Kopalnia Bochnia, jeden z najstarszych obiektów górniczych w Polsce, to dziś przykład udanej transformacji zakładu wydobywczego w atrakcję turystyczną. W dawnej kopalni soli odwiedzający mogą spędzić noc w komorze posiadającej specyficzny leczniczy mikroklimat, zjechać 140 m zjeżdżalnią łączącą dwa poziomy kopalniane oraz wziąć udział w zawodach sportowych. Droga do sukcesu nie była jednak łatwa.
Początki kopalni w Bochni sięgają połowy XIII w., a podkrakowskie żupy solne przez kilka stuleci były przedsiębiorstwem królewskim, które przynosiło znaczne dochody skarbowi. Wydobycie soli było w Bochni prowadzone do lat 90. ubiegłego wieku, choć już wcześniej pojawiły się pomysły, aby kopalnię, na wzór Wieliczki, udostępnić zwiedzającym. Bochnia startowała jednak ze znacznie niższego poziomu. Mimo że przez wieki obydwie kopalnie stanowiły z Wieliczką jedno przedsiębiorstwo, to zalety historyczne starych wyrobisk w Bochni nie były tak doceniane. Wystarczy choćby przypomnieć, że w 1978 r., kiedy Wieliczka została wpisana na prestiżową listę UNESCO, żaden fragment podziemnych wyrobisk w Bochni nie znajdował się nawet w rejestrze zabytków.
Trudno było o aplauz
Jak przypomniał Krzysztof Zięba, b. prezes kopalni i doradca obecnego zarządu, zakończenie działalności produkcyjnej i rozpoczęcie turystycznej nie zawsze spotykało się z aplauzem szerokiej rzeszy osób. Górnicy za wszelką cenę chcieli pracować. Głównym źródłem dochodu była w ostatnich dekadach funkcjonowania kopalni Otworowa Kopalnia Soli Łężkowice w Łężkowicach, będąca częścią zakładu bocheńskiego. Przyszłość miała zapewnić jednak nowa inwestycja. Na początku lat 80. powstała całkiem nowa kopalnia wybudowana ze środków rządowych. W nowoczesnej kopalni Siedlec-Moszczenica, zlokalizowanej ok. 10 km dalej, mieli docelowo znaleźć pracę bocheńscy górnicy. Nowoczesna kopalnia zamiast soli suchej produkowała solankę, której odbiorcą miały być Zakłady Sodowe Solvay. Nowy zakład po dwóch latach został jednak postawiony w stan likwidacji z powodu braku odbiorców. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w schyłkowym okresie Kopalnia Soli Bochnia zatrudniała 800 osób i produkowała ok. 950 tys. t soli i ok. 1 mln m sześc. solanki.
Bezlitosna ekonomia
- Już w latach 80. rozpoczęły się działania zmierzające do wpisania Bochni na listę zabytków i prace nad stworzeniem podziemnego sanatorium. W 1989 r. okazało się, że ekonomia jest bezlitosna i dla kopalni nie ma miejsca na rynku. Została podjęta decyzja o zatrzymaniu produkcji w kopalni bocheńskiej. Rozpoczęły się prace związane z likwidacją części kopalni, a równolegle były prowadzone działania zmierzające do zachowania tej jej części, którą udało się wpisać do rejestru zabytków. Zlikwidowane zostały niższe poziomy, a zachowane płytsze, czyli najstarsze – powiedział b. prezes Kopalni Soli Bochnia.
Z zaprzestaniem działalności wydobywczej nie chcieli pogodzić się bocheńscy górnicy. Jak przypomniał Zięba, kopalnia była wtedy przedsiębiorstwem państwowym, zarządzanym wg ustawy o przedsiębiorstwach państwowych. Oznaczało to, że załoga miała bardzo szerokie uprawnienia, polegające m.in. na tym, że pracownicy niezależnie od właściciela mogli wybierać dyrektora. W efekcie kierownictwo kopalni zmieniało się nawet co kilka miesięcy.
- W przedsiębiorstwie, gdzie kiedyś pracowało 800 osób, a w modelu docelowym miało zostać 150 osób, taki plan nie mógł spotkać się z aplauzem załogi. Podejmowano kolejne próby wznowienia wydobycia w kopalni Siedlec-Moszczenica, ale bezskuteczne, bo ekonomia była bezwzględna – dodał Zięba.
Wyrobiona pozycja i lista UNESCO
W tym samym czasie pod ziemię zjeżdżają pierwsi turyści. Liczby nie są imponujące, bo w pierwszym roku liczba odwiedzających sięgnęła 20 tys. osób. Na dodatek, wtedy jeszcze zgodnie z górniczymi przepisami, turyści muszą wziąć ze sobą maskę, hełm, pochłaniacz i górniczą lampę.
Wraz z udostępnianiem kolejnych wyrobisk rozpoczęły się poszukiwania prywatnego inwestora. To udało się w 2001 r. Wtedy została podpisana umowa dzierżawy podziemnych wyrobisk na 15 lat. Prywatny inwestor skupił się m.in. na rozwijaniu działalności sanatoryjnej. Na powierzchni powstały hotel, restauracja oraz centrum rehabilitacyjno-sanatoryjne. Kopalnia stała się coraz bardziej znana i modna, liczba turystów rosła, a coraz większą popularnością cieszy się możliwość spędzenia nocy w podziemnej komorze. Współpraca z inwestorem przestała się jednak układać. Przedsiębiorca przestał w 2014 r. płacić czynsz i umowa dzierżawy została zerwana.
- Na całe szczęście kopalnia została rok wcześniej wpisana na listę UNESCO, miała wyrobioną pozycję i udało się ją skomercjalizować. Co prawda wpis na listę UNESCO nie wiązał się z dużym wzrostem zainteresowania turystów ani bezpośrednimi dodatkowymi środkami. Natomiast znacznej poprawie uległa pozycja w staraniu się o dotacje i środki – argumentował Zięba.
Dziś kopalnię odwiedza rocznie ok. 200 tys. turystów, a jedną z głównych atrakcji są imprezy w najbardziej reprezentacyjnej i okazałej komorze „Ważyn”. Wśród podziemnych imprez są również wydarzenia sportowe, tj.: Turniej Judo, Bieg Sztafetowy, Ogólnopolskie Zawody Strzeleckie, Turniej Ju-Jitsu oraz Ogólnopolskie Zawody Modeli Swobodnie Latających.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.