W marcu zaliczyli 45 m postępu, w kwietniu mieli już 81,5 m, a w maju rozkręcili się już na dobre wykonując aż 107,5 m postępu! Brygada ścianowa KG1 z kopalni Wujek jest obecnie zatrudniona w ścianie IVL w pokładzie 405. Tempo, w jakim pracują górnicy, godne jest podziwu.
Jeszcze w styczniu br. kończyli pracę w ścianie VIL. Sami ją przezbrajali do kolejnej. W rekordowym czasie sześciu tygodni przeszli do eksploatacji ściany IVL. Teraz fedrują na trzy zmiany i jedną remontową.
- Jesteśmy po prostu wszechstronni. Sami sobie przygotowujemy front robót, a następnie fedrujemy. Skoro jest taka konieczność, to się podejmujemy zadania. Nie rzucamy słów na wiatr, tylko wykonujemy robotę, solidnie, nie za wszelką cenę, ale sumiennie – podkreśla przodowy Sebastian Waloch.
Na Wujku ściany są duże, a zarazem trudne. VIL to swoisty kolos. Miała 285 m długości i 1870 m wybiegu. Obecna, IVL, jest gabarytowo ciut mniejsza. Liczy 180 m i 1500 m wybiegu. Obie mają po 3,4 m wysokości.
Doświadczona ekipa podoła
- Rozruch poszedł bez większych problemów, teraz też nie jest źle, ale nie czujemy się jak na wakacjach. Spąg jest bardzo miękki i ma tendencję do wypiętrzenia. W takich warunkach ciężka obudowa grzęźnie. Należy co chwila dźwigać sekcje. Tylko doświadczona ekipa podoła tej robocie. Niedoświadczony sekcyjny nie opanuje sytuacji – przyznaje kierownik oddziału Dariusz Burghardt.
Duży postęp w trudnych warunkach przysparza pracy brygadzie remontowej. Konserwacje, naprawy sprzętu, ciągłe przebudowy i kotwienie stropu chodnika przyścianowego, ze względu na zagrożenie opadem skał, musi płynnie posuwać się do przodu.
- Jeśli ci ludzie zawiodą, nie będzie wydobycia, ale dawno już takiej sytuacji nie mieliśmy. Jak pomyślę, że potrafimy w składzie, po 18 ludzi w brygadzie, osiągać podobne wyniki do tych, które notowali nasi poprzednicy przed 20 laty, pracując nierzadko w dwa razy większym składzie, to doprawdy wierzyć się nie chce. Ludzie wyciskają z siebie wszystkie swoje siły, a przy tym potrafią pracować bezpiecznie – przyznaje Janusz Domagała, sztygar zmianowy.
Prawda jest jednak taka, że postęp technologiczny, który dokonał się w ciągu minionych dwóch dekad, jest ogromny.
- To fakt. Kombajnem przejeżdżamy trzy skrawy na zmianę. Niespełna 2 tys. t urobku wyjeżdża na powierzchnię, ale metanowość pokładu jest duża, IV kategoria zagrożenia. Musimy trzymać się na baczności i liczyć na kolegów z wentylacji, że dobrze nam ścianę przewietrzą. Jak na razie nie mamy do nich zastrzeżeń. Z tąpaniami problemu również nie ma, ale z kolei zagrożenie wybuchem pyłu węglowego to już klasa B. Do tego dochodzi średnia skłonność węgla do samozapalenia i II stopień zagrożenia wodnego – wylicza przodowy Sebastian Waloch.
Na dobry postęp ma też z pewnością wpływ transport ludzi. Dociera niemalże do samej ściany. Górnicy do pracy jeżdżą kolejką torową, a wracają taśmami przystosowanymi do transportu ludzi.
- W niektórych nowych kopalniach takich warunków dojazdu nie ma jak w Wujku – wskazuje Dariusz Burghardt.
Jedna ściana i trzy przodki
Jedyna ściana katowickiej kopalni będzie eksploatowana do połowy przyszłego roku. Obecnie daje ponad 5 tys. t węgla energetycznego na dobę. Równolegle prowadzone są trzy przodki – tak, aby po zakończeniu wydobycia ze ściany IVL górnicy mogli błyskawicznie zabrać się za przezbrajanie i w miarę szybko „rozjechać” kolejną ścianę.
Wykonywanie przygotówek i prowadzenie wydobycia przez jednych i tych samych ludzi ma swoje dobre i złe strony. Dobre, bo koszty wydobycia maleją. Złe, ponieważ przez kilka tygodni nie ma wydobycia. W sumie jednak wynik roczny się bilansuje. Wydobycie przebiega zgodnie z założonym planem.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.