Dokładnie 36 lat temu w kopalni Niwka-Modrzejów w Sosnowcu doszło do katastrofy, w której życie straciło pięciu ratowników górniczych, a 21 zostało rannych w tym, 18 ciężko. Przy pracach prowadzonych przy podziemnym zbiorniku węgla wybuchł pożar. W czasie akcji ratowniczej doszło do wybuchu metanu i pyłu węglowego.
Okoliczności tego zdarzenia dokładnie opisał nieżyjący już Bogdan Ćwięk w książce pt. „Podstawowe zasady bezpiecznego zachowania w wyrobiskach górniczych”.
Kopalnia eksploatowała pokład 510 w oddziale GIII zaliczonym do III kat. metanowości i klasy B zagrożenia pyłowego. Węgiel był odstawiany przenośnikami taśmowymi do pochyli 12 zakończonej zbiornikiem bunkrowym o pojemności 300 ton zamkniętym stalowymi zasuwami. Stad urobek był przejmowany do wozów kopalnianych i transportowany do szybu.
11 lutego 1985 r. nastąpiło uszkodzenie blachy stalowej zamykającej zbiornik. Podjęto się naprawy zamknięcia. Do tego musiał zostać użyty palnik acetylenowy. Niestety nie zabezpieczono robót wodą, którą można było skierować do zbiornika z rurociągu przeciwpożarowego. Tak doszło do zapłonu węgla. Kiedy się zorientowano, pożar już był na tyle rozwinięty, że jedynym sposobem walki z zagrożeniem było rozładowywanie węgla do wozów, gaszenie go wtedy wodą i odstawianie do szybu. Prace te wykonywali ratownicy. Kiedy to końca zostało ok. 40 t doszło do wybuchu. Fala podmuchu objęła 1400 m, a płomień 900 m.
Bogdan Ćwięk, który był cenionym ekspertem górniczym oraz szefował Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, w swojej książce przedstawił przyczyny zdarzenia opracowane przez specjalną komisję.
Eksperci wykazali, że w końcowej fazie rozładowywania węgla z bunkra nastąpiło zawieszenie sie pewnej jego masy w górnej części zbiornika, a następnie jego gwałtowne zsunięcie, powodujące powstanie obłoku suchego pyłu węglowego.
Ponadto metan wydzielający się z rozdrobnionego węgla z pyłem wzniesionym w obłok spowodował powstanie tzw. hybrydowej mieszaniny wybuchowej. Palący się węgiel dał inicjał wybuchu.
Stwierdzono też, że awaria stalowego zamknięcia bunkra mogła być usunięta bez żadnych komplikacji, gdy by ktoś przed zapaleniem palnika acetylenowego otworzył zawór rurociągu wodnego na wlocie do bunkra.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.