- Poznałem Lecha Kaczyńskiego w grudniu 2004 roku, był wówczas prezydentem Warszawy.
Spotkaliśmy się, żeby porozmawiać o udostępnieniu informacji potrzebnych do ścigania mafii węglowej. Pan prezydent miał do nich dostęp jako minister sprawiedliwości i prezes Najwyższej Izby Kontroli. Już wtedy zaskoczyło mnie perfekcyjne przygotowanie pana prezydenta, nie tylko do tematu, o którym rozmawialiśmy, ale także znajomość sytuacji górnictwa. Doskonale był zorientowany, ile było kiedyś kopalń i ile zatrudniały one ludzi, mimo że to zupełnie nie była jego działka. Już wtedy zwracał uwagę na zagrożenie importem węgla. Nie ma co ukrywać, że bardzo nam pomógł, jako górnikom, szczególnie przy ustawie emerytalnej, był takim mężem opatrznościowym. Jednoznacznie podkreślał, że sektor nie może być prywatyzowany, że na górnictwie opiera się bezpieczeństwo energetyczne kraju.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.