Ubiegłotygodniowe, czwartkowe, 18 marca, rozmowy, które trwały prawie 15 godzin, nie przyniosły przełomu. Po ich zakończeniu wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń poinformował, że prawie całość umowy została już uzgodniona z wyjątkiem dwóch kluczowych kwestii – indeksacji wynagrodzeń (strona związkowa przedstawiła postulat corocznego wzrostu wynagrodzeń o 2 proc. powyżej inflacji) oraz sposobu zapisu gwarancji zatrudnienia.
Strony uzgodniły, że powrócą do rozmów, kiedy rząd przygotuje nowe rozwiązania dotyczące spornych kwestii. Początkowo mowa była o czwartku lub piątku, 25 lub 26 marca.
– W tym tygodniu nie będzie żadnych rozmów. Dostaliśmy informację, że do czwartku strona rządowa przyśle nam swoje propozycje. Następnie musimy je przeanalizować. Najprawdopodobniej kolejne rozmowy odbędą się w przyszłym tygodniu w formule online, biorąc pod uwagę sytuację epidemiczną – poinformował w środę, 24 marca, szef górniczej Solidarności Bogusław Hutek.
Hardcorowe propozycje
Głównym powodem fiaska ubiegłotygodniowych negocjacji była kwestia gwarancji zatrudnienia. Przypomnijmy, że początkowo strona związkowa obstawała przy ustawowej gwarancji zatrudnienia, ale przedstawiciele delegacji rządowej argumentowali, że to rozwiązanie niekonstytucyjne.
Związkowcy ustąpili i zgodzili się, że gwarancje będą ustalane na poziomie spółek, jednak zapowiedzieli, że rozwiązanie, które przedstawią, będzie – jak to określił przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz – hardcorowe.
Tak też się stało – pierwotna propozycja strony związkowej oprócz odszkodowań dla pracowników w przypadku wcześniejszego zamknięcia kopalni i braku możliwości ich alokacji do innego zakładu przewidywała także rozszerzenie gwarancji (oprócz górników i pracowników przeróbki) na wszystkich zatrudnionych w węglowych spółkach, a ochrona pracowników miała być tak dalece idąca, że trudno byłoby zwolnić nawet te osoby, które naruszają przepisy Kodeksu pracy.
Z tych ostatnich zapisów ostatecznie związkowcy zrezygnowali, ale wciąż pozostała kwestia odszkodowań – miałyby wynieść tyle, ile łączne „utracone” wynagrodzenie, które powinno zostać wypłacone do momentu osiągnięcia wieku emerytalnego przez danego pracownika. To ogromne kwoty, które w przypadku najwięcej zarabiających mogą sięgnąć wielkości rzędu milionów złotych.
Ostrożni pracodawcy
Ze strony pracodawców od razu było słychać głosy, że w takim przypadku pracownikom będzie bardziej zależało na likwidacji zakładów, aby otrzymać odszkodowania. Związkowcy argumentują, że oprócz ochrony pracowników zapisy dotyczące odszkodowań oraz idąca za tym groźba wypłaty ogromnych rekompensat będzie działała mobilizująco na rząd w kwestii dotrzymania harmonogramu zamykania kopalń oraz inwestycji w tzw. czyste technologie węglowe. To właśnie te inwestycje mają – w zamyśle strony związkowej – wypełnić lukę na zmniejszający się drastycznie popyt na węgiel ze strony energetyki.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.