Obserwowany na międzynarodowych rynkach wzrost cen węgla koksowego do ok. 160 USD za tonę to efekt impulsu płynącego z gospodarki chińskiej; również polityka Chin zdecyduje, na ile będzie to trwały wzrost - ocenia p.o. prezesa JSW wiceprezes ds. technicznych i operacyjnych Artur Dyczko.
Światowe ceny węgla koksowego, stanowiącego ok. 80 proc. w ubiegłorocznej produkcji Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), to jeden z kluczowych parametrów dla wyników firmy. Od początku drugiego kwartału ub. roku - z małymi wyjątkami - średnie ceny oscylowały powyżej 100 USD za tonę. W ostatnim czasie na rynkach widoczny jest wzrost cen. W ocenie Dyczki, jego przyczyn należy upatrywać w gospodarce chińskiej.
- Produkcja stali surowej w Chinach wzrosła w 2020 r. do rekordowego poziomu ponad miliarda ton - to ponad 5 proc. więcej niż rok wcześniej. Gospodarka Chin wzrosła o 2,3 proc., co czyni ją jak na razie jedyną dużą gospodarką światową, która osiągnęła w zeszłym roku wzrost. Jego filarem było hutnictwo, które osiągnęło wyniki lepsze niż oczekiwano, a ceny stali rosły przez większość 2020 r. W efekcie ze strony Chin przez większość roku było ssanie na węgiel koksujący - wyjaśnił Dyczko.
W październiku ub. roku Chiny wprowadziły zakaz importu węgla z Australii, co spowodowało spadek cen, ale przyczyniło się - jak tłumaczył wiceprezes JSW - do wydrenowania rynku z węgli koksujących spoza Australii, czyli z USA, Kanady czy Rosji. Odbiorcy, którzy zwyczajowo korzystali z tych źródeł, zwrócili się następnie do dostawców australijskich.
- Do tego doszły oficjalne ostrzeżenia przed ulewnymi deszczami i sztormami w Australii, które z większym niż w zeszłym roku prawdopodobieństwem mogą nawiedzać tamtejsze regiony górnicze aż do kwietnia br. W efekcie w australijskich portach mamy teraz ceny na poziomie 160 USD za tonę węgla koksowego. Jednak o tym, czy ten trend będzie stały, zadecydują Chiny poprzez decyzje administracyjne dotyczące produkcji stali oraz politykę importową - powiedział Artur Dyczko, przypominając, że na rynek wciąż wpływa także pandemia COVID-19.
Wiceprezes JSW ocenił, że w ub. roku właśnie pandemia zdeterminowała aktywność gospodarczą i poziom produkcji w kluczowym dla węgla koksowego sektorze stalowym, prowadząc do osłabienia popytu na stal i zmniejszenia jej produkcji wszędzie poza Azją. W Europie ożywienie nastąpiło w drugim półroczu 2020 r.
- To, co nas cieszy, to powrót większości wielkich pieców do pracy w europejskich hutach i wyraźna odbudowa produkcji stali pod koniec trzeciego i w ostatnim kwartale 2020 r. Podobny trend widzieliśmy w Indiach oraz Ameryce. Większa produkcja stali w hutach - tych z wielkimi piecami - oznacza dla nas większe zapotrzebowanie na surowce do produkcji stali oraz większą możliwość lokowania naszego węgla i koksu na rynku - powiedział Artur Dyczko.
Według przytoczonych przez wiceprezesa JSW danych, w ub. roku światowa produkcja stali spadła o blisko 1 proc. - stosunkowo niewielka skala globalnego spadku wynikała głównie z 1,6-procentowego wzrostu produkcji w Azji. W innych regionach świata odnotowano spore spadki - np. w Unii Europejskiej o blisko 12 proc. Podobny spadek nastąpił w Polsce.
Pytany o możliwy wpływ na rynek możliwych kolejnych "lockdownów", wiceprezes Dyczko ocenił, że w większości krajów produkcja stali uznawana jest obecnie za tzw. działalność podstawową i wrażliwą, dlatego z reguły jest wyłączona z ogólnopaństwowych blokad.
- To jednak nie oznacza, że huty w kolejnych blokadach działają bez problemów, bo w przypadku lockdownu występują problemy z logistyką, transportem, zapewnieniem kadr itd. Każdy lockdown ma swoje konsekwencje, bo zakłóceniu lub nawet przerwaniu ulegają całe łańcuchy dostaw, w tym również dostawy surowców dla hut - tłumaczył Dyczko, zaznaczając przy tym, ze kluczowe znaczenie dla rynku ma wielkość popytu na wyroby stalowe.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.