Kazimierz Wiśniewski, emerytowany górnik kopalni Ziemowit, sekretarz Śląskiego Związku Pszczelarzy w Katowicach, w rozmowie z Trybuną Górniczą opowie, jak narodziła się u niego pasja do pszczelarstwa, na co zwracać uwagę przy kupnie miodu oraz o innych gónikach-pszczelarzach.
- Skąd u pana zainteresowanie pszczelarstwem?
- Do pszczelarstwa namówili mnie koledzy z pracy, m.in. nieżyjący już pan Jan Fima z Lędzin, który miał własną pasiekę. Pierwsze pszczoły zakupiłem w 1994 r. od pana Pawła Norasa z Tychów. Roje ulokowałem w ulach, które sam wykonałem. Zaczynałem od dwóch uli w przydomowej pasiece. Po kilkunastu latach utworzyliśmy drugą pasiekę i postawiliśmy ją na zakupionej działce.
- Ile rocznie jest miodu z pana pasiek?
- Są ule, które dają miód, a są też takie, z których miodu nic nie „weźmiemy”. W pasiece są te z „odkładami”, czyli młodymi rojami, które mogą dać miód w następnym sezonie. Są też ule spełniające „zadania specjalne”, np. do hodowli matek pszczelich. Z reguły koszty się zwracają. Czasami można sfinansować szkolenie albo zakup nowego sprzętu czy matek pszczelich. Nie liczę zysków, nie jest to moje źródło utrzymania, tylko pasja.
- Jak na tę pasję patrzy żona, rodzina?
- Od pewnego czasu żona także pracuje przy ulach. Wspólnie prowadzimy zajęcia edukacyjne w szkołach, przedszkolach oraz skansenie w Pszczynie. Mam uprawnienia „Mistrz w zawodzie pszczelarz”, co upoważnia mnie do prowadzenia tych zajęć. Obsługujemy także stoiska promujące pszczoły oraz ich produkty na festynach, dożynkach i imprezach plenerowych.
- Uważa się, że suplementy wytwarzane z miodu i jego pochodnych to przyszłość medycyny. Czy podziela pan tę opinię?
- Miód jest łatwo przyswajalny przez człowieka. Namawiam do jego regularnego spożywania, bo wzmacnia organizm i czyni go odpornym na zagrożenia cywilizacyjno-zdrowotne. Jest coraz popularniejszy i promowany w mediach, bo medycyna coraz bardziej zauważa jego duże znaczenie dla naszego zdrowia, szczególnie w leczeniu różnych infekcji.
- Jaki miód pan poleca?
- Z miodów bardzo lubię te z późnego lata, a to za ich specyficzny smak i aromat. Kupując miód, proszę zwracać uwagę, by na etykietce słoika był napis, że miód jest z polskich pasiek, bo to gwarantuje jego wysoką jakość.
- Czy dużo jest górników-pszczelarzy?
- Jest wśród nas trochę pszczelarzy, może nie tylu, co w innym hobby. Pracując pod ziemią, bez światła słonecznego, tęskni się za przyrodą, słońcem, świeżym powietrzem. Górnik potrzebuje po szychcie odprężenia, odreagowania stresu, zajęcia umysłu innymi sprawami. Praca przy pszczołach wymaga skupienia, analizy sytuacji, podejmowania decyzji zgodnych z biologią życia tych owadów, czyli czegoś innego niż na szychcie. W pasiece pracujemy na luzie, podejmujemy różne decyzje, a jednocześnie odpoczywamy, choć pszczoły wymagają dyscypliny. Jednak dla górnika, na co dzień obeznanego z rygorem kopalnianym, nie jest to żaden problem.
- Od kilku lat jest pan sekretarzem Śląskiego Związku Pszczelarzy.
- Funkcję sekretarza w Zarządzie Śląskiego Związku Pszczelarzy w Katowicach pełnię już trzecią kadencję. Aby Związek działał sprawnie i zgodnie ze statutem, po Walnym Zjeździe Delegatów nowy prezes zarządu przydziela funkcje członkom zarządu. Natomiast od stycznia 2019 r. jestem opiekunem Trutowiska Murcki na Polanie Hamerla.
- Jak pan sobie radzi z tyloma obowiązkami?
- W pracy przy trutowisku (izolowany obszar, na którym występuje jedna linia trutni, co umożliwia kontrolowane zachowanie czystości podgatunku lub linii pszczoły miodnej – przyp. red.) w Murckach pomaga mi żona, kolega Krzysztof Głowacki z Trzebini oraz okoliczni pszczelarze. Przez ostatnie dwadzieścia lat, od czasu jego reaktywacji, kierownikiem trutowiska i jego gospodarzem był Edmund Bryjok, wieloletni wiceprezes Śląskiego Związku Pszczelarzy w Katowicach. To on nadzorował wszystkie inwestycje i zadbał o obecny jego kształt. Prowadził także hodowlę w Programie Krzyżowniczym Matek Pszczelich linii „Karolinka”, z czego słynie nasz związek. Mnie już pozostaje tylko dobrze dbać o dzieła mojego poprzednika, co robię z przyjemnością.
- Czy może pan stwierdzić, że Śląsk to potentat pszczelarski, w którym jedną z głównych ról pełnią górnicy?
- W województwie śląskim działają cztery związki pszczelarzy, w: Katowicach, Częstochowie, Bielsku-Białej i Wiśle. W naszym katowickim związku są przedstawiciele różnych grup zawodowych, m.in.: nauczyciele, lekarze, wojskowi, policjanci, urzędnicy, rzemieślnicy, prawnicy, kolejarze, strażacy, górnicy, a nawet duchowni. Patrząc na specyfikę regionu mogę powiedzieć, że górnicy-pszczelarze to spora grupa w tej społeczności, która odgrywa w niej dużą rolę. A trzeba podkreślić, że pszczoły to nie tylko bardzo pracowite owady, ale też są pożyteczne dla natury i człowieka, bo dzięki ich zapyleniom przyroda się rozwija. Wszyscy pszczelarze przyczyniają się do ochrony naturalnego środowiska.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Do redakcji: więcej dbałości o rzetelny przekaz, ten pan nosi nazwisko Wiśniowski, nie Wiśniewski, nie można przekręcać tak wrażliwych danych jak imię i-co ważniejsze-nazwisko. A wiem doskonale, o kim jest ten artykuł, bo Kazik jest moim super kolegą z byłej już pracy w przewozie na Ziemowicie (poziom 650). Sam jadłem jego miód i widziałem opisywaną pasiekę :) Pozdrowienia Kazik!