Wobec błyskawicznie rosnących cen energii, w Unii Europejskiej zrobiło się nerwowo. Oczywiście, Bruksela nie chce przyjąć do wiadomości, że jednym z powodów drożejącego prądu jest zbyt radykalna, pospieszna i kosztowna polityka klimatyczna – twierdzi Izabela Kloc. Europosłanka przesłała do portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie swoje stanowisko w tej sprawie.
Krytycy Zielonego Ładu mają teraz gorzką satysfakcję. Przestrzegali, że jednym ze skutków chaotycznej i wymuszonej transformacji energetycznej będzie wzrost ceny prądu, który najbardziej uderzy po kieszeni średnio i mniej zamożnych Europejczyków – pisze Izabela Kloc.
Jak twierdzi, podwyżki właśnie ruszyły i to w galopującym tempie. W Hiszpanii i Portugalii hurtowe ceny za megawatogodzinę sięgnęły 190 euro. W podobnej skali prąd drożeje również we Włoszech, Francji, generalnie w większości krajów Unii Europejskiej. Na tym tle sytuacja w Polsce nie wygląda aż tak źle, bo nasz cenowy rekord wynosi 107 euro. W Europie już słychać pomruki społecznego niezadowolenia. Wielką akcję protestacyjną przeprowadziły związki zawodowe w Hiszpanii. Przypomnijmy, że podczas ostatniej zimy ten kraj borykał się z najpoważniejszymi zakłóceniami w dostawach energii. Prąd wtedy podrożał, ale nie na taką skalę, jak obecnie, a mamy dopiero początek jesieni.
I dalej pisze europosłanka: Po raz pierwszy od wielu dekad, bogate społeczeństwa Europy zachodniej zaczęły się bać biedy i mrozu. Strach przed reakcjami swoich obywateli zajrzał w oczy także niektórym rządom państw członkowskich. Trudno zapomnieć o skali i skutkach protestów „żółtych kamizelek” we Francji, które wybuchły z powodu wzrostu ceny paliwa. Obecne podwyżki prądu będą miały dla gospodarki i społeczeństwa o wiele gorsze konsekwencje, choćby z tego powodu, że dotkną wszystkich, a nie tylko jednego kraju. Pod naciskiem państw członkowskich obudziła się wreszcie Unia Europejska. Ministrowie do spraw energii spotkali się niedawno w Słowenii z unijną komisarz Kadri Simson. Debatowano, jak skoordynować wysiłki na rzecz powstrzymania bezprecedensowego wzrostu cen na hurtowym rynku energii.
Obarczanie winą warunków pogodowych jest – delikatnie mówiąc – mocno naciąganie, ponieważ w porównaniu z poprzednimi latami obecne zimy są dosyć łagodne. Z kolei inni bagatelizują dywersyjne działania Rosji, choć to one powodują, że gaz nie może stać się teraz energetycznym kołem ratunkowym, ponieważ drożeje jeszcze szybciej, niż prąd. Trudno uwierzyć, że przerwy w dostawach wynikają z problemów technicznych w sieciach Gazpromu. Po prostu Moskwa sygnalizuje Europie, że trzeba jak najszybciej uruchomić rurociąg Nord Stream 2.
Przy wszystkich swoich wadach, energetyka węglowa ma jedną, oczywistą zaletę. Gwarantuje stabilność systemu przesyłania i dostaw prądu. Nie można tego powiedzieć o energetyce odnawialnej, która jest uzależniona od kaprysów pogody i nie można jej magazynować. Poprzedniej zimy prawie cała Europa dostała sygnał ostrzegawczy, że ten system się nie sprawdza. Mimo tego, Bruksela rzuca wszystkie siły i środki w promocję „zielonej” energii. Skutki tej ryzykownej strategii widzimy w rachunkach za prąd.
Rząd w Madrycie na razie najgłośniej domaga się zaangażowania Komisji Europejskiej w rozwiązanie kryzysu. Hiszpanie żądają stworzenia scentralizowanej, unijnej platformy zakupu gazu ziemnego. Postulują też zablokowanie spekulacji finansowych na rynkach uprawnień do emisji dwutlenku węgla (ETS). Akurat ten apel jest zbieżny z propozycjami Polski. Szkoda, że przeciwnikiem ingerowania w ETS jest Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej odpowiedzialny za Zielony Ład. Jego zdaniem wolny rynek sam najlepiej rozwiąże wszelkie problemy. Wspomniane wcześniej spotkanie ministrów państw członkowskich z Kadri Simson nie przyniosło konkretnych efektów. Unijna komisarz odpowiedzialna za sprawy energii zaoferowała jedynie utworzenie „skrzynki narzędziowej” do rozwiązania problemu bez konkretnych szczegółów i wytycznych. Generalnie, na wszelkie apele o ustabilizowanie dostaw i cen prądu Bruksela ma jedną odpowiedź: rozszerzyć i przyspieszyć tempo rozbudowy Odnawialnych Źródeł Energii.
Wygląda na to, że stare polskie powiedzenie „byle do wiosny” nabiera dosłownego znaczenia w całej Unii Europejskiej – kończy Izabela Kloc.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.