wstrząsnęła trzecia eksplozja, tym razem metanu i pyłu węglowego.
W toku postępowania nie stwierdzono, aby wystąpienie zdarzenia będącego przedmiotem postępowania i jego dalszy przebieg były wynikiem działania lub zaniechania jakichkolwiek osób. Jak wynika z pozyskanych w toku śledztwa opinii biegłych, działania osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i higienę pracy w kopalni były zgodne z przepisami obowiązującymi w chwili zdarzenia na terenie Republiki Czeskiej.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.