NIE WIESZ JAK? ZAPYTAJ CHIŃCZYKA…
Dawno temu stwierdzono, co i w tej rubryczce podnosiłem, że trzeba mieć „końskie zdrowie”, żeby móc sobie u nas pozwolić na chorowanie. To problem nie tylko nasz, ale chyba ogólnoświatowy. Wystarczy przypomnieć jak newralgicznym punktem programów wyborczych kandydatów na amerykańskich prezydentów bywała kwestia powszechnej dostępności do ochrony zdrowia i ubezpieczeń zdrowotnych. Także u nas co minister, to pomysł i co zmiana władzy, to zmiana dotychczasowego systemu. I jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkich uleczył. A jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że o pieniądze, których zawsze jest za mało. I nawet jeśli są różne nowoczesne metody leczenia, to nie ma pieniędzy na ich zastosowanie. To znaczy nie całkiem tak - te pieniądze są, ale na kontach tych kilku procent najbogatszych ludzi świata i raczej trudno je stamtąd wyciągnąć przy pomocy posiadanych kart bankomatowych. I tyle... Tymczasem w Chinach...
Wiadomo, że w Chinach i to starożytnych, było już wszystko do czego świat zachodni dochodził setki lat później. Może z wyjątkiem rakiet kosmicznych, choć nie ma pewności, bo pewne rysunki naskalne… Ale zostawmy ten temat wielbicielom Ericha von Daenikena. Pewnym jest, że papier, druk, proch strzelniczy, porcelanę, sztukę kochania i ryżowe ciasteczka mieli przed nami. I system ubezpieczeń zdrowotnych z powszechną dostępnością do lekarza także... Nie wiem na ile obowiązkowy, ale można przypuszczać, że w Chinach, jeśli już coś wymyślono, to obowiązywało to wszystkich i nie było „zmiłuj”. Fundusz ten nie opierał się na centralnym zbieraniu pieniędzy i centralnym rozdzielnictwie, lecz był jak najbardziej zdecentralizowany i egalitarny. Każdy z mieszkańców wybierał sobie lekarza, który miał się nim opiekować, za co raz w miesiącu wnosiło się do kasy lekarza stosowną składkę. Miała ona zapewnić opiekę medyczną na odpowiednim poziomie. Ale tu ciekawostka: składkę wnoszono tylko wówczas, gdy pacjent był zdrowy. W momencie, gdy zaczynał chorować, przestawał płacić. Popatrzcie państwo, jakie to proste, a jakie jednocześnie finezyjne. Lekarz, w swoim dobrze pojętym interesie, na co dzień dbał o profilaktykę, by pacjenci nie chorowali, bo nie dość, że miał wtedy robotę, to jeszcze tracił pieniądze. A jeśli już się rozchorowali, to starał się, by trwało to jak najkrócej, żeby jak najszybciej znowu zaczęli płacić. Przy tym dbał, by jak najdłużej żyli, bo wtedy dłużej płacili. Jednocześnie była konkurencja między lekarzami, żeby jak najwięcej pacjentów zdobyć, co zmuszało do starania się o stałe podnoszenie swoich kwalifikacji i odpowiednio dobrego traktowania swoich podopiecznych, żeby nie uciekli do innego lekarza.
U nas też coś podobnego z wyborem lekarza zrobiono, ale w Chinach odbywało się to bez żadnej centralnej instytucji, która zawiadywałaby tym systemem z tzw. „góry” i może dlatego system działał znakomicie, zaś u nas – jak to u nas. Nie było też możliwości upomnienia się u jakichkolwiek władz o więcej pieniędzy na gaże. I wszystko to funkcjonowało długo i szczęśliwie, a że skutecznie - dowodzi przysłowiowa długowieczność Chińczyków. I tak sobie myślę, że skoro przejęliśmy z Państwa Środka papier, proch strzelniczy, porcelanę, ryżowe ciasteczka i całe mnóstwo innych wynalazków, a obecnie elektronikę, tekstylia i wonne przyprawy, to może by tak też ten system, co? Nawet jeśli nie dokładnie taki, to jakiś zbliżony… Choć nie, bo jak już wyżej zauważyłem, coś zbliżonego już wytworzono. Zaś doświadczenie podpowiada mi, że jeśli u nas zaczyna się coś poprawiać, to zawsze kończy się tym samym. A Państwo już sami najlepiej wiedzą czym…
Jurek Ciurlok „Ecik”
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU
Porady zdrowotne tanie i łatwe w stosowaniu dane przez Piotra Legatowicza w roku 1868 - c.d.
10. Ostrych trunków nadużycie,
Wątli siły, skraca życie.
11. Jeśli chcesz zdrów żyć wiek cały
Zimnego nie pij spotniały.
12. Unikaj mieszanin sprzecznych,
Z rybą nie jedz potraw mlecznych.
PRAWEM I LEWEM
Dawne kroniki sądowe i miejskie mogą nie tylko wiedzy dostarczać, ale też skłaniać do refleksyjnego uśmiechu. Oto dowód: w książce przychodów i rozchodów gminy Goleszów zanotowano wpływy z kar, nałożonych na obywateli w wyniku „nocnych wizytyrek” dokonywanych na rozkaz cesarsko-królewskiego Kapitaństwa.
- W 1851 roku, 23 lutego pochwycono w cudzem łożu nocnego tułacza Jana Łyska i ukarano grzywną 24 krajcarów.
- 1852 r. Pokuty od Joanny Black, ponieważ w czas nocni wizytyrki przy niey był chwycony nocny tułacz 30 nowembra - 1 floren.
- 1853 r. Pokuty od Jana Sztwiertnie, pachołka Małyszowego, także od Zuzanny Blaszki, dziwki Kluzowej, ponieważ byli chyceni przy nocnej wizytyrce w jednem łożu, dlatego byli spokutowani - 1 floren.
- 1855 r. 5 X od służącej Szczuglowej Anny, która służy u Janka Wapiennika, kwoli przenocowania Janka Lanca - 1 floren.
- 1858 r. Pokuty od starego Kubale i jego cery nr. 39, że zalotnika ku sobie przyjęła - 1 floren.
- 1859 r. Od Zuzanny Cichy, która Cieślara ku sobie na nocleg przyjęła - 1 floren. Pachołek Drong, który był chycony przy dziewce Gaintarowej nr 55 - 1 floren, 50 krajcarów. Od Molina pachołek Turroin był przy dziewce chycony - 1 floren, 70 krajcarów.
Itd., itd. Sodomia i gomoria – chciałoby się zakrzyknąć! Zadziwiać jednak musi dysproporcja poszczególnych kar. Czyżby dokonujący nocnych „wizyterek” urzędnicy uzależniali je od intensywności grzechu lub innymi rozmiarami? Bo jakaś różnica pomiędzy grzechem za 1 florena, a takim za 1 florena i 70 krajcarów być musiała. Zastanawia też numeracja przy Kubalowej cerze i Gaintarowej dziewce - tego dylematu nie potrafię rozwiązać, ale nadal będzie on spędzał sen z moich powiek…
LIMERYK
Z niezwykłej antologii: „Seks w pewnym mieście”. Tym razem utwór z „zadęciem” naukowym, pióra pana Sławomira Dzierżyńskiego.
Pewna Gosia w Saragossie
Jak kochasia dorwie – go ssie.
Dialektyczna to dziewucha,
Ssie wszak a zarazem dmucha,
Co opisał Hegel w glossie.
W MARKLOWICACH, WĄCHOCKU I GDZIE INDZIEJ…
Dlaczego mieszkańcy Grójca nie używają ani czapek, ani kapeluszy, ani żadnych nakryć?
- Bo mają wiele innych rzeczy na głowie…
Dlaczego Marklowiczanie sypią talk do okolicznych stawów?
- Żeby ryby lepiej się tarły…
Dlaczego mężczyźni w Kłaju przestali wchodzić do sklepu spożywczego?
- Bo w witrynie pojawił się napis: „dżemy, jaja”
Dlaczego rencista z Wąchocka odmroził sobie latem palce w jednej dłoni?
- Bo szukał czegoś do zjedzenia w lodówce…
Z TASZY LISTONOSZA
Stałość, niestałość…
- Kiedy potrzebujesz pieniędzy – wyrzuca mąż żonie – to potrafisz być bardzo miła…
- Kochanie – stara się ripostować żona – ależ ja zawsze staram się być bardzo miła…
- No właśnie…
Taktyka
- Zapowiadałeś, że tym razem kupisz duże auto, a widzę, że znowu smart…
- Ach, bo ja teraz walczę z motoryzacją! I dlatego wybrałem mniejsze zło…
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH…
Nie ma nic bardziej szkodliwego, niż czynna ignorancja.
J. W. Goethe
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.