Uzależnienie Europy od rosyjskich surowców nie jest tylko wynikiem procesów gospodarczych. Jak donosi portal wyborcza.pl (cytując niemiecki Die Welt), próby postawienia na własne złoża często kończyły się niepowodzeniem ze względu na protesty obrońców klimatu. Są dowody, że Moskwa miała w tym swój udział.
Niemieckie media donoszą, że Kreml od lat wspiera aktywistów ekologicznych w walce z energią ze źródeł kopalnych. Cele ekologów i Władimira Putina w pewnym momencie stały się zbieżne. O ile aktywistom chodziło o ograniczenie emisji CO2, to Kremlowi już o coś zupełnie innego. Trzeba przypomnieć, że Rosja czerpie ogromne zyski z nafty i gazu, co pozwala finansować zbrojenia i reżim.
„Analitycy, którzy na zlecenie Parlamentu Europejskiegozbadali finansowanie organizacji pozarządowych w 2016 r., musieli przyznać się do porażki: - Analiza ujawnia złożoną sieć powiązanych ze sobą organizacji, będących członkami licznych nakładających się sieci realizujących wiele różnych celów – stwierdzili. W rezultacie „często trudno jest określić, która organizacja jest zaangażowana w jaką działalność lub jak przepływają między nimi dotacje związane z tą działalnością” - czytamy na wyborcza.pl.
Portal za Die Welt podaje, że rząd rosyjski przekazał 82 mln euro europejskim stowarzyszeniom ochrony klimatu, których celem jest zapobieganie wydobyciu gazu ziemnego w Europie.
Niemiecka gazeta przytacza wypowiedź byłego sekretarza generalnego NATO Andersa Fogh Rasmussena, który już w 2014 r. informował, że Rosja wspierała organizacje ekologiczne, „aby utrzymać zależność Europy od rosyjskiego gazu”. „Co oni palą w kwaterze głównej NATO, rozpowszechniając takie oskarżenia?” – odpierał wówczas zarzuty Greenpeace.
Zdaniem NATO Rosja finansowała torpedowanie projektów poszukiwania gazu łupkowego w Europie. „Eksperci zastanawiali się, dlaczego w Europie Wschodniej, gdzie Rosja intensywnie sprzedaje swoje paliwa, tak szybko pojawiły się dobrze zorganizowane ruchy ekologiczne przeciwko szczelinowaniu, choć wcześniej obawy związane z wydobyciem gazu ziemnego nie były istotnym tematem” - czytamy na wyborcza.pl.
O powiązaniach ekologów z Kremlem mówiła w 2016 r. Także Hillary Clinton, ówczesna sekretarz stanu USA.
„Amerykańskie media doniosły o dokumentach, z których wynika, że rosyjskie państwowe firmy wydobywcze przekazały milionowe sumy amerykańskim organizacjom ekologicznym, czemu te ostatnie jednak zaprzeczyły. Przedstawiciele amerykańskich firm energetycznych również oskarżyli Kreml o potajemne finansowanie aktywistów zajmujących się zmianami klimatu” - informuje portal.
Z kolei uzależnienie od atomu Francuzi zidentyfikowali finansowanie przez Gazprom organizacji ekologicznych, które walczyły z energetyką jądrową. Ta rosyjska spółka nie kryła też radości z „decyzji Niemiec o wycofaniu się z energetyki jądrowej i ich planach budowy nowoczesnych elektrowni gazowych w Niemczech”.
Z powodu nacisków organizacji ekologicznych doszło do załamania poszukiwań nowych złóż gazu w Europie. Także Wielka Brytania zaprzestała poszukiwań gazu łupkowego, którego ma bogate zasoby. Sprzeciw wobec gazu ziemnego w Europie spowodował, że gaz z Rosji stał się łakomym kąskiem. Obecnie Rosja eksportuje trzy razy więcej gazu ziemnego niż wydobywa Europa. Czarowi Rosji najbardziej uległy Niemcy. Zrezygnowały z energetyki jądrowej, stawiając na rosyjski gaz i oparte na nim elektrownie.
„Rezultaty walki z wydobyciem gazu ziemnego w Europie nie przysłużyły się ochronie klimatu. Bo gaz ziemny jest nadal spalany, ale pochodzi on tylko z Rosji. Zamknięto wiele bezpiecznych dla klimatu elektrowni jądrowych na rzecz spalania jeszcze większej ilości gazu – głównie z Rosji. Wojna w Ukrainie sprawia, że gaz ziemny drożeje, a więc wzrasta zapotrzebowanie na węgiel, co z kolei powoduje gwałtowny wzrost emisji CO2” - czytamy na wyborcza.pl.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
A EU nadal brnie w pseudo eko. (tylko UE).