Po katastrofie jaka miała miejsce w Zatoce Meksykańskiej na prezydenta USA, Baracka Obamę spadła duża fala krytyki. Zarzucano mu, że nie odpowiednio zareagował na to co się zdarzyło. Obama wziął sobie do serca uwagi i dziś w porannym programie stacji NBC zapowiedział, że „czyjś tyłek zostanie skopany” gdyż ktoś musi odpowiedzieć za całe to zamieszanie.
Prezydent USA opowiadał o swojej wizycie na miejscu katastrofy i rozmowach z rybakami na temat kryzysu jaki może wywołać wyciek ropy. Obama bronił także swojej administracji, której zarzucono, że nie działa w odpowiedni sposób by walczyć z kryzysem w zatoce. - Nie siedzimy i nie rozmawiamy z ekspertami na zasadzie uniwersyteckiej pogadanki. Zaangażowaliśmy ich bo wiemy, że mogą udzielić nam najlepszych odpowiedzi w kwestii komu powinno się dostać po tyłku za to co się stało.
Tego typu wypowiedź jest dość zaskakująca bowiem Obama słynął dotychczas z dość wyważonej retoryki i chłodnego podejścia do sytuacji kryzysowych. Reakcja była odpowiedzią na głosy krytyków, którzy uważali, że postawa prezydenta jest nieprzekonująca i bliżej jej do gry aktorskiej niż konkretnego, zdecydowanego działania, którego oczekują wyborcy. Obywatele są zdecydowanie niezadowoleni z takiej postawy czego wyraz dały badania opinii publicznej, w których 69 proc. Amerykanów stwierdziło, że reakcja administracji podlegającej Obamie była gorsza od działań gabinetu George'a W. Busha w czasie huraganu Katrina.
Katastrofę platformy wiertniczej „Deepwater Horizon" w Zatoce Meksykańskiej na samym początku okrzyknięto jedną z największych katastrof ekologicznych w historii. Naukowcy z amerykańskich uniwersytetów są już teraz zgodni, że należy jednoznacznie przyznać jej miano „największej".
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.