Negocjacje płacowe w Polskiej Grupie Górniczej (środa, 20 listopada) zakończyły się fiaskiem. Związkowcy m.in. żądali 12 proc. podwyżki płac. Zarząd spółki wyliczył, że spełnienie postulatów strony społecznej oznaczałoby wzrost kosztów stałych PGG o ok. 610 mln zł w skali roku.
- Weszliśmy w spór zbiorowy. Zarząd PGG nie przedstawił propozycji, które zbliżyłyby nas do realizacji postulatów przedstawionych w sierpniu. Do 26 listopada zgodnie z prawem zarząd ma czas na reakcję – mówi Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności. Zapowiada, że dalsze działania będą zgodne z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych.
- Zaproponowano nam, że o ewentualnych podwyżkach możemy porozmawiać w połowie przyszłego roku. Jednocześnie wiceprezes odpowiedzialny za wydobycie nie potrafił określić wysokości przyszłorocznego wydobycia. Jak to możliwe skoro spółka zapowiada rekordowe, przekraczające 3 mld zł inwestycje? - pyta Bogusław Hutek.
Zastanawia się, czy taka wysokość nakładów na inwestycje jest niezbędna dla funkcjonowania spółki, udostępniania nowych złóż i zwiększenia wydobycia. Pyta też, dlaczego przy podobnym poziomie wydobycia i podobnym poziomie cen planowany zysk spółki jest kilka razy niższy.
- Już kiedyś, za poprzednich zarządów spółki, w podobny sposób próbowano nie pokazać pełnych zysków, aby nie przeznaczać ich na podwyżki. Zastanawiam się, czy podobnie jest też teraz. Ludzie wybrali mnie, abym pilnował ich interesów. Polityka mnie nie interesuje – mówi przewodniczący górniczej Solidarności.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.