W zmieniającym się świecie firmy potrzebują pracowników - "buntowników": potrafiących proponować własne rozwiązania, a jednocześnie wdrażać je. Aby ich dostarczyć, trzeba aktywności przy wprowadzaniu nowoczesnych form kształcenia, też we współpracy uczelni i biznesu.
To wnioski z panelu dyskusyjnego o roli szkolnictwa wyższego w kształceniu nowoczesnych kadr, który odbył się w sobotę, w drugim dniu 44. sympozjum naukowego z cyklu "Współczesna Gospodarka i Administracja Publiczna", w Szczyrku.
Dyrektor generalny Miedzi Copper Corp. prof. Stanisław Speczik diagnozował, że potrzeby firm szybko zmieniają się, a zatem także w sposób ciągły zmieniają się pożądane kompetencje pracowników. Jego zdaniem w tym kontekście ważne, aby pracownicy uczelni byli blisko biznesu czy administracji publicznej, by istniał między nimi przepływ - żeby uczelnie nie były zamknięte, a także by studenci mogli kształcić się praktycznie już na etapie wyboru drogi życiowej.
Speczik deklarował, że Miedzi Copper, która wydała już na poszukiwania w Polsce złóż miedzi i srebra przeszło 100 mln dolarów, latem na wszystkich swoich otworach gości studentów, a działalność firmy poskutkowała już doktoratami i pracami magisterskimi. - Poprzez tę łączność i stwarzanie szansy przygotowujemy sobie najlepszą kadrę. () Mój kanadyjski inwestor nie miał wątpliwości, by udostępniać nasze materiały - po części zawierające jeszcze tajemnicę gospodarczą - studentom - podkreślił.
Również członek zarządu grupy Boryszew-Skawina ds. innowacji, b. minister skarbu Mikołaj Budzanowski akcentował, że w skali światowej kadra jest jednym z problemów także w najbardziej zaawansowanych gałęziach przemysłu. Zwłaszcza przyspieszenie rozwoju w kilku obszarach - możliwe dzięki m.in. nowym modelom zarządzania - potrzebuje głębokiej specjalizacji pracowników, ale też dużej ich elastyczności.
- To nowe wyzwanie dla uczelni, aby przygotowywać ludzi, którzy będą w stanie funkcjonować w zupełnie nowym świecie, w nowych technologiach. () Inżynier musi być też ekonomistą i ekonomista musi być też inżynierem. () Dla pracodawcy z jednej strony ważna jest umiejętność bycia odkrywcą, pasjonatem odkrywania nowych rozwiązań; z drugiej strony - umiejętność wdrożenia - podkreślił.
- Nie tyle sama wiedza szczegółowa jest dziś istotna, co te umiejętności miękkie. Poszukujemy dziś modelowego człowieka - buntownika w pozytywnym znaczeniu, który jest w stanie powiedzieć +nie+ i zaproponuje swoje rozwiązanie - mówił Budzanowski postulując, w tym kontekście stawianie na praktykę zawodową już od pierwszego roku (w wymiarze większym niż jeden miesiąc, co umożliwiłoby wciągnięcie studentów w faktyczną pracę).
Odpowiadając na pytanie, czy takie oczekiwania są realistyczne dla uczelni, przewodniczący Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego prof. Jerzy Woźnicki zastrzegł, że nie jest to model, na którym można oprzeć kształcenie milionów.
Jak akcentował, w procesie kształcenia odpowiadającego na potrzeby pracodawców muszą brać udział wszyscy interesariusze - państwo z jego instytucjami, które powinno obniżać ryzyko błędnego wyboru edukacyjnego i dbać o jakość kształcenia, młody człowiek inwestujący swoje młode lata, a także pracodawcy, którzy muszą ponosić pewne koszty związane z kształceniem przyszłych pracowników - także z kształceniem ciągłym, które może dziś być prowadzone, np. na odległość.
Prof. Woźnicki postulował zmianę kanonu dydaktycznego, indywidualizację kształcenia (co wymaga m.in. mniejszej liczby studentów). Zasugerował polskim uczelniom korzystanie z dobrych wzorców zagranicznych, a także potrzebę m.in. kształcenia nie tyle obcych języków, a konkretnych przedmiotów w obcych językach.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.