Unijne regulacje klimatyczne, brak reformy systemu EU ETS będą skutkować podwyżkami cen ciepła i energii elektrycznej w Polsce. Janusz Kowalski, b. wiceminister aktywów państwowych wylicza, że w latach 2021-2023 zostanie bezpowrotnie wytransferowane ponad 47 mld zł na zakup unijnych uprawnień emisji dwutlenku węgla.
W ciągu trzech lat na zakup unijnych uprawnień do emisji CO2 wydamy 47 mld zł, to tylko luka pomiędzy potrzebami rzeczywistymi a przydziałem emisji darmowych. Deficyt średnioroczny to 65 mln t. Dlaczego tak się dzieje? To efekt spekulacji na rynku handlu uprawnieniami.
– Przy cenie 54 euro za tonę i kursie 4,5 zł za euro z polskiej gospodarki bezpowrotnie zostanie wytransferowane 47,4 mld zł, czyli 15,8 mld zł rocznie na zakup uprawnień do emisji CO2 w latach 2021-2023. Polska w ciągu najbliższych trzech lat straci per saldo ponad 47 mld zł – napisał Janusz Kowalski na Twitterze.
Faktem jest, że w porównaniu z ubiegłym rokiem cena uprawnień wzrosła o 140 proc. Czy system EU ETS trzeba zreformować? W Unii trwa dyskusja na ten temat, bo to właśnie on ma być najważniejszym narzędziem realizacji celu 55 proc. redukcji emisji CO2 w 2030 r.
Tobiasz Adamczewski, ekspert Forum Energii, przypomina, że unijny system handlu uprawnieniami został wprowadzony w 2005 r. Miał przygotować Unię do wdrożenia Protokołu z Kioto.
– W Polsce mechanizm bywa krytykowany, a główna oś tej krytyki dotyczy częstych zmian regulacyjnych, co wpływa na cenę uprawnień do emisji i ingeruje w rynkowy charakter systemu. Dodatkowo unijny ETS obejmuje jedynie ok. 40 proc. emisji CO2 – tych pochodzących z elektroenergetyki, ciepłownictwa, przemysłu i lotnictwa, co z perspektywy tych sektorów widziane jest jako niesprawiedliwe – podkreśla ekspert.
Przypomina też, że system handlu uprawnieniami funkcjonuje nie tylko w Unii. Podobne mechanizmy działają np. w Chinach czy niektórych stanach USA. Różnią się od siebie zasadami funkcjonowania. To zaś sprawia, że w globalnej rywalizacji powstaje nierówna konkurencja: produkty obarczone niższą ceną CO2 niż w EU ETS są tańsze.
Celem systemu ETS jest ograniczenie emisji. Dlatego też pula dostępnych na rynku uprawnień z roku na rok maleje, a co za tym idzie – ich cena rośnie. Środki pozyskane ze sprzedaży uprawnień przez państwa trafiają do ich budżetów.
– Dyrektywa ETS wskazuje, że przynajmniej 50 proc. przychodów z puli podstawowej i 100 proc. z puli solidarnościowej powinno trafiać na cele klimatyczne – przypomina Tobiasz Adamczewski.
Już za kilka dni Komisja Europejska przedstawi pakiet reform „Fit for 55”, które będą służyć do przygotowania mechanizmów wdrażania podwyższonego unijnego celu redukcyjnego na 2030 r. Wśród nich znajdzie się reforma systemu EU ETS. Forum Energii wylicza, że wśród rozważanych obszarów zmian, które będą miały wpływ na działanie ETS, jest m.in. zmniejszenie wolumenu dostępnych uprawnień ETS. Z analiz wynika, że cena uprawnień może wzrosnąć do 76 euro za tonę.
Kolejna propozycja, nad którą pochyli się KE, to opłata od emisji w transporcie i budynkach.
– Istotą tej propozycji jest wprowadzenie opłaty za emisję w sektorach budynków i transportu, które dziś nie są w ETS, za to odpowiadają za ok. 30 proc. całkowitych emisji w Unii. Rozważanych jest kilka opcji wprowadzenia tej zmiany: nowy podatek, włączenie budynków i transportu do obecnego ETS lub stworzenie osobnego ETS dla nowych sektorów – wylicza Tobiasz Adamczewski.
Dodaje, że uwzględnienie kosztów środowiskowych emisji z budynków i transportu jest istotne dla wypierania np. pieców węglowych i samochodów spalinowych. Wprowadzenie nowych opłat powinno następować stopniowo. Docelowo 100 proc. wpływów z nowych opłat powinno trafiać na wsparcie niskoemisyjnych technologii i działań osłonowych, w tym walki z ubóstwem energetycznym.
Polskim wątkiem w planowanej reformie jest nowy podział uprawnień. Obecnie podstawowa pula aukcyjna dzielona jest między państwami według udziału ich emisji w całej UE z lat 2005-2007. Nagradza to kraje, które od tamtej pory najmocniej redukowały emisje. Zdaniem Forum Energii utrzymanie proporcji historycznej sprawia, że państwa, które dokonały większych redukcji emisji, mogą spodziewać się nadwyżki uprawnień na lata 2021-2030.
– Ich sprzedaż będzie generować dodatkowe przychody do budżetu. Nadwyżki mogą być kupowane przez operatorów instalacji w takich krajach jak Polska, gdzie przyznana pula najprawdopodobniej nie pokryje w pełni krajowych emisji – podkreśla ekspert.
Polski rząd zgłaszał pomysł na zmianę sposobu podziału puli uprawnień w nowym rozdaniu. Ta propozycja to zmiana punktu odniesienia z lat 2005-2007 na okres 2016-2018. Zwiększyłoby to pulę uprawnień dla Polski i zredukowało przydziały dla państw, których udział w emisjach Unii Europejskiej spadł.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.