Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie wygrała ostatecznie proces o ochronę dóbr osobistych z powództwa prof. Jacka Rońdy. Sąd Najwyższy potwierdził, że pozwana AGH nie naruszyła dóbr osobistych profesora, którego zawieszono w 2013 r. w pracy dydaktycznej na uczelni.
O rozstrzygnieciu Sądu Najwyższego, które zapadło 8 maja tego roku w Warszawie, po rozpoznaniu kasacji prof. Rońdy, poinformowała portal netTG.pl rzecznik prasowy krakowskiej AGH Natalia Bujak.
Kasację prof. Rońda złożył od prawomocnego wyroku Sądu Okręgowego w Krakowie, który w marcu 2017 r. oddalił w całości jego powództwo przeciw AGH i zasądził zwrot kosztów procesu na rzecz uczelni. Sąd Najwyższy całkowicie podzielił ten wyrok i oddalił kasację powoda.
Na czym polegał spór wykładowcy z AGH?
Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie oceniła, że prof. Jacek Rońda swoim postępowaniem naraził wizerunek uczelni na szwank. Opinię o przekroczeniu przez profesora norm etycznych wydała uczelniana komisja etyki i w listopadzie 2013 r. ówczesny rektor AGH zawiesił profesora w działalności dydaktycznej.
- Decyzja ta miała być jasnym sygnałem, że AGH nie toleruje w środowisku naukowym łamania norm etycznych. A zdaniem AGH "blef" prof. Rońdy był takim zachowaniem - czytamy w komunikacie AGH.
Przypomnijmy: "blef", o którym mowa, polegał na tym, że prof. Rońda, który w 2013 r. był ekspertem zespołu Antoniego Macierewicza do zbadania okoliczności katastrofy smoleńskiej i przewodniczył Komitetowi Naukowemu Konferencji Smoleńskiej 2013, powiedział w telewizji publicznej, że jego zdaniem piloci prezydenckiego samolotu nie zeszli poniżej wysokości 100 m. Dodał, że opiera się na dokumencie z Rosji. Tymczasem po kilku miesiącach, występując w TV Trwam, wyjawił, że nie mówił prawdy i był to jego "blef". "Oni niestety zeszli poniżej 100 m. Ja w wywiadzie (w TVP1) trochę zagrałem. (...) To był blef, na tym dokumencie nic nie było" - tłumaczył m. in., że była to jego rozgrywka z prowadzącym program w TVP1 Piotrem Kraśko.
Wybuchł skandal, zachowanie naukowca uznano za niedopuszczalne. Prof. Rońda zrezygnował z uczestnictwa w komisji smoleńskiej i ogłosił:
- Przyznaję się do błędu i gotów jestem ponieść tego konsekwencje - oświadczył.
Po zawieszeniu w prawach wykładowcy AGH prof. Rońda uznał jednak, że uczelnia posunęła się za daleko. Profesor jest naukowcem o wybitnym międzynarodowym dorobku, specjalizuje się w informatyce i matematyce stosowanej oraz przemysłowej, mechanice stosowanej i metodach programowania. Prof. Rońda utrzymywał, że decyzji rektora nie doręczono mu, natomiast uczelnia rozpowszechnia informację w mediach.
"Władze mojej uczelni przykładają rękę do medialnego linczu, którego stałem się ofiarą" - stwierdził prof. Rońda i zażądał przeprosin. W pierwszej instancji najpierw wygrał sprawę, ale wyrok ten AGH obaliła w apelacji i dalszym postępowaniu.
- Na podstawie wyroku, uczelnia nie będzie przepraszać swojego byłego pracownika, gdyż nie naruszyła jego dóbr osobistych. Profesor oprócz kosztów zasądzonych na rzecz uczelni wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Krakowie musi również zapłacić na jej rzecz zasądzone przez Sąd Najwyższy w Warszawie koszty postępowania kasacyjnego - poinformowała w piątek, 10 maja, Natalia Bujak z biura prasowego AGH.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.