- Postrzeganie pieniędzy to wypadkowa naszych osobistych doświadczeń, kultury, w której zostaliśmy wychowani, podejmowanych decyzji finansowych zarówno własnych jak i obserwacji innych podejmujących decyzje związane z ich finansami – mówi w rozmowie z portalem netTG.pl Gospodarka i Ludzie MARCIN MATYJA, wykładowca w Akademii Leona Koźmińskiego, ekspert od psychologii pieniądza.
Jest pan wykładowcą psychologii pieniądza i zachowań konsumenckich. Czy nasz stosunek do pieniądza nie odbiega od zachowań innych nacji?
Postrzeganie pieniędzy to wypadkowa naszych osobistych doświadczeń, kultury, w której zostaliśmy wychowani, podejmowanych decyzji finansowych zarówno własnych jak i obserwacji innych podejmujących decyzje związane z ich finansami, itd. Tak więc – jako funkcja wielu czynników – jest sprawą bardzo indywidualną.
Daleki więc jestem od przyklejania „łatek” typu „Polacy robią tak, Niemcy tak, a Francuzi jeszcze inaczej”. Z drugiej strony, mogę podzielić się osobistym doświadczeniem prowadzenia zajęć z psychologii pieniądza w Akademii Leona Koźmińskiego, ale także we Francji, Hiszpanii i Chinach. Każde zajęcia ze studentami rozpoczynam od pytania „czym są dla Was pieniądze?”. Widać wyraźnie, że odpowiedzi bardzo się różnią, a osoby pochodzące z konkretnych krajów często odpowiadają podobnie.
Chodzi więc nie tyle o stereotypowe określanie jak w konkretnych krajach myśli się o pieniądzach, ile o określenie pewnych trendów – jakiego typu zachowania są bardziej lub mniej prawdopodobne w konkretnym kraju i na konkretnym rynku. W ten sposób można np. określić skłonność do oszczędzania w konkretnych miejscach, czy skłonność do ryzyka przy decyzjach inwestorskich.
Od czasu kiedy Fenicjanie wymyślili pieniądze, budzą one duże emocje wśród ludzi. Dlaczego?
Pieniądze rzeczywiście budzą wiele emocji. Między innymi dlatego, że dla każdego z nas mogą oznaczać różne rzeczy. Dla jednych to symbol statusu, czy osiągniętego sukcesu. Tacy ludzie będą więc sądzili, że status materialny determinuje pozycję jednostki w strukturze społecznej, jej „ważność”. Inni będą traktować pieniądze jako środek do realizacji ich innych celów i marzeń. Pieniądze będą więc dla nich bardziej paliwem niż samochodem – bardziej środkiem do celu niż celem samym w sobie.
Dla jeszcze innych to powód do „spokojnego snu” – mam pieniądze, więc jestem przygotowany na przyszłość, np. stratę pracy, chorobę, przerwę w karierze zawodowej, kolejny lockdown, itd. Pieniądze mogą też jednak budzić negatywne emocje – mogą być źródłem lęku, niepokoju, pewnej nerwowości – czy wystarczy mi środków do kolejnej wypłaty, czy będę miał za co kupić chleb, itd. Ponieważ mamy różne rozumienie czym pieniądze tak naprawdę są, może to prowadzić do konfliktów i nieporozumień, a to sprzyja emocjonalnemu podejściu.
Każdy chce być bogaty, mieć dużo pieniędzy. Czy to dobre dążenie człowieka?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Uważam, że nie ma nic złego w chęci posiadania pieniędzy. To z resztą jest pewien kulturowy fenomen, który wiele mówi nam o myśleniu o pieniądzach. Wyobraźmy sobie następującą scenkę: idziemy ulicą i mija nas luksusowy samochód. Parkuje w pobliżu, z samochodu wysiada młoda para, ubrana w markowe ciuchy, na ręku luksusowe zegarki, w powietrzu czuć zapach drogich perfum. Nasze pierwsze skojarzenie: to są ludzie sukcesu. Ciężko pracują, zapewne dają pracę wielu ludziom, więc zasługują na swoje wysokie zarobki. Czy raczej inne skojarzenie – ci ludzie są ponadprzeciętnie bogaci. „Normalni” ludzie tyle nie zarabiają, więc z pewnością za ich pieniędzmi stoją jakieś „szemrane” interesy - w myśl zasady „pierwszy milion trzeba ukraść”…
To, które myślenie jest nam bliższe wiele mówi o naszym stosunku do zarabiania pieniędzy, posiadania wysokiego statusu finansowego, bycia bogatym, czy chociażby tylko chęci bycia bogatym. Tak więc, wracając do Pana pytania, istotne jest moim zdaniem nie tyle, czy ktoś chce być bogaty, ile jaka jest motywacja tej osoby. Innymi słowy, co te pieniądze dla tej osoby oznaczają, jakie ma być ich przeznaczenie.
Jak duża jest różnica pomiędzy oszczędzaniem a sknerstwem?
Tutaj znów kluczowa jest moim zdaniem motywacja – dlaczego oszczędzamy, a więc kumulujemy zasoby i odraczamy konsumpcję. Świadome oszczędzanie to chęć zgromadzenia środków np. na wypadek jakiegoś niespodziewanego wydarzenia generującego wydatki (albo ograniczającego możliwość zarabiania pieniędzy) lub chęć posiadania kapitału w przyszłości, kiedy nasze dochody mogą się zmniejszyć np. po przejściu na emeryturę. Kiedy jednak ograniczamy wydatki bez jednoznacznie zdefiniowanego celu, a jednocześnie rezygnujemy z zakupów koniecznych jak jedzenie, ubrania, itd., możemy mieć do czynienia z pewnym zaburzeniem.
Oczywiście bardzo indywidualną kwestią jest określenie, czy dany zakup jest nam naprawdę potrzebny – o ile jest to relatywnie łatwe w przypadku żywności, o tyle trudniej jednoznacznie stwierdzić, czy konieczny jest zakup kolejnej pary butów, czy nowego smartfona.
Połowa Polaków nie ma oszczędności. Czy to oznacza, że nie jesteśmy oszczędni, nie potrafimy odłożyć pieniędzy, czy jesteśmy rozrzutni, a może za mało zarabiamy?
Najczęstszą odpowiedzią na pytanie dlaczego nie masz oszczędności jest stwierdzenie, że za mało zarabiam. W mojej sytuacji niemożliwe jest oszczędzanie – wszystkie zarobione pieniądze przeznaczam na bieżące wydatki. O ile pewne jest, że niskie dochody uniemożliwiają gromadzenie dużych oszczędności, o tyle sama skłonność do świadomego gospodarowania zasobami nie zależy bezpośrednio od ich wysokości.
W przypadku Polski spory wpływ na tę sytuację ma brak tradycji oszczędzania. Duże znaczenie ma tu np. sposób organizacji systemu emerytalnego. Jednym z bardzo istotnych motywów do oszczędzania jest bowiem chęć zabezpieczenia się na przyszłość, kiedy nasze dochody się zmniejszą. Chcemy być na to przygotowani. Tymczasem w Polsce przez dekady funkcjonował system, w którym środki na emerytury zabezpieczane były ze składek osób aktywnych zawodowo. Nie zbieraliśmy więc kapitału na przyszłość. Pieniądze gwarantowane były przez system. Jak wiemy, sytuacja zmieniła się i nie możemy już liczyć na to, że nasze emerytury zagwarantuje system. Niestety wielu Polaków czeka smutne zdziwienie, kiedy zobaczą różnicę pomiędzy swoim ostatnim dochodem, a pierwszą emeryturą gwarantowaną przez państwo. Innym czynnikiem może być ogólnie niski poziom zaufania do systemu bankowego. Częste wśród Polaków jest poczucie, że „raz się żyje” i lepiej pieniądze wydać niż np. zdeponować w banku.
Widać jednak, że po ostatnich doświadczeniach pandemicznych, a zwłaszcza tzw. ‘lockdownach’, Polacy zauważyli, że naprawdę warto mieć choć nieznaczne oszczędności, bo ich posiadanie może być fundamentalne w kontekście pojawienia się sytuacji uniemożliwiającej normalne zarabianie pieniędzy. Do roku 2020 właściwie żyliśmy w przeświadczeniu, że oczywistym jest możliwość zarabiania pieniędzy. Tymczasem wprowadzony wiosną 2020 roku lockdown spowodował, że wielu Polaków osobiście doświadczyło jak ważne jest posiadanie oszczędności na tzw. wszelki wypadek.
Jaki sens ma oszczędzanie pieniędzy, jak to wpływa na nasze codzienne życie, zachowanie?
Najprościej mówiąc, posiadanie oszczędności powoduje, że jesteśmy przygotowani na niespodziewane wydarzenia generujące wydatki, a także na sytuację, kiedy nasze dochody się zmniejszą (brak możliwości zarabiania, utrata pracy, choroba, przejście na emeryturę). Osoby posiadające oszczędności z reguły są bardziej optymistycznie nastawione do życia, mają poczucie, że „mają sytuację pod kontrolną” i są przygotowane na ewentualne kłopoty. Można też odwrócić perspektywę – osoby, które nie mają oszczędności są z reguły bardziej niespokojne i niepewne przyszłości.
Jak reklamy wpływają na nasze zachowania konsumenckie i wydawanie pieniędzy?
Oczywistym celem reklam jest skłonienie konsumentów do zakupu danego produktu czy usługi. Reklama ma więc wykreować poczucie niezbędności danego dobra. Innymi słowy, ma skłonić do – najczęściej natychmiastowej - konsumpcji (mało która reklama - choć takie kampanie również się pojawiają - skłania do tzw. zrównoważonej konsumpcji opartej o realne potrzeby).
Reklama jest więc narzędziem pobudzającym skłonność do konsumpcji. To na ile jesteśmy na nią podatni zależy natomiast od naszej świadomości konsumenckiej oraz umiejętności opieraniu się pokusom, impulsywnym zachowaniom konsumeckim. Osoby bardziej świadome własnych potrzeb z reguły są mniej skłonne do podejmowania decyzji konsumenckich pod wpływem impulsu, czy obejrzanej reklamy.
W jakim zakresie wysoka inflacja zmienia nasz stosunek do pieniądza i oszczędzania?
Z mojej perspektywy odpowiedź nie jest jednoznaczna. Wysoka inflacja powoduje, że mamy do czynienia z poczuciem niepokoju i niepewności. To z całą pewnością skłania do bardziej racjonalnego (rozważnego) wydawania pieniędzy. Nie wiemy co przyniesie jutro, więc ostrożniej gospodarujemy naszymi zasobami i jesteśmy mniej skłonni do emocjonalnych zakupów. Tyle teoria.
Z drugiej strony nie sposób nie zauważyć, że wielu konsumentów ma poczucie, że wraz ze wzrastającymi cenami maleje wartość ich oszczędności. Dlatego część z nich decyduje się na konsumpcję zanim ich oszczędności stracą wartość. Warto zwrócić uwagę, że wyższa inflacja to także wyższe stopy procentowe, a więc nominalnie wyższe oprocentowanie lokat. Te nominalnie wyższe wpływy z odsetek dla wielu stanowią zachętę, by pieniądze zaoszczędzić i odroczyć konsumpcję (tzw. zjawisko iluzji pieniądza wg którego patrzymy na nominalne wpływy, a nie ich realną wartość uwzględniającą inflację).Dlatego tak istotna jest skuteczna komunikacja z rynkiem odpowiadającego za stopy procentowe banku centralnego.
Przy wzrastających cenach utrzymujący się zbyt długo przekaz, że stopy procentowe nie będą podwyższane generuje ponadprzeciętną skłonność do konsumpcji, co jeszcze bardziej zwiększa inflację.
Czy już dobrze potrafimy zarządzać swoimi pieniędzmi?
I tak i nie. Jako społeczeństwo nie jesteśmy pod tym względem jednolici. Z całą pewnością niedawne doświadczenia pandemiczne zwiększyły nasze zrozumienie wagi zarządzania finansami. Z drugiej strony popularność tzw. parabanków, chwilówek itd. wciąż pokazuje, że sporo jest tu jeszcze do zrobienia.
Przed kilku laty „Financial Times” klasyfikował studia magisterskie z finansów w Akademii Leona Koźmińskiego jako jedne z najlepszych na świecie. Czy absolwenci ALK są najlepiej wykształceni w Polsce z zakresu finansów i pieniądza?
Akademia Leona Koźmińskiego jest corocznie obecna w rankingach Financial Times od 2009 roku. Nasze studia z finansów oraz zarządzania należą do czołówki tego typu programów na świecie, bo tylko takie programy znajdują się w rankingach FT.
Jesteśmy dumni z tych wyników, przede wszystkim dlatego, że o sukcesie w rankingach FT nie decyduje opinia uczelni o własnych programach, ale to co o tych programach sądzą ich absolwenci. To kariery zawodowe osób kończących dany program świadczą o jego sile. Jesteśmy dumni z naszych absolwentów oraz z realizowanych przez nich karier zawodowych. To dzięki nim jesteśmy obecni w rankingach FT i zajmujemy pozycje dające nam tytuł lidera wśród szkół biznesu w Europie Środkowej.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Many,many many - to niestety cel, który napędza ludzi do działania, pracy i zarabiania pieniędzy. Bez pieniędzy i chęci ich pozyskiwania. posiadania ,świat by się nie rozwijał . I taka jest prawdziwa prawda o znaczeniu pieniądza w życiu ludzi