Od soboty, 18 stycznia, do regularnego ruchu wracają na krajowe tory pociągi prowadzone trakcją parową. Lokomotywy napędzane węglem kamiennym będzie można zobaczyć w Wielkopolsce i na wschodnich rubieżach województwa lubuskiego. Od poniedziałku do piątku obsłużą część kursów na trasie z Leszna przez Wolsztyn do Zbąszynka, a w soboty - z Wolsztyna przez Grodzisk Wielkopolski do Poznania. Obowiązywać w nich będą bilety Kolei Wielkopolskich.
- My to zlecamy Parowozowni Wolsztyn, zamawiając u nich usługę - mówi Krzysztof Ryfa, dyrektor Pionu Finansowo-Handlowego w Kolejach Wielkopolskich. - Ci, którzy jeżdżą tymi pociągami codziennie do szkoły czy do pracy, woleliby, żeby tam jeździły autobusy szynowe. Ale pasażerowie zaakceptowali, przyzwyczaili się. Realnie nie ma skarg.
Pociągi ciągnięte przez parowozy są wolniejsze od szynobusów. Przykładowo składy, które będą wyruszać z Wolsztyna do stolicy Wielkopolski w soboty o godz. 6.12 i 14.05, pokonają tę trasę w dwie godziny. Wagony motorowe, zwane szynobusami, przejeżdżają ten odcinek w czasie około pół godziny krótszym.
Parowozy z wolsztyńskiej parowozowni przestały kursować na dwóch wspomnianych trasach pod koniec ubiegłorocznej jesieni. Wynikało to z umowy zawartej pomiędzy Urzędem Marszałkowskim województwa wielkopolskiego, a Kolejami Wielkopolskimi. W tym roku pociągi na węgiel mają wykonywać kursy do 28 listopada. Co będzie dalej - nie wiadomo.
Oprócz tego w lipcu ma się odbyć ogólnodostępny kurs z parowozem z Poznania przez Piłę oraz Złotów do Zakrzewa Złotowskiego i z powrotem, na tamtejszy festiwal muzyczny. Okazuje się, że na tak stosunkowo długą trasę zapas węgla powinien być wystarczający, natomiast co innego jest problemem.
- Węgla na dłuższe trasy starczy - opowiada Krzysztof Ryfa. - Największym problemem jest wodowanie parowozu. Jedyne czynne urządzenia do tego służące znajdują się w Wolsztynie, Poznaniu i Lesznie. Pociąg do Zakrzewa Złotowskiego musi być więc wodowany na stacji w Pile, przy pomocy strażaków.
Na innych trasach pociągi ciągnięte lokomotywą parową pojawiają się sporadycznie. Problemem jest koszt. Kilometr jazdy takiego składu jest czterokrotnie droższy niż w przypadku szynobusu.
Jak na razie antywęglowa histeria nie dotknęła pociągów parowych zamawianych przez Koleje Wielkopolskie. Krzysztof Ryfa przyznaje, że dotychczas nie było żadnych skarg ze strony radykalnych ekologów czy innych środowisk na lokomotywy zużywające węgiel. Czynne parowozy są traktowane jako jedna z atrakcji Wielkopolski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Kto zyje w przeszlosci ten nie ma przyszlosci