OBY WAM SIĘ... I WASZEJ ZŁOTEJ RYBCE TEŻ!
Życzenia mają to do siebie, że na ogół się nie spełniają. Gdyby się spełniały, to pewnie żylibyśmy wiecznie, zachowując młodość i znakomite zdrowie, nie mielibyśmy żadnych problemów finansowych, wszyscy by nas kochali i szanowali, za co byśmy się nie wzięli, kończyłoby się niebotycznym sukcesem, a my pławilibyśmy się w tym powodzeniu radośni i szczęśliwi. No, tak niestety nie jest, bo gdy mówimy czasem o „samospełniających się proroctwach”, to jakoś nie chcą one dotyczyć powyższych życzeń. No, chyba że gdy słyszymy lub sami wypowiadamy życzenia „szczęścia, zdrowia, pomyślności”, to tak naprawdę w podtekście jest syndrom „stu owieczek”. Jaki to syndrom? Kiedyś chyba już zamieściłem tutaj opowieść o Panu Bogu, który zszedł na ziemię, żeby przyjrzeć się doli pasterzy owieczek (pasterzy i owieczek w sensie dosłownym, a nie przenośnym). Pan Bóg zaczął wizytację od Grecji, gdzie zauważył niezwykle markotnego pasterza.
- Dlaczego się smucisz? - zapytał Pan Bóg.
- Bo sąsiad ma sto owieczek, a ja tylko jedną - odparł pasterz.
- No więc?
- Ja też chciałbym mieć sto.
- No to masz!
I Pan Bóg sprawił, że pasterz miał sto owieczek. Potem tak samo było w Szkocji, Irlandii, Nowej Zelandii, Australii… Aż Pan Bóg dotarł do Polski, gdzie na górskiej hali zauważył bardzo niezadowolonego pasterza. Wywiązała się podobna do poprzednich rozmowa, ale na pytanie Pana Boga: „Czego byś chciał?”, pasterz odpowiedział: „A niech mojemu sąsiadowi wszystkie te owieczki zdechną!”. Jest też podobny dowcip ze złotą rybką, którą złowiło w Wiśle trzech wędkarzy. Tzn. jeden złowił, a dwóch mu towarzyszyło, lecz on wspaniałomyślnie postanowił podzielić się życzeniami, które rybka miała spełnić w zamian za uwolnienie. Wędkarz był czarnym emigrantem z Afryki i jeden z jego towarzyszy także, a ten trzeci był jak najbardziej miejscowy pod każdym względem. „Ja chcę być biały” – powiedział wędkarz, a jego czarnoskóry towarzysz powiedział to samo i stali się biali. Zaś ten trzeci rzekł: „A ja chcę, żeby ci dwaj znów byli Murzynami”.
Trudno nie dostrzec, że wzajemna i często bezinteresowna nieżyczliwość wyziera spoza fasady dobrych życzeń jak „dupa z pokrzywy” – by zacytować w tym miejscu wers z piosenki niezapomnianych Przybory i Wasowskiego, wykonywanej po mistrzowsku przez równie niezapomnianą Irenę Kwiatkowską. Pewien mój znajomy na formułkę: „Najlepsze życzenia…” zawsze odpowiadał: „Nawzajem” – tak na wszelki wypadek, jak twierdził… Kalumnia, szyderstwo, zajadłość, zapiekła złość, zawiść… To raczej te uczucia, a nie deklaratywna miłość bliźniego, kierują myślami, słowami i czynami sporej części rodaków, co widać, słychać i czuć zarówno w skali mikro, jak i makro. Rzecz jasna, ton nadają ci, których najbardziej widać w świecie medialnej celebry. A inni biorą przykład, starając się mistrzów prześcignąć za wszelką cenę. Te złe uczucia i życzenia, dawniej mimo wszystko skrywane, jakoś tam woalowane, jako coś wstydliwego, czasem tylko uzewnętrzniane w sąsiedzkich kłótniach i awanturach w miejscu pracy, dziś objawiają się bezwstydnie w ornamencie wulgarnych słów, wyzwisk, nieskrywanego chamstwa. To już nie tylko hejterskie komentarze. Z okazji minionych świąt w internecie można było przeczytać wprost, bez owijania w bawełnę, czegóż to różni ludzie życzą swoim przeciwnikom i oponentom. Przy czym życzenie: „żeby was pokręciło”, należało do najłagodniejszych. A wszystko w duchu świątecznej miłości i zgody. W komentarzach pod różnymi artykułami i wypowiedziami jest podobnie. Z rzadka odnoszą się one do meritum. Najczęściej obrzuca się błotem autora i innych komentujących, życząc sobie wzajemnie wszystkiego najgorszego. Chamstwo i agresywna nieżyczliwość przestały u nas być powodem do wstydu. Stały się częścią obyczajowości coraz powszechniej akceptowanej! I choć piszę to w rubryce satyrycznej, to nie jest to powód do śmiechu. Chyba, że przez łzy…
W X wieku po ziemiach słowiańskich podróżował niejaki Ibrahim Ibn Jakub – żydowski kupiec rodem z Hiszpanii, będącej wtedy we władaniu Maurów. Tę swoją podróż opisał, notując między innymi: „Na ogół biorąc, to Słowianie są skorzy do zaczepki i gwałtowni. I gdyby nie ich niezgoda (...) żaden lud nie zdołałby im sprostać w sile”. No właśnie…
Jurek Ciurlok „Ecik”
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU
Z NAUKOWEGO PÓNKTU WIDZENIA
Polski język, trudny język – co przychodzi nam konstatować aż nazbyt często, słuchając i czytając. Weźmy taki czasownik: „rozwijać”. Rozwijać można nici, sznurek, liny, druty – jednym słowem wszystko, co wcześniej było zwinięte w kłębek, motek, zwój itp. Rozwijać można np. zakupy i prezenty, które były zawinięte w papier, folię itp. Ale rozwijać też można gospodarkę, naukę, sztukę, stosunki, zainteresowania, wreszcie sam człowiek może się rozwijać. Czy to znaczy, że wcześniej wszystko to było zwinięte lub zawinięte? A jeśli tak, to kto i w co to zawinął lub zwinął? A jeśli ktoś to zwinął, to dlaczego nadal to jest? I to właśnie są pytania, na które nauka na razie nie znalazła odpowiedzi…
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Ignacy Legatowicz
(1796-1867)
O dzisiejszych Mojżeszach
Żyd to zwał cudem przed laty,
Że ów Mojżesz był rogaty.
Czym się chełpi ród plugawy?
Los dla nas bardziej łaskawy:
Mamy dziś małżonków rzesze,
A prawie wszyscy Mojżesze.
Ignacy Legatowicz był nie tylko znakomitym fraszkopisarzem – i żałować należy, że dziś tak mało pamiętanym – lecz także zbieraczem anonimowych fraszek i żartów. Oto fraszka z tego właśnie zbioru:
Dobry mąż
Ach, Boże! Między Żydów wpadłem czy Tatarów?
Możnaż tak drzeć ze skóry, tak wymagać siła?
Za pogrzeb żony aż sto talarów!
Już wolałbym, żeby żyła…
W MARKLOWICACH, WĄCHOCKU I GDZIE INDZIEJ
Dlaczego sołtys Marklowic wysłał swoją żonę samą na wczasy?
- Bo oboje potrzebowali wypoczynku…
Dlaczego w Wąchocku zaczęto sadzić drzewa kauczukowe?
- Bo sołtysowa postanowiła rozpocząć kurs na prawo jazdy…
Dlaczego przy kościele w Kłaju pojawiły się głębokie wykopy?
- Bo wierni, na polecenie proboszcza, chcą dotrzeć do korzeni wiary…
Z MĄDROŚCI TURECKICH
Bohaterem wielu żartów tureckich jest Hodża Nasreddin – mędrzec udający głupca, lub odwrotnie (dokładnie nie wiadomo). Tacy bohaterowie zdarzają się też u innych narodów. U Żydów, na przykład, jest Motke Chabad, a u Ślązaków to postać złożona, mianowicie Ecik i Masztalski. Wróćmy jednak do Hodży Nasreddina…
Pewien sąsiad chciał pożyczyć od Hodży osła.
- Nie ma go w domu - odburknął Hodża…
W tym momencie osioł donośnie zaryczał w swoim chlewiku. Zdziwiony i nieco oburzony sąsiad z pretensją powiedział:
- Efendi, jak możesz mnie oszukiwać? Mówisz, że osła nie ma, a on sam, swoim głosem, daje o sobie znać!
- O Allachu! – wykrzyknął Hodża wznosząc oczy i ręce w niebo. - To ty mnie, siwemu, szanowanemu starcowi nie wierzysz, a uwierzyłeś zwykłemu osłu?!
Z TASZY LISTONOSZA
Dobry zwyczaj…
Zenuś był w dużej potrzebie finansowej, poprosił więc Józka o pożyczkę.
- Nie mogę - wymiguje się Józek. - Kiepsko u mnie z finansami…
- Ale przecież dobrze zarabiasz - naciska Zenuś.
- Ale zajmuję się swoimi biednymi rodzicami…
- Ty, a oni mi się niedawno skarżyli, że grosza im nie dajesz…
- No widzisz? Jeśli im nie daję, to jak mam dać tobie?
Warunek
Po świątecznych i sylwestrowych szaleństwach niejednemu finanse szwankują.
- Pożycz mi pięć stów – prosi kolegę ktoś spłukany.
- Ale nie dam teraz rady…
- A kiedy byś mógł?
- No, może jak z Lublina wrócę…
- Z Lublina? A kiedy wrócisz???
- A tego nie wiem, bo się tam wcale nie wybieram…
Pożyczenie
- Pożycz mi tysiąc złotych.
- No, życzę ci tysiąca złotych…
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH…
Deklinacja to, jak wiadomo, odmienianie przez przypadki; czasem prowadzi do odmieniania przez wypadki…
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.