Likwidacja kopalń Ruda i Wujek, zatrudniających łącznie ok. 7,7 tys. osób i wydobywających ponad 5,1 mln ton węgla rocznie, a także zmiany w sposobie wynagradzania górników znalazły się w planie naprawczym dla Polskiej Grupy Górniczej, przedstawianym we wtorek związkowcom.
Przed południem w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach rozpoczęło się spotkanie, podczas którego zarząd największej górniczej spółki oficjalnie prezentuje związkowcom program naprawczy. Po raz pierwszy w historii tego typu rozmów, toczących się w gmachu urzędu, dziennikarze nie zostali dopuszczeni nawet w pobliże sali, gdzie toczą się rozmowy - bez bezpośredniego dostępu do ich uczestników.
Według przedstawicieli Ministerstwa Aktywów Państwowych w spotkaniu uczestniczy szef tego resortu, wicepremier Jacek Sasin, który nie wypowiadał się przed rozmowami. Prezes PGG Tomasz Rogala ocenił w krótkiej wypowiedzi dla mediów, że rozmowy dotyczące przyszłości spółki będą "bardzo, bardzo trudne".
- Polska Grupa Górnicza znajduje się w sytuacji dekarbonizacji; z jednej strony w sytuacji trudnego i bardzo ostrego zejścia zapotrzebowania na węgiel, co kształtuje jej obniżone przychody, a z drugiej strony konieczności poszukiwania środków na to, żeby dalej funkcjonować - powiedział Rogala, wskazując, iż środki te dostępne są głównie w tzw. Tarczach antykryzysowych.
- To, na czym dzisiaj się koncentrujemy, to ułożenie i zaakceptowanie planu, który pozwoli zachować jak największą ilość miejsc pracy w PGG - dodał prezes firmy.
Szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz ocenił przed rozmowami, że jeżeli plan naprawczy dla PGG będzie taki, jak wynika z poniedziałkowych, nieoficjalnych informacji, to - jak powiedział - "będzie nieciekawie". - Ten program to jest jakieś szaleństwo - mówił, przypominając, że związkowcy deklarują gotowość do rozmów o transformacji górnictwa i regionu, ale z perspektywą realizacji w ciągu co najmniej 40 lat, zaś obecny program naprawczy - według niego - zakłada wygaszenie kopalń PGG do 2036 roku - zaprzeczają temu przedstawiciele PGG i MAP.
W kuluarach toczących się w Katowicach rozmów przedstawiciele górniczej spółki oraz resortu aktywów przyznawali, że alternatywą dla przedstawionego planu naprawczego jest upadłość likwidacyjna PGG. Zatrudniająca ok. 41 tys. osób spółka - jak mówiono - "zbiera" obecnie środki na sierpniową wypłatę i nie ma na wypłatę wynagrodzeń we wrześniu. Od dwóch miesięcy nie płaci też VAT-u i ZUS-u.
- Wariant upadłości to jest czwarte i piąte powstanie śląskie naraz - skomentował Dominik Kolorz. Jego zdaniem, jeżeli w programie znajdą się takie rozwiązania jak te, o których informowano dotąd nieoficjalnie, to wtorkowe "spotkanie będzie krótkie".
Zarząd PGG proponuje m.in. zawieszenie na trzy lata wypłat tzw. czternastej pensji (to oszczędność rzędu 300 mln zł rocznie) oraz uzależnienie 30 proc. wynagrodzeń górników od efektywności pracy.
Zgodnie z założeniami programu, jego realizacja - wraz z kosztami likwidacji kopalń - ma kosztować blisko 5 mld zł, z czego 1,5 mld zł to koszty odpraw socjalnych - urlopów przedemerytalnych dla pracowników dołowych oraz zakładów przeróbki węgla, oraz jednorazowych odpraw pieniężnych w wysokości 12-krotności wynagrodzenia pracownika (przy średniej miesięcznej płacy w PGG rzędu 7,8 tys. zł oznacza to średnio niespełna 100 tys. zł odprawy).
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.