Do sześciu wzrosła liczba ofiar wybuchu gazu w zamkniętej kopalni węgla w Republice Południowej Afryki. Do katastrofy doszło w kopalni Middelburg w prowincji Mpumalanga na wschodzie kraju w zeszłym tygodniu. Pod ziemią uwięzionych zostało ponad 20 ludzi. Władze nieoficjalnie dają do zrozumienia, że wszyscy zginęli.
Akcję poszukiwawczą spowolniło niebezpiecznie wysokie stężenie toksycznych gazów w wyrobiskach.
Rzecznik zespołów ratowniczych Michael Elliot poinformował agencję Reutera, że w środę 6 lutego po południu kilka osób nielegalnie przedostało się na teren kopalni, aby ukraść kable miedziane, służące do zasilania wentylacji i oświetlenia w wyrobiskach nieczynnej kopalni. Wkrótce nastąpiła eksplozja gazu.
Kopalnia należy do spółki Tegeta Resources and Exploration, która zajmuje się likwidacją zakładu. Wcześniej węgiel eksploatowała w kopalni firma południowoafrykańskiej rodziny Gupta - wpływowych biznesmenów pochodzenia hinduskiego, którzy prowadzą interesy w wielu krajach. Zamknęli kopalnię, wycofując się z biznesu w RPA pod naciskiej oskarżeń o korupcję i nadużycia.
Policja potwierdziła, że ofiarami wybuchu gazu są domniemani złodzieje miedzi.
- Cała kopalnia jest okablowana miedzianymi przewodami. Ci ludzie przyszli właśnie po miedź - ocenił Leonard Hlati, rzecznik policji. Przyznał, że kradzieże miedzianych kabli to plaga w likwidowanych kopalniach w RPA.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.