Przez 10 godzin leżały zwłoki 58-letniego mężczyzny przy kopalni Mysłowice-Wesoła. Lekarka nie chciała wypisać karty zgonu z powodów proceduralnych. Nie można było też odnaleźć krewnych zmarłego.
W środę, 28 października, tuż przed godz. 23., na ul. Beskidzkiej w Katowicach przy kopalni Mysłowice-Wesoła zasłabł mężczyzna. Był pracownikiem powierzchni kopalni. Zasłabł po wyjściu z pracy. Ochrona wezwała lekarza dyżurującego w kopalni. Mimo reanimacji, mężczyzny nie udało się uratować.
Mł. asp. Agnieszka Żyłka, rzeczniczka katowickiej policji, poinformowała, że na miejsce przyjechała karetka. Ratownik stwierdzili zgon, ale nie miał uprawnień do wypełnienia dokumentów. Dlatego zakład pogrzebowy nie mógł zabrać zwłok.
Dodatkowo na karcie informacyjnej błędnie wpisał miasto Mysłowice zamiast Katowice. Lekarka uprawniona do stwierdzenia zgonu z terenu Katowic z powodu błędu w karcie odmówiła przyjazdu na miejsce zdarzenia.
Wezwany na miejsce prokurator wszczął dochodzenie w sprawie. Nakazał zabrać zwłoki, ale przez długie godziny nie można było znaleźć krewnych zmarłego. Udało się to po 10 godzinach od zgonu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Z tą lokalizacją to jest jakiś absurd. Jakieś 10 lat temu miałem włamanie do auta niedaleko dyrekcji KWK Wesoła. Czekałem godzinami aby przyjechała Policja bo nie umieli się dogadać kogo to teren... Katowice czy jeszcze Mysłowie.
Ale co mają krewni do leżenia ciała na chodniku przez 10 godzin? Za zwłoki odpowiadał prokuratir, miał wszystkie możliwości, żeby zabezpieczyć ciało w odpowiednim miejscu.
Do sądu i jechać z tymi lekarzami za grube miliony, służba zdrowia nigdy w Polsce nie istniała a teraz tu już nic nie robią
W akcie i tak wpiszą korona!Są w Polsce inne choroby jeszcze?!