Marcin Maleszewski swoją sportową przygodę rozpoczął przed dziesięciu laty od muay thai, czyli boksu tajskiego, oraz kick-boxingu, które ćwiczył w rybnickim klubie Absortio Gym. W grudniu ub.r. został zawodowcem. Z górniczej profesji jednak nie zrezygnował.
Ciosu można spodziewać się dosłownie z każdej strony. Dlatego siła i refleks to w tym sporcie cechy jak najbardziej pożądane. Jeśli się ich nie ma, lepiej nie myśleć o walce na ringu. A poza tym?
– Trzeba być wytrzymałym na ból, zacisnąć zęby i przeć do przodu za wszelką cenę. Rzuty, ciosy pięściami, kopnięcia, dźwignie i duszenia są jak najbardziej dozwolone. Zabronione są za to techniki stwarzające niebezpieczeństwo dla zdrowia, ale życie jest życiem, zawsze coś się może zdarzyć. Ja już miałem złamany nos, kontuzję kolana, naderwane więzadła i skręcone kostki. Bywa, że po walce tu i tam coś bardzo boli, lecz o żadnych zwolnieniach z pracy nie ma mowy. Muszę zacisnąć zęby i bladym świtem wstawać do roboty. Nie poddaję się, walczę dalej – śmieje się Marcin.
Szychta i treningi
Skrót MMA (ang. mixed martial arts) oznacza mieszane sztuki walki. Zawodnicy walczą ze sobą używając elementów boksu, kick-boxingu i boksu tajskiego, rzadziej karate czy taekwondo. Same pojedynki zaś odbywają się na ringach bokserskich o różnych kształtach, otoczonych siatką zapobiegającą wypadaniu zawodników poza wyznaczone pole walki. Potocznie nazywa się je klatkami.
Dwa lata temu Marcin Maleszewski zatrudnił się w kopalni Chwałowice. Pracuje na przygotówkach. Rano zjeżdża na dół, a po szychcie wsiada w samochód i rusza do Katowic na trening.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM.
Szczegóły: nettg.pl/premium
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.