Jak zaznacza dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, testy wykonywane przy diagnostyce COVID-19 są w większości bardzo czułe i bardzo wiarygodne. - Natomiast mogą dawać i wcale nie tak rzadko dają wyniki fałszywie ujemne - mówi naukowiec. Cała rozmowa w najbliższym wydaniu Górniczej w czwartek, 22 października.
Podczas pierwszej fazy pandemii wielu górników skarżyło się, że mieli wykonywane testy po kilka razy, a wyniki za każdym razem były różne. O kwestię wiarygodności testów zapytaliśmy dr. Hab. Tomasz Dzieciątkowskiego, wirusologa z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Testy biologii molekularnej, czyli przede wszystkim testy PCR, które stosuje się w diagnostyce COVID-19 w większości są bardzo czułe i bardzo wiarygodne. Ich czułość jest na poziomie osiemdziesięciu kilku do dziewięćdziesięciu kilku procent. Oczywiście niektóre będą lepsze, niektóre trochę gorsze. Takie testy bardzo rzadko dają wyniki fałszywie dodatnie, czyli że wynik jest dodatni, podczas gdy pacjent wcale nie ma koronawirusa. To się zdarza bardzo, ale to bardzo rzadko. Natomiast mogą dawać i wcale nie tak rzadko dają wyniki fałszywie ujemne. Od czego to zależy? Choćby od tego, jak został pobrany wymaz. Na przykład na samym początku wymazy były pobierane z gardła, mimo że powinny być pobierane z nozdrzy tylnych. Sama procedura pobierania takiego wymazu nie jest zbyt miła i komfortowa – „patyk” należy wsadzić naprawdę dosyć głęboko i pod odpowiednim kątem do nosa, a następnie poruszać wymazówką, tak żeby zgarnąć jak najwięcej komórek potencjalnie zakażonych wirusem. Dlatego mam świadomość, że jeżeli wymazy, zwłaszcza dotyczące osób z kwarantanny, były w pewnych momentach pobierane przez żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, to mogły być wykonywane w jakiejś mierze nie do końca prawidłowo. Mogło się zdarzyć, że patyk był wsadzany tylko do przedsionka nosa, a zamiast na pobraniu próbki kończyło się tylko na połaskotaniu. Wtedy rzeczywiście wynik mógł być nieprawidłowy – podkreśla wirusolog.
- Kolejną kwestią była kwestia przechowywania i transportu pobranych próbek. Jeżeli one zostały np. przegrzane w czasie transportu, to również wynik mógł być fałszywy. Do tego dochodzą również błędy laboratoryjne związane choćby z niewłaściwym przechowywaniem odczynników. To również mogło dać wynik fałszywie ujemny. Takie sytuacja mogły mieć miejsce. Natomiast jeśli chodzi o wyniki fałszywie dodatnie, to takich błędów bym się nie obawiał, bo one po prostu praktycznie się nie zdarzają – dodaje Dzieciątkowski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Albo fałszywie dodatnie, jak u Szumowskiego