OBIECANKI, CACANKI... A RADOŚĆ? NO, KOMU?
Wszystkie przygotowania, jak na razie, okazały się na nic! A tu walizki i plecaki już były spakowane, rodziny i znajomi trwali w oczekiwaniu; jedni na rychłe przybycie, inni na rychły napływ gotówki - i to w walucie. Tymczasem kicha! Zero! Nul! Kompletna klapa i rozczarowanie... Jest i dobra strona: nie wyludnią się nadmiernie miasteczka i wioski na Podhalu, Podlasiu i Podkarpaciu i na innych jeszcze podmiotach terytorialnych polskiej krainy. Przynajmniej na razie. A dlaczego? A dlatego, że prezydent USA nie spełnił jednej ze swoich najważniejszych przedwyborczych obietnic. I zachodzę w głowę, jak to możliwe, że mąż tak szlachetny i piastujący tak ważne - by nie powiedzieć: najważniejsze - stanowisko na świecie, nie spełnił obietnicy tak fundamentalnej? Tym bardziej, że za spełnianie innych, z pewnością mniej istotnych obietnic, wziął się ochoczo i zgodnie z harmonogramem. Co prawda, wewnętrzne, wraże siły (a gdzież ich nie ma?) rzucają mu kłody pod nogi tak wielkie, jak pnie kilka tysięcy lat liczących kalifornijskich sekwoi, i przeszkadzają jak niegdyś Indianie białym osadnikom, ale należy z wiarą i nadzieją czekać, że ów heros nie podda się. Tylko dlaczego zaczął od spraw mniej ważnych, wręcz błahych, a pominął, jak na razie, rzecz najważniejszą; a mianowicie zniesienie wiz do USA dla bratniego narodu znad Wisły, Bugu, Narwi i spod samiućkich Tater? Tego w żaden sposób pojąć się nie da! Przecież obiecał w Chicago! Wszyscy to słyszeli. Obiecał - a wszyscy: i na „Trójcowie”, i na „Jackowie”, i na „Stanisławowie”, na „Milłokach” na północy, na „Góralowie” na południu, a nawet na dalekim „Grinpojncie”, oraz ich krewni na Podhalu, Podlasiu, Podkarpaciu i innych podmiotach terytorialnych ukochanej ojczyzny, wiedzą, że kto, jak kto, ale prezydent USA może obiecać wszystko i dotrzymać danego słowa prawie zawsze (choć jak wiadomo „prawie” robi dużą różnicę) - że po dwóch tygodniach od objęcia urzędu prezydenckiego, zniesie wizy dla Polaków! Obiecał!!! A te dwa tygodnie minęły, jak z bicza strzelił w zeszłym tygodniu. W piątek, dokładnie 3 lutego 2017 roku, minęły i nic. Nie ma dekretu o zniesieniu wiz dla najlepszych kumpli USA.
Może coś w prezydenckim kalendarzu się pokręciło? Może jakieś ważne sprawy rzecz całą spowolniły? Może jakaś chwilowa amnezja? Ale na pewno wkrótce wszystko się wyjaśni i rzecz cała do szczęśliwego końca zostanie doprowadzona. Bo przecież nie ma takiej możliwości, że cała ta sprawa była tylko tzw. „retoryką przedwyborczą”. W kraju najszlachetniejszych wartości i intencji to przecież niemożliwe! Wszędzie, ale nie tam. I nie w przypadku człowieka tak szczerego, prawdomównego, przyjaznego, empatycznego, pozbawionego jakiegokolwiek egoizmu i wyrachowania. Jest co prawda możliwość, że – jak to bywa w USA – „Poland” pomyliło mu się z „Holland”. Może go to nawet zwiodło, bo Holendrzy od dawna mogą do USA jeździć bez wiz.
Jest też inna ewentualność. Słysząc „Polish”, nie zrozumiał, iż chodzi o Polaków, lecz o meble na wysoki połysk, albo tapicerowane. I zgodę na ich przywóz do USA bez wiz. A może zezwolenie na bezwizowy przyjazd do USA rzeszy „Polish” pomylone zostało ze zgodą na polerowanie? Szlifowanie? Czegoś tam w USA... Albo pałaszowanie jakichś posiłków? Zbieżność brzmienia i pisowni w obrębie tych zagadnień mogła do takich właśnie nieporozumień doprowadzić. Szczególnie w ferworze przedwyborczej walki. I niezbyt ortodoksyjnego podejścia do znajomości języka miejscowego przez rzesze rozentuzjazmowanych Polonusów. Bo z czegoś i ten entuzjazm i ta obietnica musiały się w końcu wziąć! Ale bądźmy dobrej myśli. Pewnie już wkrótce wszystko się wyjaśni i szczęśliwie zakończy. Albo, co bardziej prawdopodobne, nie…
Jurek Ciurlok „Ecik”
Z NAUKOWEGO PÓNKTU WIDZENIA
Nader często odwołujemy się do nieskończoności – i to wcale nie w matematycznych dociekaniach. Mówimy o „nieskończonej” dobroci jednych i „nieskończonej” niegodziwości innych. Mówimy też o „nieskończonym” pięknie i „nieskończonej” brzydocie. I tu się zastanawiam… Coś jest nieskończone, bo zostało nie skończone? Jeśli piękno jest „nieskończone”, to znaczy, że czegoś mu brakuje. A „nieskończona” brzydota nie została całkowicie pozbawiona piękna być może. No i kto nie skończył? Byłbyż to dowód na ewolucjonizm? Bo przecież w kreacjonistycznym widzeniu świata o żadnym nie skończeniu mowy być nie może. Ale nie wiem, czy dobrze pojmuję względność tych wszystkich pojęć… Więc może lepiej oprę się na znacznie mądrzejszych ode mnie. Albert Einstein, który jak nikt inny pojął istotę wszelkiej względności, stwierdził, że tylko dwie rzeczy są naprawdę nieskończone: wszechświat i ludzka głupota. Choć co do tego pierwszego nie ma całkowitej pewności… Tylko co on miał na myśli używając określenia: „nieskończone”?
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Fraszka anonimowa (1870-1900)
Bajka medyczno-farmaceutyczna
Aptekarz powidełka senesowe smaży
I, co mu siły w gardle, wrzeszczy na lekarzy,
Lekarz, rzuciwszy lancet, wrzeszczy na felczera,
A chory wrzeszczy z bólu i w bólu umiera.
Stolarz słysząc, że cała medycyna wrzeszczy,
Chlaszcze deski na trumny, aż mu warsztat trzeszczy.
Cóż, wrzeszczące osoby co prawda się zmieniły, ale gdy powstawała ta fraszka nie było ani Ministerstwa, ani Narodowego Funduszu Zdrowia. Tylko istota zagadnienia niezmienna…
PRZYSŁOWIA I POWIEDZONKA
Sóm se to zmyślił, a myśli, że prowda – no z czasem można uwierzyć…
Siecze i grabi za jednóm robotóm – oj, niektórzy tak próbują, a efekt ich dziwi.
Siedź w kóncie bałamóncie, przidzie czas, znojdóm cie – choć gwarancji nie ma.
Skónd wzióńć, a niy ukraść – no, nie wszyscy mają takie zmartwienia…
Słowo wiater, pismo grunt – no właśnie! O tym już tu była mowa.
Słyszy jak trowa rośnie – szczególnie jeśli służy tu czy tam…
Szmaruj kmiotka miodym, ale i tak ynoś kmiotkiym czuć go bydzie – choć może o tym nie wiedzieć.
W MARKLOWICACH, WĄCHOCKU I GDZIE INDZIEJ
Jak wąska jest rzeka w Marklowicach?
- Tak wąska, że gdy dwa kiełbiki chcą się minąć, to jeden wychodzi na brzeg…
Z TASZY LISTONOSZA
Mroźna wiadomość
Na mieście spotkało się dwóch kolegów. Nie zwlekając, jeden z daleka wykrzyknął:
- Jest mi naprawdę przykro! Składam ci wyrazy najgłębszego współczucia! Naprawdę ubolewam!
Drugi oniemiał ze zdumienia, ale otrząsnąwszy się z pierwszego zaskoczenia, zapytał:
- Ale o co chodzi??? Co się takiego stało? Nic nie rozumiem!
- Bo jeszcze nie wiesz, ale kupiłem żonie nowe futro z norek.
- No dobrze, gratuluję! Ale skąd te kondolencje? O ile wiem, nikt z moich bliskich nie umarł.
- No tak, ale moja żona właśnie wybiera się w tym futrze do twojej…
Dowód
Podczas badania na komisji poborowej jeden z przedpoborowych symulował krótkowzroczność. Lekarz zaczął coś podejrzewać. W końcu powiedział o tym wprost:
- Sądzę, że pan oszukuje. Wcale pan nie jest krótkowidzem…
- Ależ jestem, panie doktorze, jak babcię kocham! Jestem krótkowidzem!
- Ale ja panu nie wierzę.
- A ja to panu zaraz udowodnię niezbicie, panie doktorze!
- No, ciekaw jestem... Proszę bardzo…
- Panie doktorze: widzi pan tam na podłodze tę białą nitkę?
- Widzę.
- No widzi pan? A ja nie widzę…
Arystokrata
Ecik postanowił kupić rasowego psa. Rasa była mu obojętna, ważne, żeby był rasowy z rodowodem. W sklepie ze zwierzętami znalazł odpowiedniego i tylko upewnia się u sprzedawcy:
- Ale ten pies ma swoje drzewo rodowe?
- Panie, jasne, że ma - zapewnia sprzedawca. - O widzi pan? To tamto... Pierwsze z lewej po drugiej stronie ulicy…
Wzajemne pretensje
- No ile razy jeszcze będę cię musiał prosić o zwrot pożyczki?
- A ile razy ja musiałem prosić, żebyś mi pożyczył???
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH…
Świętość, majestat, władza, prawo, moralność, śmieszność, głupota, mądrość; wszystko to wytwarza się z ludzi… Jak alkohol z kartofli…
Witold Gombrowicz
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.