W poniedziałek (13 lutego) złotówka traciła na wartości - najbardziej wobec funta szterlinga, którego notowania wzrastały do poziomu nawet 5,08 zł. Około godz. 17 za euro trzeba było zapłacić 4,30 zł, dolar kosztował 4,04 zł, a szwajcarski frank - 4,03 zł.
Jak zauważył komentarzu analityk mBanku Rafał Sadoch, jedynym negatywnym dla polskiej waluty czynnikiem, który w poniedziałek mógł negatywnie wpłynąć na jej notowania, były najnowsze prognozy Komisji Europejskiej.
- Choć dynamika wzrostu gospodarczego na 2017 i 2018 rok została nieznacznie zrewidowana w dół, w porównaniu do poprzedniej rundy prognostycznej, to jednak elementem, który w największym stopniu mógł wpłynąć na pogorszenie sentymentu wobec złotego, jest oczekiwany przez Komisję wzrost deficytu finansów publicznych, przekładający się na dalsze narastanie długu publicznego - napisał.
Jego zdaniem mogło to wśród "części inwestorów ponownie wzniecić obawy o kondycję finansów publicznych w kolejnych latach, które w ostatnim czasie były uśpione dobrym wykonaniem za 2016 rok oraz danymi wskazującymi na stopniowe odbicie polskiej gospodarki od początku roku".
Jak podkreślił Sadoch, również i KE oczekuje stopniowej poprawy aktywności polskiej gospodarki, "niemniej jednak jej zdaniem będzie ono dość umiarkowane, a dynamika wzrostu gospodarczego przyspieszy z 2,8 proc. r/r do 3,2 proc. r/r".
Analityk przewiduje, że notowania złotego nie powinny jednak równie mocno tracić na wartości podczas kolejnych sesji, a para euro - złoty powinna stabilizować się w przedziale 4,30-4,35 w perspektywie do końca tygodnia.
- Dla notowań dolar-złoty kluczowe będzie jutrzejsze wystąpienie szefowej FED dotyczące polityki monetarnej, które, jeśli przybliży marcową podwyżkę stóp procentowych, może przełożyć się na wzrost notowań dolara amerykańskiego - zauważył.
Analityk i makler papierów wartościowych Konrad Ryczko zauważył z kolei, że poniedziałkowa sesja przyniosła spadki na wycenie złotego, pomimo wyższego odczytu inflacji CPI za styczeń. "Wskazanie wyniosło 1,8 proc. wobec oczek. 1,6-1,7 proc., wkraczając w zakres celu inflacyjnego NBP (1,5 proc. +/- 1 proc.)" - napisał.
Zgodnie z oczekiwaniami podbicie wskaźnika należy głównie powiązać z cenami paliw oraz wzrostem cen żywności.
- Co ciekawe, jednak rynek traktuje obecne, mocne podbicie inflacji (które może być obecne jeszcze w kolejnych miesiącach) jako przejściowe. W konsekwencji scenariusz bazowy zakłada, iż wskazania te nie powinny skłonić RPP do zmiany (podwyżek) stóp procentowych. Co ciekawe PLN w trakcie dzisiejszej sesji umiarkowanie (poniżej 1 proc.) tracił na większości zestawień, co tłumaczone było m.in. obniżeniem prognoz gospodarczych dla Polski przez KE - podkreślił.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.