- Podniesienie do 55 proc. celu redukcji emisji CO2 dla całej UE w 2030 r. spotkało się z pozytywną oceną ekspertów. Jak wskazują, jednocześnie przygotowano finansowe fundamenty pod wymagane nowym celem działania.
Przyjęty w piątek na szczycie w Brukseli 55-proc. cel redukcyjny dotyczy całej Unii, bez rozbicia na poszczególne kraje członkowskie. Według przygotowanej wcześniej przez Komisję Europejską oceny skutków, wpływ działań związanych z nowym celem na PKB ma być pozytywny, a korzyści to m.in. 110 mld euro oszczędności na kosztach ochrony zdrowia, 100 mld euro oszczędności na kosztach importu paliw, a spadek zanieczyszczeń powietrza o 60 proc.
To bardzo ważna decyzja i jednocześnie zaproszenie do szczerej i otwartej dyskusji, w jaki sposób chcemy przeprowadzić transformację naszej gospodarki, naszego rolnictwa, transportu, leśnictwa, aby realizacja tego zadania była możliwa - ocenił dyrektor Instytutu Zielonej Gospodarki, były minister środowiska i prezydent COP19 Marcin Korolec.
Jak dodał, decyzja o podniesieniu celu redukcyjnego to wypełnienie zobowiązania zapisanego w porozumieniu paryskim. "Mam nadzieję, że będzie ona mobilizować pozostałe państwa ONZ do wypełniania zobowiązań zapisanych w tej umowie" - dodał Korolec.
W ocenie kierownika programu "Klimat i energia" think-tanku WISE Europa Aleksandra Śniegockiego, to bardzo dobry dzień dla niskoemisyjnej modernizacji w Polsce. - Mamy zarówno środki unijne, w tym fundusz odbudowy, jak i czytelny cel. Wszystko wskazuje na to, że z dodatkową deklaracją wsparcia dla państw naszego regionu na realizację niezbędnych inwestycji - wskazał Śniegocki.
- Dobrze, że polscy negocjatorzy skupili się na kwestiach wsparcia finansowego, a nie na próbie rozwadniania celów emisyjnych - powiedział.
W ocenie Śniegockiego, wyższy cel oznacza też marginalizację węgla już w perspektywie 2030 r. i duże ograniczenie inwestycji gazowych, bo po 2030 r. presja na redukcję emisji będzie dalej rosnąć, a inwestycje w paliwa kopalne nie będą miały szansy się spłacić.
W konkluzjach szczytu znalazł się też zapis mówiący, że w przyszłych regulacjach wzięty zostanie pod uwagę problem niezrównoważenia kosztów i korzyści z Funduszu Modernizacyjnego. Jak wskazano, niektóre z państw członkowskich nie otrzymują tyle, ile płacą za emisje gazów cieplarnianych w ramach systemu ETS.
- To jest postanowienie polityczne na poziomie przywódców. Nie rozstrzyga, jakie będą konkretne kształty legislacji dotyczącej dystrybucji środków w ramach ETS, ale to są wytyczne dla KE - wyjaśnił Śniegocki. Dlatego bardzo prawdopodobne jest, że Fundusz Modernizacyjny ulegnie zmianie, chociaż, jego zdaniem, jest to mniej istotna kwestia. - Istotne jest, jak będą przydzielane uprawnienia do sprzedaży na aukcjach, bo to są znacznie większe wolumeny, czy i w jakim stopniu będą włączane do ETS sektor transportu i budynków, co zasygnalizowano w konkluzjach - podkreślił.
- Ogólnie oceniam całe zapisy raczej pozytywnie, one nie rozstrzygają wszystkiego, ale zawierają to, co i tak pojawiłoby się później w negocjacjach projektów dyrektyw - dodał Śniegocki.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.