Deficyt węgla ma zapełnić surowiec sprowadzony drogą morską oraz zwiększenie krajowego wydobycia. Czy to jednak pozwoli całkowicie zasypać lukę po węglu rosyjskim? Zdaniem dra inż. Stanisława Tokarskiego z Centrum Energetyki Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie - nie, co oznacza, że czeka nas w tym roku zima z ograniczoną dostępnością do węgla. - Musimy przygotować się na okres oszczędzania – argumentuje naukowiec w rozmowie z portalem netTG.pl
Jak wskazuje dr inż. Stanisław Tokarski z Centrum Energetyki Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie tegoroczny deficyt węgla energetycznego po wprowadzeniu embarga na rosyjski węgiel będzie wynosił ok. 10 mln t.
- Jeśli zestawimy zeszłoroczne zużycie węgla energetycznego w Polsce, które wyniosło 54 mln t, z planami wydobywczymi naszych spółek wydobywczych, w których mowa jest o łącznym wydobyciu na poziomie 43 mln t - to różnica wynosi wynosi 11 mln t. Natomiast trzeba jeszcze tutaj uwzględnić kwestie większej produkcji. Z wyrażanych publicznie deklaracji rządu oraz spółek węglowych wynika, że roczny potencjał zwiększenia wydobycia określany jest w granicach 1-1,5 mln t. To oznacza, że zabraknie nam ok. 10 mln t węgla i tę lukę jakoś trzeba będzie zapełnić – wylicza dr inż. Tokarski.
- To będzie surowiec, który musi się dostać do Polski drogą morską, co zresztą już się dzieje. Pewną barierą będą tu możliwości jego przywiezienia i rozładowania w portach. Natomiast jeszcze większym problemem jest jego zakup, bo z informacji płynących z rynków międzynarodowych wynika, że jeśli chodzi o zakupy spotowe to nie są one ani tanie, ani możliwe w dużych ilościach. Z tego rachunku jasno wynika, że czeka nas w tym roku zima z ograniczoną dostępnością do węgla – argumentuje naukowiec.
Jak wskazuje problemem będzie zapewnienie grubszych sortymentów węgla, które są zużywane w ogrzewnictwie indywidualnym, a przede wszystkim najbardziej zagrożone będą małe ciepłownie z kotłami rusztowymi, które nie mają urządzeń ochrony powietrza, więc musiały sprowadzać niskozasiarczony węgiel rosyjski.
- Jeżeli chodzi o energetykę i duże ciepłownie, które posiadają instalacje ochrony powietrza, to wsparci importem jesteśmy w stanie poradzić sobie z wyprodukowaniem odpowiedniej ilości energii oraz ciepła systemowego. Natomiast problem dotknie gospodarstwa domowe ogrzewane węglem oraz małe ciepłownie. Dlatego zasadne jest tutaj pytanie czy nie powinniśmy pod tym kątem przebudować również systemu dystrybucji węgla produkowanego w polskich kopalniach, tak aby pewne ilości sortymentów grubych oraz mniej zasiarczonych przesunąć na rynek dostaw dla odbiorców indywidualnych oraz małych ciepłowni. Natomiast powstałą tym sposobem lukę w dostawach dla energetyki zawodowej próbować zapełnić miałami sprowadzanymi drogą morską. Tutaj oczywiście też sprawa nie jest taka prosta, bo trzeba pamiętać, że elektrownie też mają swoje ograniczenia, bo są projektowane pod pewne rodzaje węgla. Tutaj również ważną inicjatywą, która mogłaby w jakiś sposób złagodzić problem deficytu węgla mogłoby być porozumienie się z firmami, które zajmują się produkcją paliwa węglowego, żeby tak szybko jak to tylko możliwe przestawiły linię produkcyjne i spróbowały wytwarzać z miałów paliwo, które można by spalać w domowych piecach zamiast groszków – argumentuje dr inż. Tokarski.
Jak zaznacza jednak te działania jedynie w jakiś sposób zmniejszą problem z dostępnością węgla, z którym niestety w najbliższym okresie grzewczym będziemy się jednak borykać.
- Dlatego w mojej opinii powinniśmy bardzo szybko poinformować o tym społeczeństwo i odbiorców węgla. Trzeba ludziom otwarcie powiedzieć, że musimy zacisnąć pasa, bo nie chcemy wojny w Ukrainie i nie chcemy finansować Rosji i jej zbrodniczych działań. Zresztą ludzie już wcześniej wykazali bardzo duże zrozumienie dla tej sytuacji. Natomiast teraz trzeba im jeszcze głośno powiedzieć, że jeżeli będziemy żyć w przekonaniu, że węgla nam wystarczy na zawsze to będzie nas czekał szok. Musimy przygotować się na okres oszczędzania. Podobna sytuacja zresztą dotyczy również gazu. Póki, co korzystamy z nośników energii w ogóle nie licząc się z tym, że zimą i wiosną czeka nas „chudy” okres. Oszczędności powinniśmy zacząć od razu i od najmniejszych spraw – choćby takich, że zamiast 5 minutowego powinniśmy brać o połowę krótszy prysznic. Drugi sposób na oszczędzenie węgla, ale również gazu to fotowoltaika. Proste przeliczenie mówi, że jeśli ktoś założy 1kW fotowoltaiki na dach to oszczędza ok. pół tony węgla, rocznie, przekładając to energię elektryczną. Bardzo łatwo policzyć, że instalując 2 GW, możemy oszczędzić milion ton węgla w perspektywie rocznej. Dlatego promowanie fotowoltaiki prosumenckiej, w tym poprzez ulgi podatkowe, ma teraz ogromne znaczenie. Podobnie jak wszelkie działania związane ze zwiększaniem efektywności energetycznej, min. poprzez programy termomodernizacyjne – argumentuje dr inż. Tokarski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.