Związkowcy biorący udział w rozmowach na temat przyszłości górnictwa na Śląsku podkreślają: "'Boimy się drugiego Wałbrzycha". Co tak naprawdę mają na myśli? Co takiego wydarzyło się na Dolnym Śląsku, jaką cenę ponieśli tamtejsi górnicy i ich rodziny 22 lata temu, kiedy zlikwidowano ich miejsca pracy?
Wałbrzyskie kopalnie były nierentowne od dawna i już w latach 80., za premiera Mieczysława Rakowskiego, myślano o ich likwidacji. Na przeszkodzie stanęły obawy przed robotniczymi protestami. Do sprawy wrócono po upadku PRL-u, a konkretnie na początku 1990 r. Umowa podpisana ze związkami zawodowymi dawała gwarancję zabezpieczeń dla wałbrzyskich górników z chwilą likwidacji zakładów wydobywczych i – jak się wydawało – stwarzała szansę rozwoju dla regionu. W miarę jak likwidowano zakłady, miały powstawać nowe miejsca pracy. Niestety tak się nie działo.
Cały proces, zamiast 10-15 lat, zajął zaledwie pięć. Planowano wzorować się na doświadczeniach z Belgii, gdzie skutecznie przeprowadzano likwidację kopalń i restrukturyzację regionów górniczych. Wałbrzyskich górników miano pogrupować. Ci najbardziej zaradni mieli dostać środki na tworzenie nowych miejsc pracy, również dla kolegów z likwidowanych zakładów. Dla pozostałych planowano organizować kursy, na których zdobywaliby nowe kwalifikacje. Umowy nie zostały dotrzymane, a obiecane środki drastycznie zmniejszano. Pod koniec rządów Hanny Suchockiej udało się stworzyć w mieście specjalną strefę ekonomiczną. Później, za rządu Waldemara Pawlaka, nawet niewielka pomoc rządowa dla miasta skończyła się.
Skutki społeczne gdzieś w tle
W sierpniu 1992 r. Ministerstwo Przemysłu postawiło w stan likwidacji KWK Thorez i KWK Wałbrzych. Została tylko Victoria. Następnym krokiem było powołanie Wałbrzyskiego Przedsiębiorstwa Węgla Kamiennego. To ono miało wygaszać pracę kopalń, sprzedawać majątek. W planach była też budowa kopalni antracytu. Skutki społeczne były gdzieś w tle. Niespecjalnie się nimi przejmowano.
Na początku 1990 r. w wałbrzyskich kopalniach zatrudnionych było 13 tys. osób, pod koniec tego roku o 2 tys. mniej. Początkowo górnicy mieli odchodzić na urlopy dwuletnie – na zasiłek, potem pojawiły się odprawy i możliwość wcześniejszej emerytury. Rok później bezrobocie w Wałbrzychu wynosiło prawie 30 proc., potem stopniowo malało. Po wykorzystaniu dwuletniego urlopu pracownicy zaczęli zasilać szeregi bezrobotnych. Brak pracy i bieda na długie lata zagościły w tamtejszych rodzinach. Z tego powodu tysiące osób zdecydowało się na opuszczenie kraju.
Nadal odczuwa konsekwencje
Likwidacja wałbrzyskich kopalń budzi wiele kontrowersji. Warto przypomnieć, że kiedy o niej decydowano, kończono właśnie budowę nowoczesnej kopalni Kopernik. Badania geologiczne wykonane w 1990 r. wykazały, że w Wałbrzychu i jego najbliższych okolicach jest co najmniej 380 mln t najlepszego gatunkowo węgla antracytowego. Pokłady w Rybnicy Leśnej miały grubość 4 metrów i ciągnęły się dalej na południe, w kierunku granicy czeskiej. Kopalnia Kopernik mogła wydobywać i przynosić zyski nawet przez 120 lat.
Teraz, 22 lata po likwidacji kopalń, Wałbrzych nadal odczuwa skutki tych decyzji i to na różnych polach. Kilka lat temu tamtejszy samorząd we współpracy z Politechniką Wrocławską przeprowadziły specjalistyczne badania terenu miasta. Przedstawiono je podczas konferencji pt. „Wpływ wielowiekowej eksploatacji węgla kamiennego na środowisko w rejonie Wałbrzycha”.
Badania dały odpowiedź na pytanie, jakie zmiany przez ostatnie 20 lat zaszły w tutejszym górotworze i czy w przyszłości mogą wynikać z tych zmian jakieś zagrożenia dla mieszkańców tych części Wałbrzycha, Boguszowa-Gorc czy Jedliny-Zdroju, gdzie prowadzona była działalność górnicza. Okazało się, że od czasu likwidacji wałbrzyskich kopalń tereny, gdzie prowadzona była eksploatacja, nadal nie są stabilne. Liczne górnicze wyrobiska, z których wypompowywano wodę w czasach działalności kopalń, obecnie są pozalewane. W jednych miejscach grunt osiada, w innych dochodzi do jego wypiętrzania – maksymalnie w obu przypadkach o kilkanaście centymetrów. Dla porównania – na Górnym Śląsku to nawet kilkanaście metrów.
Podczas wspomnianej konferencji naukowej w Wałbrzychu naukowcy z Głównego Instytutu Górnictwa w Katowicach przedstawili także wyniki inwentaryzacji wyrobisk górniczych, które są połączone z powierzchnią w rejonie Wałbrzycha oraz Nowej Rudy. Inwentaryzacja objęła 919 wyrobisk, z tego w rejonie Wałbrzycha 669, a 246 w rejonie Nowej Rudy i 4 szyby po kopalni barytu w Boguszowie-Gorcach. Okazało się, że 24 wyrobiska stwarzają zagrożenie bezpieczeństwa dla użytkowników terenu. Były to głównie głębokie szyby. Nie wiadomo było, kto ma ponieść koszty zabezpieczeń.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
W 199 przeprowadzono identyczną Pacyfikacje górnictwa na Śląsku. Nie było jeszcze wtedy tak rozwinietych stref ekonomicznych i bezrobocie było ogromne tak że wielu moich kolegów wyladowalo na marginesie i niemieckich szparagach. Jak Czerwone Ekolobby chce zlikwodwać polskie górnictwo to niech płaci i to uczciwie, tak jak przy likwidacji górnictwa w niemczech, gdzie plan był rozłożony na 15 lat. Szcczęść Boże.
Były nierentowne bo stare.