Z jednej strony węgiel importowany drogą morską, m.in. z USA, Indonezji, Australii, RPA i Kolumbii, a z drugiej zwiększenie produkcji w krajowych kopalniach – to rządowy plan na zapewnienie dostaw węgla. Czy w ten sposób zdołamy zapełnić lukę po węglu importowanym z Rosji?
Według różnych szacunków, w ciągu kilku najbliższych miesięcy musimy zapełnić deficyt węgla, który może sięgać od 8 do nawet 11 mln ton. Jak wskazują przedstawiciele rządu, głównym źródłem surowca, który zastąpi objęty embargiem węgiel z Rosji, ma być surowiec importowany drogą morską m.in. z USA, Indonezji, Australii, RPA i Kolumbii. Według dotychczasowych deklaracji rząd zakontraktował w ten sposób 8 mln t węgla.
– To jest ten wolumen, który był importowany z kierunku wschodniego przez prywatnych przedsiębiorców oraz wąski wycinek w ciepłownictwie – wyliczał podczas ubiegłotygodniowej debaty sejmowej wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba. – Skrócenie łańcucha dostaw oraz usprawnienie funkcjonowania wszystkich możliwych podmiotów czy też platform ma zapewnić łatwiejszy dostęp do tego surowca; zakontraktowanie m.in. z Indonezji, Australii czy z RPA ma spowodować, że w Polsce węgla nie zabraknie – dodał cytowany przez PAP Ozdoba.
Jak przyznał, oprócz problemu z dostępnością węgla na rynkach międzynarodowych kolejnym wyzwaniem jest cena tego surowca.
Nastąpiła istotna zmiana sytuacji geopolitycznej. Wojna w Ukrainie zaburzyła dotychczasowy ład. W konsekwencji pozrywane zostały istniejące łańcuchy dostaw, co wywołało kryzys energetyczny i przełożyło się na ograniczenie importu surowców energetycznych na terytorium UE i wzrost ich cen – argumentował w Sejmie wiceminister aktywów państwowych Piotr Pyzik.
Oprócz dostępności węgla, to właśnie jego cena jest szokiem dla kupujących go odbiorców. Co prawda na bramie kopalni węgiel można kupić za ponad 1000 zł za tonę, jednak tutaj podaż jest ograniczona. W składach surowiec potrafi już kosztować nawet 2,5-3 tys. zł, a jak wyliczają eksperci, cena tony węgla importowanego drogą morską przekroczy nawet 3 tys. zł. Rząd chce wprowadzić instrumenty, które pozwolą obniżyć te ceny do ok. 1000 zł za tonę. Według wstępnych informacji miałby to umożliwić system dopłat dla importerów węgla i skrócenie łańcucha pośredników oraz dopłaty dla najuboższych odbiorców. Rząd chce na ten cel wydać ok. 3 mld zł, a szczegółowy projekt przepisów dotyczących mechanizmu regulowania cen węgla miał zostać przedstawiony podczas wtorkowego posiedzenia rządu. (W tym czasie Górnicza była drukowana).
Oprócz importu węgla rząd chce również zapełnić lukę po rosyjskim surowcu, zwiększając wydobycie. Jak zadeklarowali w minionym tygodniu przedstawiciele rządu, krajowe wydobycie węgla energetycznego ma wzrosnąć w tym roku o ok. 1,5 mln t.
Czy to wszystko sprawi, że podczas najbliższej zimy węgla nie zabraknie? Tutaj już zgody nie ma.
– Węgla opałowego tej zimy zabraknie. Trzeba o tym otwarcie mówić – przestrzega Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.