Kierownik Katedry i Oddziału Klinicznego Chorób Zakaźnych i Hepatologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Bytomiu dr hab. Jerzy Jaroszewicz wyjaśnia, dlaczego trzeba zaszczepić się na COVID-19. W rozmowie z red. Bartłomiejem Szopą tłumaczy także, jak działa szczepionka. - Po pierwszej dawce czuć się zabezpieczonym raczej nie można. Taka zadowalająca odporność, która spowoduje, że w przypadku zakażenia raczej nie trafimy do szpitala, pojawia się dopiero przynajmniej po 2 tygodniach od przyjęcia drugiej dawki – przestrzega lekarz.
- Czy warto zaszczepić się przeciwko COVID-19?
- Nie tylko warto, ale trzeba. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości. Jest to niezbędna rzecz, żeby ochronić swoje zdrowie i życie, ale też powrócić do normalności przedpandemicznej. Nie ma chyba nikogo, kto by nie tęsknił za tamtymi czasami.
- Jak, w słowach zrozumiałych dla osób niezwiązanych z ochroną zdrowia, wyjaśnić działanie szczepionki?
- Szczepionka jest to wprowadzenie do organizmu genu lub części białka wirusowego po to, żeby nasz organizm nauczył się, jak zwalczać wroga, jednocześnie tego wroga w sobie nie mając. Podanie takiej cząstki powoduje, że nasz organizm uczy się rozpoznawać i niszczyć całego wirusa nie mając z nim kontaktu. Trzeba podkreślić, że w COVID-19 nie są w Polsce dopuszczone do użytku szczepionki, które zawierają całego wirusa. Nie ma możliwości, żeby w wyniku szczepienia rozwinęła się choroba.
- Czyli te reakcje organizmu, które czasami po szczepieniu się pojawiają i przypominają chorobę, w rzeczywistości chorobą nie są?
- Nie. To jest reakcja, która wynika z tego, że nasz organizm walczy. Wyrazem tej walki są objawy podobne do przeziębienia. Organizm walczy tu jednak nie z wirusem, ale jedynie z jego małym fragmentem. Pewne objawy są podobne do choroby, ale nie ma możliwości, by w wyniku szczepienia ta choroba wystąpiła.
- Większość szczepionek to preparaty dwudawkowe. Czy ktoś, kto przyjął pierwszą dawkę, może się czuć już zabezpieczony?
- Po pierwszej dawce czuć się zabezpieczonym raczej nie można. Taka zadowalająca odporność, która spowoduje, że w przypadku zakażenia raczej nie trafimy do szpitala pojawia się dopiero przynajmniej po 2 tygodniach od przyjęcia drugiej dawki. To, co może nam dać pierwsza dawka, to ewentualnie to, że przejdziemy chorobę łagodniej. To też oczywiście wielki zysk, ale nie taki, na jaki wszyscy liczą.
- Czyli po pierwszej szczepionce nadal trzeba na siebie uważać?
- Po pierwsze trzeba uważać, a po drugie nie wolno zapomnieć o przyjęciu drugiej dawki, bo wtedy cała praca naszej odporności pójdzie na marne. Nasz układ odpornościowy potrzebuje przypominania, ćwiczenia, uczenia się i ta druga dawka pełni taką rolę. Organizm może po pierwszej wytworzyć odporność, ale o niej zapomnieć. Możliwe więc, że trzeba będzie podawać nawet trzecią lub czwartą dawkę, ale tego jeszcze nie wiemy.
- Spora część naszych czytelników to górnicy, którzy jak wiemy, mocno odczuli pierwszą falę pandemii. Zakażeń w kopalniach były wówczas tysiące. Zbliżają się szczepienia populacyjne, w planach są szczepienia w zakładach pracy, w tym w kopalniach. Czy górnicy ozdrowieńcy, którzy przeszli COVID-19 nieraz bardzo łagodnie lub nawet bezobjawowo, powinni się szczepić?
- Powinni. Z Jastrzębską Spółką Węglową mieliśmy możliwość przebadania ponad 500 górników, którzy przebyli COVID-19 w tamtym roku w okolicach maja, czerwca. Zbadaliśmy ich w tym roku. U ok. 80 proc. utrzymywała się odporność, ale u wielu bardzo wyraźnie słabła. Trzeba podkreślić, że odporność po przejściu choroby jest znacznie słabsza niż po szczepieniu. Jeśli ktoś chce mieć pewność, że nie zakazi swoich najbliższych, nie trafi do szpitala, musi zadbać o szczepienie. Samo bycie ozdrowieńcem nie daje gwarancji tak silnej, jak dwie dawki szczepienia.
- Docierają do nas głosy od ozdrowieńców, którzy nieraz bardzo krótko po przejściu choroby chcieli oddać osocze i dowiadywali się, że poziomy przeciwciał w ich krwi są zbyt niskie lub nawet niewykrywalne. Czy to możliwe?
- To jest właśnie to zjawisko, o którym mówię. Zwykle poziomy przeciwciał są tym większe, im ciężej przeszło się chorobę. Górnicy, jako osoby zwykle młode i zdrowe przechodzą tę chorobę raczej łagodnie. Przez to ich późniejsza odporność jest słabsza. Wiemy też przecież, że górnictwo to branża, w której ze względu na specyfikę pracy trudno uniknąć zakażenia, jeśli np. w brygadzie ktoś zachoruje. Dlatego szczepmy się, dla siebie dla innych, dla współpracowników i swoich rodzin.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Na głupotę leku nie ma....
Szczypawka chroni przed zakażeniem tak samo jak kawałek szmatki na twarzy przed wirusem.