MIĘKKA GŁOWA, TWARDA EKONOMIA
Każdy, kto kiedyś sobie przypadkiem złamał cokolwiek albo rozbił, a był ubezpieczony od następstw nieszczęśliwych wypadków, wie dwie rzeczy. Po pierwsze, że wcale nie jest tak łatwo należność z owego ubezpieczenia wyegzekwować, a po drugie, że jego naruszony organ jest prawie bezwartościowy. Na początku naszej mozolnej drogi ku czemuś, co eufemistycznie nazwano „normalność”, czyli we wczesnych latach 90. ubiegłego wieku, pojawili się najróżniejsi agenci i akwizytorzy ubezpieczeń od wszystkiego. Składki były niemałe, ale obietnica profitów jeszcze większa. Pewien mój znajomy obszernie informował mnie, jaką to fortunę wart jest jego najmniejszy palec. A co dopiero największy! Cóż, obietnice już tak mają… Zanim ci, którzy ulegli ich mirażom, zorientowali się, że całość poszła wedle odwiecznej zasady rynkowej: „bujać to my, ale nie nas”, było po ptokach. Bo to dużo się już wpłaciło, a choć do wpłacania zostało jeszcze więcej i to bez szczególnej nadziei na obiecane krociowe korzyści, to chciwość podpowiadała, że może jednak bardziej się to opłaca, niż porzucić polisę w diabły i zapomnieć. Chciwość i być może wiedza ekonomiczna rodem z amerykańskich seriali. Bo przecież u nas miało być „San Francisko”. Na klepisku czy na ściernisku – wszystko jedno! Miało być i koniec!
Wiadomo, że w USA jest cała armia prawników, żyjących wyłącznie z cudzych ubezpieczeń. Połowa tej armii utrzymuje się z wyduszania najróżniejszych odszkodowań za najróżniejsze przypadki i wypadki. Druga połowa - z przeciwdziałania takiemu wyduszaniu. Przy czym skład obu połówek jest wymienny. Słyszałem o ludziach, którzy wręcz wyspecjalizowali się w wyciskaniu krociowych odszkodowań za pośliźnięcie się na podłodze, bo o jej śliskości nie byli ostrzeżeni stosowną tabliczką; za potknięcie się na dziurze w chodniku (dziurze głębokiej na 5 centymetrów i o powierzchni znaczka pocztowego lecz niezabezpieczonej); za nabicie sobie guza o szybę w drzwiach, która imitowała powietrzny przestwór, bez jakiejkolwiek wskazówki, że jest twardą powierzchnią; itd., itp... Pomagają im w tym wspomniani, także wyspecjalizowani, prawnicy. Do ich specjalizacji należy wiedza od kogo, ile można wyciągnąć, żeby się opłacało. Bo opłaca się tylko od niektórych. No i kontrwiedza o tym, jak ustrzec się zakusów wyciskaczy.
Myślę, że w tej dziedzinie, jak w wielu innych, nasza droga ku tzw. „normalności” jest jeszcze bardzo długa i tak naprawdę to nie wiem, czy kiedykolwiek do przebycia. Na razie musimy się zadowolić tym, co ewentualnie ubezpieczyciel nam wypłaci za złamaną na śliskim chodniku rękę. Oczywiście o ile nie uzna, że sami sobie jesteśmy winni, bo po co tam leźliśmy… No i przy okazji może się okazać, że ręka - ręce, palec - palcowi, noga - nodze i w ogóle: całość - całości nie są równe, lecz odszkodowanie zależy od - nazwijmy to - sortu poszkodowanego egzemplarza ludzkiego i od widzimisię decydującego o wycenie fachowca.
Biorąc to wszystko pod uwagę, gdy w pewnym supermarkecie walnąłem łbem o łeb stylizowanego ptaka, który jest symbolem tego supermarketu, a którego metalowy łeb jest (nadal) na wysokości mojego, zgoła niemetalowego łba, i to na drodze do drzwi tego supermarketu - a walnąłem tak, że z prędkością światła zacząłem się zmieniać w jednorożca, zaś ludzie podejrzliwie zaczęli spoglądać na moją żonę - to nie tylko nie wystąpiłem o odszkodowanie, lecz jeszcze jak najszybciej opuściłem miejsce wypadku, by przypadkiem nie zostać oskarżonym o naruszenie nietykalności cielesnej owego blaszanego ptaka a konkretnie jego twardego łba. Twardego, jak nasze życie w warunkach zmierzania ku tzw. „normalności”…
Jurek Ciurlok „Ecik”
Z NAUKOWEGO PÓNKTU WIDZENIA
Jakże często wymiennie używamy określeń „nerwowo chory” i „psychicznie chory”. A przecież różnica jest kolosalna. Tylko nasza bezrefleksyjność sprawia, że, jej niedostrzegamy. Zatem spróbujmy objaśnić tę różnicę najkrócej, a jednocześnie najprecyzyjniej, jak się da. Posłużmy się w tym celu prostym zadaniem arytmetycznym: 2+2=?
Chory psychicznie powie, że 5, albo 3, a nawet 7. Ale nigdy 4. Natomiast chory nerwowo znakomicie wie, że jest to właśnie 4. Ale ta świadomość jest dla niego nie do zniesienia…
ZAGADKI
Jaka jest różnica między politykiem a złodziejem?
- Polityk może zajść wysoko, gdy jest zręczny; bandyta - gdy jest niezręczny…
Czy jest możliwe zatkanie jednej dziurki dwiema dziurkami?
- Jest możliwe w jednym przypadku: gdy się nos do tyłka włoży…
Czy jest jakieś lekarstwo na miłość od pierwszego wejrzenia?
- Bywa nim drugie spojrzenie…
Jaka żona może dać najwięcej szczęścia?
- Na ogół cudza…
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Jan Gawiński
(1622 - 1684)
Stanu odmiana
Miał się żenić, alić zasie
Księdzem został w krótkim czasie;
Nie chciał jednej, wolał wiele
Dusz piastować przy kościele.
TZW. BAJECZKI
O Izie:
I zamknij się wreszcie…
O Magdzie:
Ma gdzie, nie ma z kim…
O lila-róż:
Lila! Rusz że się!
Z TASZY LISTÓNOSZA
Czas zatrzymany…
Rufin Wysłepoł w sobotę przed Barbórką, wybierał się na piwo z kolegami.
- Ino tak, cobyś sie niy zasiedzioł do nocy – przykazała mu małżonka – bo wiysz, że na rano idymy na mszo i trza sie wyspać!
- Dobrze, dziubeczku – potulnie zgodził się Rufin ze swoją połowicą. - Przida nojpóźnij kole dziesióntyj.
- Ale po cichu, bo jak bydzie łoziym, to jo już lygóm.
Spotkanie z kolegami było niezwykle udane. Około drugiej w nocy Rufin spostrzegł, że jest mocno spóźniony.
- Staro mie zabije! – wykrzyknął przerażony perspektywą, jaka niewątpliwie się przed nim rysowała.
- A, zaś tam! – pocieszali go koledzy jeden przez drugiego. - Przeca niy bydzie ekstra wstować i światła świycić, coby na zygor wejrzeć…
- Nó toć – wtórowali jeden przez drugiego…
- Ale my mómy zygor z kukułkóm, to policzy – martwił się Rufin.
- To wlyź po cichu i doczkej do trzecij – doradził jeden z roztropniejszych kamratów. - Jak kukułka zakuko trzi razy, to ty dokukej jeszcze siedym i wlyź tak coby cie baba słyszała…
Rufin faktycznie zrobił jak kolega doradził i spokojnie, bez awantury zasnął. Rano żona go obudziła po piątej.
- Wstowej, bo trza sie nóm zbiyrać! Ino zygor, zaro jutro, trza zaniyść do zygarnika…
- Po jakiymu? Przeca widza, że dobry je – zdziwił się Rufin.
- Ale kukułce sie coś stało. Krótko zanim żeś wloz łodkukała dziesiyńć. Yno że po trzecim kukniyńciu se hepła, potym se zapieróniła i dopiyro dalij kukała…
Inne poczucie czasu
Nastoletnia córka dość długo rozmawiała przed domem z koleżanką. Gdy wróciła, matka zaczęła ją strofować:
- No jak tak można, moja droga? Przecież to nieładnie, dwie godziny rozmawiać z koleżanką pod domem, nie zapraszając jej do środka! Czy ja tak cię uczyłam?
- Mamusiu, ja wszystko wiem. I ja ją zapraszałam! Naprawdę! I to bardzo serdecznie zapraszałam. Ale ona się bardzo spieszyła, bo miała mało czasu…
Przebój za przebojem…
- Zakopane! Zakopane! - podśpiewywał baca, chowając teściową…
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH
Publiczne lizanie tyłka nie dodaje chwały ani liżącemu, ani lizanemu. Ale uciecha widowni jest bezcenna…
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.