Uwaga załogi była skupiona na usunięciu awarii przenośnika taśmowego odpowiadającego za odstawę urobku. Ściana F-22 na poziomie 838 na III zmianie nie fedrowała. Pracę rozpoczęli o godz. 18.00. Do końca szychty było już bliżej niż dalej. O godz. 22.38 doszło do zapalenia się metanu i jego wybuchu. W wyniku tej katastrofy, do której doszło 4 czerwca 2008 r. w kopalni Borynia, zginęło sześciu górników. Czterech poniosło śmierć na miejscu, dwaj kolejni zmarli w szpitalach. Rannych zostało 17 pracowników, w tym pięciu ciężko.
Tego feralnego dnia na III zmianie w rejonie ściany F-22 pracowało 36 osób. 32 z nich były z kopalni, a cztery z Zakładu Odmetanowania Kopalń. Górnicy z Boryni zajmowali się głównie usunięciem awarii. Natomiast pracownicy ZOK byli skupieni na wierceniu otworów służących do odmetanowania i przebudowie wiertnicy. Ściana, w której pracowali, została uruchomiona 26 marca 2008 r. Była prowadzona w warunkach III kategorii zagrożenia metanowego, klasy „B” zagrożenia wybuchem pyłu węglowego, I stopnia zagrożenia wodnego. Eksploatowano ją systemem podłużnym z zawałem stropu.
Zniszczone czujniki
Akcja ratownicza w kopalni rozpoczęła się parę minut po wybuchu. W jego efekcie uszkodzone zostały dwa czujniki zabudowane w rejonie wylotu ze ściany. Natomiast czujnik znajdujący się we wlocie ściany o godz. 22.40 zarejestrował stężenie metanu na poziomie 5 proc., a czujnik znajdujący się w chodniku nadścianowym F-22a prawie dwie minuty później pokazał stężenie na poziomie 5,5 proc.
W pierwszym etapie akcja polegała na wyprowadzeniu poszkodowanych pracowników z rejonu ściany. Zakończyła się 5 czerwca o godz. 9.40. Brały w niej udział zastępy ratownicze: z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu i Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wodzisławiu Śląskim oraz z kopalni Borynia i sąsiednich zakładów górniczych. Poszkodowani przewiezieni zostali do Centrum Oparzeń w Siemianowicach Śląskich oraz do Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Jastrzębiu-Zdroju.
Po wyprowadzeniu zagrożonej załogi i wytransportowaniu poszkodowanych akcja ratownicza była kontynuowana, utrzymywane były posterunki zabezpieczające dojście do rejonu zagrożenia oraz wykonywane były precyzyjne pomiary składu atmosfery kopalnianej, które były potem analizowane na posiedzeniach połączonych kopalnianych zespołów.
Bezpośrednio w katastrofie życie straciło czterech górników. Trzy dni po wybuchu niestety zmarł jeden z ciężko poszkodowanych. Dziewięć dni później odszedł kolejny z górników. Tym samym liczba ofiar wzrosła do sześciu. Jak ustalił nadzór górniczy, przyczyną wypadku zbiorowego było oddziaływanie wysokiej temperatury oraz fali uderzeniowej na poszkodowanych.
Dzień po katastrofie prezes WUG powołał komisję dla zbadania przyczyn i okoliczności zapalenia i wybuchu metanu oraz wypadku zbiorowego, zaistniałych w dniu 4 czerwca 2008 r. w JSW SA KWK Borynia w Jastrzębiu-Zdroju.
Wizja lokalna w miejscu katastrofy możliwa była dopiero w styczniu 2009 r. Wcześniej nie było to możliwe z powodu obecności tlenków węgla, które świadczyły o zapożarowaniu rejonu. Wstępne wyniki oględzin mówiły o sporych zniszczeniach, a także zalaniu.
Trzy hipotezy
Komisja powołana przez prezesa WUG swoje ustalenia przedstawiła w kwietniu 2009 r., czyli 10 miesięcy po katastrofie. Eksperci postawili trzy hipotezy dotyczące przyczyn zdarzenia.
Według pierwszej, w rejonie ściany z powodu nagromadzenia niekorzystnych czynników wzrosło ciśnienie gazów, w konsekwencji czego nagromadzony w zrobach metan zapalił się i wybuchł po zetknięciu z możliwym, a niezauważonym wcześniej pożarem endogenicznym, który był efektem samozapłonu węgla. Druga hipoteza zakładała, że nagromadzony w zrobach metan wymieszał się z metanem ulatniającym się z nieszczelnego rurociągu odmetanowania, a wybuch nastąpił po zwarciu w przewodzie zasilającym wyłącznik pracującej w tym rejonie wiertnicy. Trzecia koncepcja wskazywała, że w pewnych okolicznościach mogło zapalić się spoiwo kleju, stosowanego do uszczelniania wyrobiska.
Komisja podkreśliła, że sprawa była trudna – bo nic wcześniej nie wskazywało, że w tym rejonie może dojść do tragedii. Niestety eksperci nie byli w stanie jednoznacznie wskazać, dlaczego w wyrobisku powstała mieszanina wybuchowa i co zapaliło metan. Poglądy komisji na temat przyczyn były bardzo podzielone.
Pewne było to, że w tzw. zrobach, czyli miejscach po eksploatacji węgla w ścianie wydobywczej, została zakłócona równowaga gazów. Formułując wszystkie trzy hipotezy komisja założyła, że w rejonie ściany przed wybuchem doszło m.in. do zaburzenia przepływu powietrza wskutek jednorazowego, krótkiego otwarcia tam wentylacyjnych, a ponadto – przy nagromadzeniu metanu w zrobach – nastąpiło rozszczelnienie rurociągu odprowadzającego ten gaz.
Wśród przyczyn wybuchu wykluczono m.in. roboty strzałowe, spawalnicze, iskry mechaniczne czy iskrzenie skał stropowych. Eksperci nie znaleźli też podstaw, by potwierdzić lub wykluczyć, czy pod ziemią użyto otwartego ognia, np. przy – co zabronione – zapalaniu papierosa.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Jak powszechnie górnikom wiadomo, w rurociągach odprowadzających metan panuje podciśnienie, więc nawet jeśli rurociąg metanowy byłby nieszczelny, to nie mógł się z niego wydobywać metan, mogło być natomiast zasysane powietrze z wyrobiska. To skąd takie dziwne teorie i po co takie rzeczy powielać?