Kopalnia Ruda zatrudniła dwunastu młodych inżynierów, absolwentów Wydziału Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej. Półroczny staż odbyli na stanowiskach pracowników fizycznych. Aby otrzymać upragniony awans, musieli pomyślnie zdać egzamin przed komisją Okręgowego Urzędu Górniczego. Nie wszystkim się udało.
Zaliczali się do grona najlepszych studentów. Legitymują się dyplomami magistrów inżynierów górnictwa w różnych specjalnościach, m.in. technicznej eksploatacji złóż, budowy maszyn i elektryfikacji kopalń. Podczas studiów odbywali praktyki w kopalniach należących obecnie do Polskiej Grupy Górniczej. Zapewniają, że górniczy fach wybrali świadomie i niestraszna im ciężka praca.
- Sądzę, że przekonaliśmy o tym kierownictwo kopalni, pracując przez pierwsze pół roku na stanowiskach robotniczych w oddziałach zbrojeniowo-likwidacyjnym i wydobywczym – zwraca uwagę Tomasz Styrczula, jeden z młodych inżynierów.
Jego kolega, Dawid Kowalski, nie kryje, że decyzja kierownictwa kopalni o czasowym zatrudnieniu w charakterze pracownika fizycznego zaskoczyła go.
Zbieranie doświadczeń
- Szczerze mówiąc, nie byłem specjalnie zadowolony z takiego obrotu sprawy, ale teraz już nie mam wątpliwości, że te sześć miesięcy na darmo nie poszło. Poznałem obsługę maszyn, stosowane technologie w praktyce i mogłem obserwować pracę bardziej doświadczonych kolegów. Przyglądałem się również przełożonym, zwłaszcza ich podejściu do załogi. Zebrałem spore doświadczenie – dodaje Tomasz Styrczula, który górniczy staż odbył w oddziale wydobywczym.
Podobnego zdania jest Dawid Kowalski, który wraz z Bartoszem Rogowcem próbował swych sił w oddziale zbrojeniowo-likwidacyjnym.
- Zdobyta podczas studiów wiedza musi być poparta praktyką, dlatego przed nami jeszcze sporo nauki. Z tego doskonale zdajemy sobie sprawę. Mieliśmy okazję wykonywać różne specjalistyczne prace montażowe, w przebudowie i transporcie ciężkim. Przekonałem się, że praca w takim oddziale wymaga szerokiej wiedzy z wielu dziedzin – podkreśla Dawid Kowalski.
Michał Ferdyan, naczelny inżynier ruchu Bielszowice, jest zadowolony z przebiegu stażu.
- To był dobry pomysł i jestem przekonany, że wyjdzie młodym inżynierom na dobre. Chcąc pracować w dozorze i dobrze planować pracę, muszą mieć wyobrażenie o tym, ile wysiłku i czasu kosztuje wykonanie konkretnych zadań. Pracowali również fizycznie przy robotach górniczych, nabywając szereg niezbędnych umiejętności. Z pewnością je wykorzystają już jako pracownicy dozoru – wskazuje Michał Ferdyan.
W trakcie odbywania stażu młodzi inżynierowie przystąpili do egzaminu na osobę dozoru ruchu w dziale górniczym. Jego pomyślne zdanie stanowiło formalną przepustkę do awansu. Nie wszyscy go jednak zaliczyli. Wszyscy za to musieli stanąć przed komisją złożoną z przedstawicieli kierownictwa kopalni, działów bhp i zatrudnienia, a także głównego inżyniera górniczego, głównego energomechanika i psychologa.
- Zakres problemów, o które pytaliśmy, był bardzo szeroki od bezpieczeństwa do organizacji pracy. Od kandydatów na stanowiska w dozorze wymagamy umiejętności kierowania zespołem ludzkim i opanowania, a także świadomości występujących na dole zagrożeń i sposobach skutecznego ich zwalczania. Spośród dwunastu inżynierów tylko jeden nie spełnił naszych oczekiwań. To ten sam, który nie zaliczył egzaminu w OUG. Nie chcemy jednak z niego rezygnować, przeciwnie, daliśmy mu jeszcze jedną szansę. Za pół roku ponownie zgłosi się do egzaminu. Do tego czasu nadal będzie wykonywał czynności pracownika fizycznego. Otrzymał również stosowne informacje, nad jakimi cechami charakteru musi jeszcze popracować – wyjaśnia naczelny inżynier ruchu Bielszowice kopalni Ruda.
Radzić się to żaden wstyd
Tymczasem szczęśliwa „jedenastka” rozpoczęła już pracę w swoich oddziałach. Nie są to te same oddziały, w których odbywali staże, po to – jak podkreśla Michał Ferdyan – aby uniknąć sytuacji niekomfortowych.
Bartosz Rogowiec przyznaje, że nowe stanowiska pracy to już nie przelewki.
- Skończyło się chodzenie z instruktorem. Spadła na nas ogromna odpowiedzialność za ludzi i sprzęt. Pracuję w ścianie 004. Jest trudna, ciągle pojawiają się nowe problemy geologiczno-górnicze, a ja kieruję grupą ponad 30 osób. Trzeba podejmować szybkie decyzje. Powstał nawet dylemat, czy radzić się innych, a jeśli tak, to kogo? Szeregowych pracowników, a może kolegów z dozoru z innych oddziałów? Teraz nie mam wątpliwości, że swoje decyzje muszę konsultować z najbardziej doświadczonymi górnikami. To żaden wstyd – zapewnia.
W opinii Michała Ferdyana jest to właściwa postawa.
- Nie można udawać, że wszystko się wie. Należy skorzystać z doświadczenia starszych pracowników, w tym fizycznych, pytać doświadczonych przodowych i wysłuchać innych osób dozoru. To jest właściwa recepta na sukces – podkreśla.
Nade wszystko młodzi inżynierowie muszą pilnie pogłębiać swą wiedzę. Czas nabywania umiejętności i doświadczenia w tym fachu eksperci oceniają na minimum pięć do sześciu lat.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
"Dawid Kowalski, nie kryje, że decyzja kierownictwa kopalni o czasowym zatrudnieniu w charakterze pracownika fizycznego zaskoczyła go." Tak to jest gdy komuś się wydaje że został stworzony do wyższych celów PRZEROŚNIĘTE EGO!!!!!....
Wyrazy współczucia pamiętajcie za każdy wypadek wy pierwsi ponosicie konsekwencje powodzenia acha nie zapomnijcie się ubezpieczyć OC ( w razie wypadku i renty dla poszkodowanego jesteście zabezpieczeni) po wypadku kolegów już nie ma każdy będzie chronił własne cztery litery pamiętajcie o tym.
Szkoda że kierownictwo kopalń nie interesuje się ilu inżynierów jest wśród pracującej załogi, albo nie chcą się interesować bo ich mózgów tak łatwo nie da się wyprać.
Dużo nauki przed nimi, to nie jest łatwy kawałek chleba........