Szerokim echem wśród górników odbiły się w ostatnich dniach słowa premiera Mateusza Morawieckiego. „Górnicy zostali poproszeni o pracę ekstraordynaryjną, pracę ponadnormatywną, aby tego węgla krajowego, też energetycznego, było więcej, żeby prądu w Polsce nie zabrakło” – powiedział premier. Te słowa rozpaliły dyskusję, czy kopalnie w najbliższym czasie mogą zwiększyć wydobycie, a jeśli tak, to jak to zrobić.
Jak wskazuje Bogusław Hutek, przewodniczący Solidarności w PGG i przewodniczący całej górniczej Solidarności, kluczem do zwiększenia wydobycia nie jest „ekstraordynaryjna praca”, ale zwiększenie liczby frontów wydobywczych, zainwestowanie w nowy sprzęt i zatrudnienie większej liczby pracowników.
– Z mojego rozeznania wynika, że jeśli zainwestujemy w sprzęt i zatrudnienie, i jeżeli nie będzie jakichś nadzwyczajnych wydarzeń wynikających z pogorszenia warunków górniczo-geologicznych, to my jako PGG możemy wyprodukować jakieś 300 tys. t węgla więcej. W przyszłym roku to może być ok. 1-1,1 mln t więcej – mówi Hutek.
To oznaczałoby, że produkcja PGG przekroczyłaby 23 mln t węgla, bo początkowo właśnie tyle miała ona wynieść w tym roku.
Jeden podstawowy warunek
– Natomiast musi być tutaj spełniony jeden podstawowy warunek – musimy mieć pewność, że ten węgiel zostanie odebrany. Jeżeli w kontraktach nie będzie zapisu, że nawet jeżeli energetyka nie będzie potrzebowała tego węgla, to i tak będzie musiała go odebrać i za niego zapłacić, to żadne zwiększanie wydobycia nie ma sensu. To przerabialiśmy już w poprzednich latach. To właśnie dwa lata temu przez takie działania energetyki, która zostawiła nas z nieodebranym i niezapłaconym węglem, kopalnie musiały ograniczyć wydobycie i znalazły się na skraju upadłości. Wtedy nikt nie reagował i nikt nie chciał nam pomóc. Nie można dopuścić, żeby taka sytuacja się powtórzyła – zaznacza Hutek.
Jak dodaje, „zasypanie” dziury po rosyjskim węglu przez polskie kopalnie jest możliwe w perspektywie kilku lat.
– To jednak oprócz nowych inwestycji będzie wymagało korekty umowy społecznej – zaznaczył związkowiec.
Sceptycznie co do możliwości wyraźnego zwiększenia wydobycia w najbliższych miesiącach jest również nastawiony Krzysztof Stanisławski, przewodniczący MZZ Kadra Górnictwo.
– Wielkość wydobycia nie zależy od szybkości chodzenia czy machania łopatą, tylko od liczby frontów wydobywczych, które są otwarte, oraz od liczby maszyn i wykwalifikowanych ludzi, którzy je obsługują. Tego wszystkiego obecnie brakuje, bo przypominam, że zgodziliśmy się na zamykanie górnictwa, więc w ostatnim czasie zmniejszaliśmy zatrudnienie, a prace odtworzeniowe w kopalniach właściwie nie były prowadzone – argumentuje Stanisławski.
– Trzeba pamiętać też, że zgodnie z prawem obowiązuje 8-godzinny dzień pracy, który na dole jest skrócony do 7,5 godzin. Natomiast w przypadku nadgodzin, to one są możliwe, jeśli zaistnieje szczególna potrzeba pracodawcy, przy czym fedrowanie absolutnie nie jest taką potrzebą. W tym przypadku chodzi o kwestie związane z ratowaniem życia, zdrowia albo mienia, np. utrzymanie wyrobisk – przypomina związkowiec.
Umiarkowany optymizm
Zdaniem przewodniczącego MZZ Kadra Górnictwo, w tym roku Polska Grupa Górnicza nie wydobędzie więcej węgla niż początkowo zaplanowano, czyli 23 mln t.
– Te założenia nie brały pod uwagę w ogóle współczynnika awaryjności maszyn, który każdego roku wynosi ok. 20 proc. W tym roku nie będzie inaczej, dlatego wydobycie w soboty i niedziele nie przyniesie wiele więcej niż to, że może dzięki temu uda nam się dobić do tych 23 mln t. W przyszłym roku może w jakimś niewielkim stopniu uda się zwiększyć wydobycie, ale też nie jestem tutaj zbytnim optymistą. Produkcję moglibyśmy zwiększyć w istotny sposób w perspektywie 1,5-3 lat nie dzięki ponadnormatywnej pracy, ale uruchamiając nowe ściany. Dla przykładu jedna nowa ściana może dać dodatkowo 1 milion ton węgla rocznie. To jednak wymaga pieniędzy i czasu, bo w ostatnich latach te inwestycje w kopalniach PGG nie były prowadzone. To oznacza, że kopalnie choćby chciały, nie mogą zwiększyć produkcji. Są pewne wyjątki, jak np. kopalnia Ziemowit, ale to też wynika z działań podjętych w przeszłości. Tutaj jeszcze przed dwoma laty przygotowano dwie dodatkowe ściany, które miały wydobywać węgiel dla Taurona. Okazało się jednak, że spółka energetyczna nie chciała odbierać tego węgla, więc ściany zostały, a produkcja nie ruszyła. Teraz są one uzbrajane, a kopalnia zatrudnia nowych ludzi, żeby zwiększyć produkcję. To jednak wyjątek. Reszta kopalń praktycznie nie ma takich możliwości i żadna wytężona praca nic tutaj nie zmieni – wskazuje Stanisławski.
Warunki techniczne
Zdaniem Jerzego Markowskiego, byłego wiceministra gospodarki, eksperta górniczego i prezesa Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa, kopalnie nie mają technicznych ani kadrowych warunków, żeby zwiększyć wydobycie poprzez wytężoną pracę.
– Ponadnormatywny wysiłek – a przez taki rozumiem albo wydłużenie czasu pracy kopalń, albo zwiększenie liczby zmian w kopalniach – jest możliwy, jeżeli są do tego warunki techniczne. Niestety w przypadku obydwu tych rozwiązań pojawiają się problemy, które na dodatek narastają. Jeśli chodzi o wydłużenie czasu pracy kopalń, to podstawowym problemem są udostępnione zasoby. Te zasoby są po prostu zbyt skromne, żeby można wydłużać pracę zakładów, bo nie było wcześniej inwestycji i nie ma nowych udostępnionych pokładów. Natomiast jeśli chodzi o zwiększenie liczby zmian w kopalniach, to takie rozwiązanie również nie jest możliwe ze względu na braki kadrowe. Przypominam, że w dalszym ciągu płacimy ludziom za to, żeby odchodzili z górnictwa. Dzisiaj nie sposób nawet obłożyć w tej ilości zmian, którą mamy, wszystkich ścian, więc zwiększenie liczby zmian jest nierealne – wskazuje górniczy ekspert.
– Mam wrażenie, że kadra w polskich kopalniach zrobiła już wszystko, co mogła w tych realiach technicznych. Jestem przekonany, że żadna mobilizacja polityczna już tutaj niewiele zdziała, a jakakolwiek presja może się przełożyć na bezpieczeństwo pracy – uważa Markowski.
Jak wskazuje, jedyną metodą zwiększenia wydobycia – oprócz zmian organizacyjnych w najbliższych planach wydobywczych udostępnienia złóż w kopalniach – są inwestycje.
– W pierwszej perspektywie krótkoterminowej inwestycje mogłyby dać efekt wielkości 2-3 mln t węgla w ciągu dwóch lat. Kolejna perspektywa ze znacznie większym wzrostem wydobycia to okres 5-6 lat – wylicza b. wiceminister gospodarki.
Czy planowanie inwestycji węglowych w dłuższej perspektywie ma jednak sens, biorąc pod uwagę cykle koniunkturalne oraz transformację energetyczną?
– Patrząc na to realistycznie, nie zanosi się niestety na to, że w ciągu 20 lat w sposób istotny zmieni się model polskiej elektroenergetyki. Dlatego jak najbardziej trzeba rozważyć scenariusz takich inwestycji węglowych, zwłaszcza kiedy są inwestorzy, którzy chcą to zrobić za własne pieniądze bez ryzyka państwa – mówi Markowski.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Helnut- oczywiście ,że tak tylko najpierw zawiesić im emeryturę!!!! Po firmach pełno cwaniaków z umową zlecenie albo najniższą krajową co mówią że mogą pracować za 3000 zapominając że co miesiąc na konto wpływa dodatkowo 4
Kopalnia wypłaca za 8 ton ekwiwalent w wysokości 4450 zł górnikom, którzy potem mogą Sobie przy dużej ilości szczęścia kupić u swojego pracodawcy 8 ton za nie całe 8000 zł. Zgadnijcie kto jest beneficjentem potrąconych składek. Podobnie jak nagrody 19000 brutto wyniosły 9400 zł. Dalej kupujcie te bzdury jak to górnicy dobrze zarabiają.
Ja proponuję tak wszystkim którzy zagłosowali za zamknięciem kopalń i tym którzy napiszą że górnicy za dużo zarabiają i piszą na temat ryli rzeczy z nieba wzięte - zakaz sprzedaży węgla . Ludzie Polska węglem stoi - a Wy źle o kopalniach piszecie , o górnikach - to po hrust do lasu . Ten kraj nie jest jeszcze przystosowany do zielonej energii - bo co jest kilka wiatraczków i to zapewni energię na cały kraj - taaaa jasne . Na początek proponuję zero dostaw dla elektrowni Siekierki - jak im .... Zmarzną to wtedy będziecie wiedzieć że Narodowego dobra się nie sprzedaje PS. Jestem górnikiem i dzwonią do mnie czy mamy węgiel - powiem tak - węgiel jest ludzie, żeby było śmieszniej pracownikom nie wydają go w naturze tylko dają nam pieniądze za niego . I TERAZ CZYTELNIKU CZYTAJ UWAZNIE - ZA 8 TON DOSTAJE Ok. 5-6 TYŚ. ROCZNIE MINUS PODATEK . I kto kogo robi w balona 8x3 tyś daje 24 tys ale jak tak głosowaliście to macie. Tysiąc to też dużo Polakowi nie dogodzisz więc zostaje - hrust i śmieci
Hej niech zrobią jakaś furtkę dla emerytów byłych górników pozyskają pracowników wykfalikowanych a gdy się kryzys skończy zawsze będzie możliwość ich zwolnić