SKATOLOGICZNIE LECZ Z KLASĄ, BARDZO PROSZĘ!
Kiedy oglądam - a staram się tego zbyt często nie robić - w telewzji niektóre współczesne tzw. programy rozrywkowe - kabaretony, tokszoły i inne stendapy - to mam wrażenie, że serwowane w nich pigułki dowcipu mają taki skutek dla radości życia, jak owe tabletki przeczyszczające na pozbycie się kaszlu. "O tempora! O mores!" - chciałoby się wykrzyknąć za Ciceronem. Lecz kiepskość dowcipu, który musi być wzmocniony sztucznym śmiechem (dziś w sukurs przychodzi technika z tzw. śmiechem z offu), zauważalna była zawsze. Tu przywołam męża opatrznościowego humoru polskiego, Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Już on zauważył, że liche dowcipy i jeszcze gorsi dowcipnisie mają się tak do bezpośredniej, prawdziwej radości życia, jak środek podniecający do prawdziwej miłosnej namiętności. Ciekawe, co powiedziałby o tych wspomnianych wyżej dzisiejszych telewizyjnych "rozbawiaczach", mnożących się jak komary w bajorze?
Pewien znajomy impresario powiedział mi co zaobserwował podczas publicznych występów większości współczesnych kabaretów. Otóż dążą one w swoich skeczach do tego, by jak najszybciej padło jakieś nieprzyzwoite słowo. Najlepiej, żeby to było swojsko brzmiące: "dupa" - bo bardziej nieprzyzwoite wyrażenia jeszcze niektórych rażą, a "dupa" nie. Po takiej "dupie" następuje wybuch śmiechu i przełamanie barier. Artyści i publiczność zbliżają się do siebie mentalnie, nawiązują nić porozumienia, bo: "szoł mast goł on".
Myliłby się jednak ten, kto uznałby, iż nieprzyzwoitość jako źródło śmiechu jest dzisiejszym wynalazkiem. Już na ścianach w publicznych toaletach starożytnego Rzymu wydrapywano nieprzyzwoite dowcipy, które dziś z pietyzmem są odtwarzane i zapisywane. Okazują się być tymi samymi, które opowiada się dziś. Zatem tradycja trwa od dwóch tysięcy lat co najmniej! Oczywiście kolejne pokolenia wnoszą swój twórczy wkład do tej skarbnicy. O owej międzypokoleniowej koincydencji niech zaświadczy wydarzenie sprzed lat kilku.
Pewien prominentny wówczas polityk - potomek pisarza godnego spocząć w Międzynarodowym Biurze Miar i Wag w Sevres pod Paryżem jako wzorzec pisarza arcypolskiego (jego rok właśnie obchodzimy) - powiedział coś o dupie i jeszcze jednej części ciała, tudzież o kupie kamieni, odnosząc to do sytuacji w naszej kochanej ojczyźnie. Natomiast jego szacowny antenat, także odnosząc się do sytuacji w ukochanej ojczyźnie, zauważył, że: "Stanęła kwestia na tem, jak pogodzić dupę z batem". I ten wspólny, międzypokoleniowy krąg aforystyczny musi radować, bowiem dowodzi ciągłości i trwałości tradycyjnych odniesień w kulturze.
Ad rem! Wszelkie sprośności zajmują poczesne miejsce jak idzie o wytwarzanie śmiechu, lecz rzecz się rozbija o ich jakość. Są tacy, którzy twierdzą, iż co najmniej 90% śmiechu na ziemi ma swe źródło w mniejszych lub większych sprośnościach. Nikt jednak nie przedstawił jeszcze metodologii, wedle której szacunku dokonano. W każdym bądź razie w liczbie tej są tzw. "dowcipy skatologiczne", czyli żarty na temat organów trawiennych i skutków ich pracy, a także o wszelkich wydzielinach ludzkich organizmów, będących efektami chrząknięcia, kichnięcia, splunięcia itd., kończąc na czynnościach, które Tadeusz Boy-Żeleński określił mianem "spraw ostatecznych". Jak się wszystkie one mają do radości życia? A to przyjdzie jeszcze sobie wyjaśnić.
Jurek Ciurlok "Ecik"
KÓNSKI Z BELE KÓND
Brak koincydencji wydarzeń...
Na przyjęciu w kręgach dawnej arystokracji gościł sędziwy podróżnik, uczestnik wielu romantycznych wypraw w egzotyczne strony, które wówczas były jeszcze wolne od zgubnego, nadmiernego wpływu europejskiej cywilizacji. Nic dziwnego, że w pewnym momencie biesiadnicy zaczęli prosić o anegdoty i opowieści na temat licznych przygód owego wojażera. Ten nie kazał długo czekać:
- To było na afrykańskiej sawannie zaraz po wojnie światowej. Tej pierwszej, ma się rozumieć - rozpoczął opowieść. - Oddaliłem się od obozu za potrzebą i nie zabrałem broni... Anim się obejrzał, a przed sobą ujrzałem lwa, który gotował się do skoku... To zacząłem się ostrożnie cofać, żeby się schować za potężnym baobabem i nagle zauważyłem w jego konarach panterę. Ruchy jej ogona nie wróżyły niczego dobrego... Próbowałem się odsunąć w drugą stronę, ale wtedy zobaczyłem, że z daleka szarżuje w moją stronę nosorożec... Na dodatek, jak spod ziemi, pojawiło się galopujące stado bawołów afrykańskich... Ta im się zesrał...
- Ależ, drogi panie! - ze współczuciem zakrzyknęli, przejęci do głębi tą mrożącą krew w żyłach opowieścią, słuchacze. - W tej sytuacji to każdemu by się mogło zdarzyć...
- To prawda - przytaknął podróżnik. - ale ja nie wtedy. Ja teraz...
Szczęśliwy finał
Ecik wrócił z afrykańskiego safari. Oczywiście natychmiast poszedł spotkać się z kamratami przy kufelku piwa. Opowieściom nie było końca...
- A nogorzij - zaczął kolejną, mrożącą krew w żyłach opowieść - to było niydaleko tyj wielgij góry, co sie nazywo "Kilo mo zaro". Jo żech wyloz z obozu, bo mi natarło... Czympnął żech se za takim wielgim bajobabym i se robia. Łoroz widza ślypia lwa... Tak ze sześć metrów łody mnie... Jo ze spuszczónymi galotami, jak tu uciekać??? A tyn lew gotuje sie do skoku! Padóm wóm; gotuje sie... Gotuje... Gotuje... Gotuje... Gotuje...
W tym momencie jeden ze słuchających nie wytrzymał i wrzasnął:
- Te! Ecik! Długo łón sie tak jeszcze gotowoł???
- Nó, dość długo... A jak sie ugotowoł, to my go potym zjedli...
Dowcip nieco wulgarny, ale śmieszny...
Dzikie plemię ludożerców pojmało międzynarodową ekspedycję. Kacyk plemienia imieniem Wielka Żarłoczność zdecydował, że jednego z trzech pojmanych obdarzy aktem łaski i uwolni od śmierci przez pożarcie. Będzie to ten, który wymieni największą kwotę pieniędzy. Wielka Żarłoczność był absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, więc na finansach się znał. Pierwszy wyrwał się Amerykanin i wykrzyknął:
- Bilion bilionów dolarów! Bilion bilionów dolarów!!!
Na to uśmiechnął się Niemiec i spokojnie powiedział:
- Bilion bilionów euro...
W tym momencie Wielka Żarłoczność pytająco spojrzał na trzeciego podróżnika, którym był Ecik. Ecik poskrobał się po głowie i rzekł:
- W trzi ciule złotówek...
Zafrasował się Wielka Żarłoczność, bo choć był absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, to nie wiedział, ile to jest: "w trzi ciule złotówek". Nie wiedział też tego jego czarownik, Wielka Przewrotność, który był absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Zatem Ecika uwolniono, a pozostałych uśmiercono przez pożarcie. Jednakże zagadka tajemniczej sumy złotówek nie dawała spokoju. Zatem kacyk ze swym czarownikiem udali się do Polski.
Postanowili odwiedzić Ministerstwo Finansów, ale ze względu na przepisy antyterrorystyczne nie zdołali się nawet do niego zbliżyć. Poszli więc do Sejmu, ale i tam ich nie dopuszczono z tego samego powodu. Zapytali więc pierwszego, życzliwie wyglądającego przechodnia - a szczęśliwie okazał się nim, przebywający akurat na wycieczce w Warszawie, Masztalski:
- Ile też to jest: "w trzi ciule złotówek"?
Masztalski poskrobał się po głowie, jak wcześniej Ecik i powiedział:
- A widzicie tamtyn dóm??? - i wskazał budynek przy końcu ulicy.
- Nó widzymy - odpowiedział kacyk Wielka Żarłoczność, po śląsku, bo był absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
- Nó, to to bydzie jak stónd do tyj chałpy... A potym jeszcze w pi...du!
W MARKLOWICACH, WĄCHOCKU I GDZIE INDZIEJ...
Jaka jest najpopularniejsza forma samobójstwa w Wąchocku?
- Położyć się na torach kolejowych i... po pewnym czasie umrzeć z głodu.
Jak doszło do śmierci dwóch wodniaków z Marklowic?
- Na zalewie w Rybniku usiłowali zapalić motorówkę "na popych", no i się utopili...
Dlaczego mazowiecki sejmik wojewódzki postanowił ogrodzić Grójec?
- Dla ochrony Warszawy przed zalewem "słoików"...
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Z "Zabawek poetyckich niektórych kawalerów" Franciszka Bohomolca (wyd. 1758 r.)
Józef Dulski
* * *
Szpetnaś była, pókiś się nie umalowała;
Zażywszy na twarz farby, straszniejsząś się stała.
Jednakże dokazałaś tego sztuką swoją,
Że, gdy cię nie kochają, przynajmniej się boją.
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Dlaczego ślepi nie mieliby roztrząsać problemu kolorów, skoro politykiem może zostać każdy?
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.