G. Péter Feher - redaktor naczelny popularnego dziennika węgierskiego Magyar Hirlap – pisze krytycznie o skandalicznych, jego zdaniem, postanowieniach Rady Ministrów UE, która we wtorek, 26 lipca, zaleciła państwom członkowskim 15-procentową, niejako „dobrowolną” redukcję zużycia gazu ziemnego (Majd elvesszük! – 28.07.2022 r.).
Węgry były jedynym krajem, który zagłosował na „nie”. Rada postanowiła, że w razie sytuacji nadzwyczajnej zostaną jednak ustalone obowiązkowe cele oszczędnościowe. Ale o tym, co stanowi stan wyjątkowy, zadecyduje komisja UE. Gdyby tego było mało, to jest scenariusz awaryjny, w którym powołując się na solidarność, cały gaz znajdujący się na terenie UE zostałby rozdzielony między państwa UE.
Autor ten uważa, że zgodnie z planem niewyobrażalnym dla ludzi o zdrowych zmysłach, Bruksela miałaby skonfiskować rezerwy gazu takim krajom, jak Węgry (w przedrukach tego tekstu dodano „i Polska”), które wcześniej zapewniły sobie bezpieczeństwo dostaw gazu, i przekazać go krajom cierpiącym na niedobory.
W dalszej części tego tekstu powołuje się on na wypowiedź Annaleny Baerbock - niemieckiej minister spraw zagranicznych - która obawia się, że w wypadku braku gazu w jej kraju może dojść do niepokojów społecznych. Pisze on, że niemiecka polityka polega na tym, że jeśli nie ma gazu, to powinien on być za wszelką cenę, bo spokój społeczny może być zachwiany. Jeśli jednak jest tak jak w przypadku Nord Stream - 2, to, odrzucą go z obrzydzeniem, bo nie będą „karmić” przeciwnika, nie mówiąc już o tym, że też ingeruje on w program zielonej energii.
Tymczasem według węgierskiego dziennika Ursula von der Leyen zrobiła zamieszanie w Baku i podpisała umowę na dostawy gazu z Ilhamem Alijewem. W Brukseli obok nazwiska azerskiego prezydenta, zgodnie z protokołem unijnym, zawsze dodawano dyktator jako przymiotnik kwalifikujący. Obecnie nie ma wiadomości, że przewodnicząca komisji UE choć raz przymiotnik ten podyktowała Alijewowi podczas tych negocjacji.
W rzeczywistości, według zdjęć przesłanych do prasy, próbowała się uroczo uśmiechać. Czyli z punktu widzenia UE są dobrzy dyktatorzy, którzy mają miliardy metrów sześciennych gazu ziemnego i można z nimi robić interesy. I są złe państwa członkowskie, które tego nie mają. „Nie damy im nawet należnych im pieniędzy z unijnego funduszu na pomoc w odbudowie po epidemii koronawirusa. Zdobądź swój własny gaz, w jakkolwiek sposób. Co, masz go już? Zaraz ci go odbierzemy!” W tych ostatnich kliku zdaniach przebija węgierski sarkazm i sprzeciw dla niesprawiedliwego traktowania tego kraju przez UE.
O ile przedstawione w węgierskim tekście racje mogą być dyskusyjne, to zawarta w nich krytyka postanowień UE wzbudziła szersze zainteresowanie, co spowodowało liczne jego przedruki.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.