Marcin Malaszewski, zawodnik MMA, notuje coraz większe sukcesy. W połowie listopada br. w Mysłowicach, na gali Silesian MMA, stoczył swą ostatnią zwycięska walkę. Wygrał przez nokaut. Przed nim kolejne trzy walki i być może wymarzony awans.
Na gali Silesian MMA w Mysłowicach jego przeciwnikiem był utytułowany Rafał Szczerbiński. Marcin nie dał mu szans.
- Zapowiadałem wcześniej, że jestem głodny walki. Wszedłem do klatki bardzo spokojny, skoncentrowany i zmotywowany. Na trybunach zasiadło ponad sto osób, które przyjechało mi kibicować. Był doping, że ho, ho. Dało mi to niezłego kopa – opowiada.
- Z początku rywal zaskoczył, spodziewałem się, że podejdzie lżej do walki. Wyszedłem z opresji i obróciłem sytuację na swoją korzyść. Walka zakończyła się przez nokaut techniczny, dosiad i grad ciosów. I to obecnie jest mój rekord. Trzy zwycięstwa i jedna porażka – chwali się swymi ostatnimi sukcesami.
Lecz w sporcie bywa różnie. W ub.r. górnik z Chwałowic wszedł do klatki wespół z reprezentantem Finlandii Tuomasem Gronvallem w ramach gali EFM SHOW. Fin okazał się być w lepszej formie sprowadzając Marcina do parteru i kontrolując cały czas przebieg pojedynku. Tym razem w trzech rundach wygrał przeciwnik, choć w dwóch poprzednich starciach triumfował Marcin.
Nie pykło i tyle
- Tak to już jest. Tamtym razem nie pykło i tyle – skwitował krótko porażkę.
Maleszewski wyszedł z tej walki dość mocno poobijany, ale ambicji nie można było mu odmówić. Co zresztą podkreślali jego fan,i gratulując swemu ulubieńcowi waleczności i życząc zwycięstw w kolejnych walkach.
- Potrafię wyciągać naukę z porażek, jeszcze wrócę do gry silniejszy – zapowiedział.
I wówczas wszystkim przypomniała się jego pamiętna walka z Brytyjczykiem Mike McCoyem, w ramach gali European Fight Masters EFM4 w Szczecinie. Górnik z Chwałowic wygrał w kategorii do 61 kg już w pierwszej rundzie przez poddanie, na skutek chwytu zwanego duszeniem anakonda. Robi się go w parterze, zazwyczaj kiedy przeciwnik wykona nieudane wejście w nogi. Charakterystyczne okręcanie się wokół rywala przypomina właśnie zachowanie węży dusicieli. Chwałowiczanin ma to opanowane do perfekcji.
Marcin Maleszewski to zawodnik MMA Silesian Cage Club Katowice. Na co dzień pracuje w r ruchu Chwałowice kopalni ROW w Rybniku jako górnik oddziału robót przygotowawczych. Sztukami walki pasjonuje się od ponad dziesięciu lat. Zaczynał od muay thai, czyli boksu tajskiego oraz kickboxingu, które ćwiczył w rybnickim klubie Absortio Gym. Na treningi mieszanych sztuk walki zaczął dojeżdżać do knurowskiego klubu Spartan Team. W końcu trafił do Silesian Cage Club w Katowicach, gdzie trenerzy dostrzegli jego talenty i predyspozycje fizyczne do uprawiania tego rodzaju sportu. Zachęcili go, by spróbował swoich sił w klatce. W grudniu 2019 r. Marcin Maleszewski spełnił wszelkie regulaminowe kryteria, aby zyskać miano zawodowca.
- To była dla mnie zmiana w karierze o 180 proc. Na zawodowym ringu nikt się z nikim nie pieści. Można stosować wiele ciosów zakazanych w walkach amatorskich, łokciami, kolanami na głowę, dźwignie, no i wydłuża się czas walki w każdej z trzech rund o dwie minuty, czyli do 5 minut. Wbrew pozorom to bardzo dużo. Poza tym walczy się za pieniądze. Zawodnik podpisuje kontrakt na walkę i musi dotrzymać zawartych w nim postanowień. Trzeba pokazać się z jak najlepszej strony. Presja na to jest ogromna – wyjaśnia.
Ćwiczy każdego dnia
Marcinowi nie jest łatwo łączyć pracę zawodową w kopalni z treningami. Ćwiczy każdego dnia, a w sobotę zalicza dodatkowy trening.
- Nie mogę rzucić kopalni i utrzymywać się ze sportu. Są tacy, którzy z walk żyją, ale to są zawodnicy ze ścisłego topu. Ja dzielę występy w klatce z życiem prywatnym i zawodowym. Bywają ciężkie chwile. Sparking partnerzy nie oszczędzają mnie. Bywa, że do pracy wracam z guzami na głowie i limą pod okiem, ale mam twardy charakter, nie poddaję się. Byle do przodu – tłumaczy.
Jakie marzenia Marcin Maleszewski wiąże z 2022 r?
Największe to awans do najwyższej organizacji MMA w Polsce zwanej KSW, czyli tam, gdzie walczy m.in. Mariusz Pudzianowski.
KSW znalazła się w piątce najlepszych organizacji MMA na świecie w plebiscycie World MMA Awards 2018. Jej gale odbywają się w Polsce i za granicą. W 2017 r. Gala KSW 39. Colosseum zgromadziła na PGE Narodowym niemal 58 tys. widzów, plasując się na drugim miejscu wśród największych pod względem liczebności widzów wydarzeń sportowych w Polsce. Od tego czasu walki rozgrywane w ramach tej organizacji cieszą się ogromną popularnością.
Tymczasem zawodnik z chwałowickiej kopalni swój kolejny pojedynek stoczy już w lutym. Walka będzie transmitowana przez Polsat. Następnie czekają go jeszcze dwa pojedynki.
- Nie mogę na razie zdradzać szczegółów i tego z kim się będę bić. Ale muszę wszystkie te walki wygrywać. O tym, czy się dostanę do KSW, zadecydują obserwatorzy pojedynków, łowcy talentów i matchmakerzy, czyli specjaliści z branży, odpowiedzialni za tworzenie zestawień kolejnych gal. Ponadto bardzo chciałbym, żeby MMA Silesian zawitało do Rybnika, do hali w Boguszowicach. To jest przecież świetny obiekt. Być może udałoby się jakieś walki zorganizować w naszym mieście, bo na razie nic się nie dzieje pod tym względem. Na hali w Rybniku pojawiłoby się z pewnością jeszcze więcej moich fanów. Kto wie, może wypełniliby ją po brzegi – śmieje się Marcin Maleszewski
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.