Ubiegłoroczna wielkość importu węgla do Unii Europejskiej - 173 mln ton - odpowiada pracy 57 kopalń, które mogłyby dawać na terenie Unii ok. 175 tys. miejsc pracy w górnictwie i 700 tys. kolejnych w jego otoczeniu - mówił w czwartek, 9 sierpnia, prezydent stowarzyszenia Euracoal Tomasz Rogala.
Szef Europejskiego Stowarzyszenia Węgla Kamiennego i Brunatnego, a zarazem prezes Polskiej Grupy Górniczej (PGG) - największego polskiego producenta węgla - był jednym z uczestników pierwszego dnia konferencji Społeczny Pre_COP24, zorganizowanej w Katowicach w ramach przygotowań do grudniowego szczytu klimatycznego COP24.
Rośnie import węgla do zachodniej Europy
Według przytoczonych przez Tomasza Rogalę danych, w 2017 r. wzrósł import węgla m.in. do Francji, Hiszpanii, Holandii i Polski, osiągając łączny poziom 173 mln ton.
- Stało się tak dlatego, że inne źródła - odnawialne - nie były w stanie zaspokoić potrzeb klientów europejskich, nie były do tego zdolne - podkreślił prezes PGG, przeliczając szacunkowo wielkość importu do UE na liczbę kopalń węgla i miejsc pracy w górnictwie oraz wokół niego.
Unia straciła 13 mld euro w przeliczeniu na zmarnowane miejsca pracy
- Odchodząc od produkcji węgla, Unia Europejska zadecydowała, że kilkaset tysięcy miejsc pracy przenosi poza swoje granice. Utrata przychodów z tytułu wynagrodzeń pracowników, którzy pracowali w tym sektorze, to niespełna 13 mld euro - wyliczał prezydent stowarzyszenia Euracoal.
- To wszystko pokazuje nam, że ta polityka (unijna polityka klimatyczno-energetyczna - przyp. red.) zadziała się za szybko, zbyt intensywnie i doprowadziła do negatywnych skutków zarówno ekonomicznych, jak i społecznych, bo w istocie jedynie przeniosła miejsca pracy i produkcję poza Unię Europejską - podsumował Tomasz Rogala.
W jaki sposób przenosimy emisję poza granice UE
Przypomniał, że pomiędzy rokiem 2000 a 2018 konsumpcja węgla w Europie spadła o 25 proc., a na świecie zwiększyła się w tym samym czasie o 56 proc.
- Tym samym doprowadziliśmy jedynie do przeniesienia, ucieczki emisji CO2 poza granice UE - podkreślił szef europejskiego stowarzyszenia producentów węgla.
Koszty prądu z OZE dwu- trzykrotnie wyższe
Prezes PGG przytoczył dane, według których w krajach o największym obecnie udziale odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym - w Danii i Niemczech - końcowe koszty energii dla odbiorcy są najwyższe i sięgają średnio 30 eurocentów za kilowatogodzinę, podczas gdy w krajach, gdzie źródeł odnawialnych jest mniej, jest to ok. 10-15 eurocentów za kilowatogodzinę.
Odnosząc się do kosztów wspierania OZE w poszczególnych krajach Unii, Rogala wyliczał, że w Czechach jest to - w przeliczeniu na złotówki - ok. 700 zł dopłat do megawatogodziny, w Niemczech ok. 600 zł, średnio w UE niespełna 450 zł, a w Polsce prawie 280 zł.
Wzorem Niemiec przeciętna polska rodzina dopłaci 2 tys. zł rocznie
- Jeżeli dążymy w Polsce do modelu niemieckiego, to według tych wyliczeń musimy się liczyć z tym, że przy takim samym udziale źródeł odnawialnych średni podatek roczny wyniesie ok. 2 tys. zł na gospodarstwo domowe z tytułu tego, że mamy źródła odnawialne - powiedział prezes PGG.
Kto naprawdę emituje dwutlenek węgla
Według informacji przekazanych przez Rogalę, światowa misja CO2, wynikająca z działalności człowieka, to zaledwie 5 proc. emisji globalnej, natomiast w ramach tych 5 proc. Unia Europejska wpływa jedynie na 9 proc.; za pozostałą emisję odpowiadają przede wszystkim Chiny, Indie i USA.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Panie Wałęsa buzek i Tusk.... panowie widzą o słyszą jak trzeba rozmawiać o Polsce i tłumaczyć wszystkim jak krowie na rowie ze warto? Dobrze ze po tylu latach są w tym kraju ludzie którzy nie myślą tylko o ciepłych posadkach w parlamencie europejskim. Spokojnie, merytorycznie, panowie pamiętajcie kropla drąży skałę.