Plany dotyczące powstania kopalni w gminie Orzesze, położonej w powiecie mikołowskim, znane są od kilku lat. Ogłosiła je międzynarodowa spółka akcyjna HMS Bergbau z siedzibą w Berlinie za pośrednictwem firmy Silesian Coal. We wrześniu 2013 r. minister środowiska udzielił niemieckiemu inwestorowi koncesji na poszukiwanie złóż węgla kamiennego w obszarze Orzesza. Od tego czasu nie ustaje sprzeciw mieszkańców.
W oczekiwaniu na koncesję
Zagraniczna spółka zapragnęła fedrować na złożu o nazwie Żory-Suszec 1 obejmującym teren Orzesza, zwłaszcza południowych osiedli - Woszczyc, Królówki i Zgonia. Zgodnie z zapewnieniami Silesian Coal we wspomnianym rejonie występuje 85 proc. węgla energetycznego i 15 proc. węgla koksowego typu 34. Zbadanie zasobów węgla było możliwe dzięki dwóm odwiertom badawczym z 2014 r. o głębokości 1000 m, potwierdzającym obfite warstwy węglonośne szacowane na 670 mln t. W lipcu 2015 r. Silesian Coal złożył w Ministerstwie Środowiska kompletną dokumentację geologiczną dotyczącą złoża Żory-Suszec 1. Był to moment zamykający etap poszukiwawczo-rozpoznawczy, otwierający drogę do zdobycia koncesji na eksploatację.
Słowa przeciw słowom
Zamiary spółki nie spotkały się ze zrozumieniem lokalnych mieszkańców lękających się nieodwracalnych szkód górniczych. Największe obawy wśród orzeszan wzbudza wizja zniszczonych domów, powstania zapadlisk i zalewisk, drastycznego spadku cen nieruchomości i zniszczenia okolicznej przyrody. Dla stonowania emocji, Silesian Coal opublikował w kwietniu raport dostępny w siedzibie i na stronie internetowej Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach. Jednym z założeń dokumentu było rozwianie wątpliwości mieszkańców. Materiał czynił to jednak niezbyt skutecznie, o czym można się było przekonać 21 kwietnia br. Wówczas w jednej ze szkół Orzesza obyła się otwarta sesja Rady Miasta. W spotkaniu uczestniczył Jerzy Markowski, prezes Silesian Coal, broniący pomysłu zbudowania kopalni.
- Ludzie na sesji nawet nie chcieli słuchać argumentów pana Markowskiego, chociaż sensownie do nich przekonywał. Najwięcej głosów sceptycznych pojawiło się, gdy zapewniał o nieszkodliwym prowadzeniu wydobycia węgla, omijającym tereny zamieszkałe. A przecież teren może się obniżyć nawet o 7 metrów - zauważył Mirosław Blaski, burmistrz Orzesza.
(Nie)trwałość pamięci
- Orzesze nigdy nie było industrialnym terenem. Jego uprzemysłowienie zdegraduje nasze środowisko naturalne. Dodatkowo, nie występują tutaj szkody górnicze, co doceniają rodowici oraz napływowi mieszkańcy - osądza Blaski.
Słowom burmistrza zaprzecza historia Orzesza. Już w XVIII w. otwarto na tych ziemiach cztery huty szkła. W kolejnym stuleciu zaczęło działać kilka kopalń, które po połączeniu stworzyły zakład "Fryderyk-Orzesze", funkcjonujący do 1911 r. Dziś w Orzeszu nie ma ani jednej, niemniej mieszkańcy gminy zasilają załogi zakładów wydobywczych rozsianych w okolicy - Krupiński, Knurów-Szczygłowice, Budryk, Bolesław Śmiały.
Z jednej strony...
Większość mieszkańców Orzesza jest nieprzejednanie krytyczna w ocenie zapowiedzianej kopalni, a pytani prowokacyjnie o szanse, jakie może przynieść nowa inwestycja, nie odnajdują żadnych pozytywów.
- W naszym województwie bywają tereny, na których kopalnie mogą prowadzić eksploatację pod obszarami zamieszkanymi lub leśnymi. W Orzeszu - z punktu widzenia geologicznego i środowiskowego - nie można absolutnie do tego dopuścić - akcentuje prof. Irena Pluta z fundacji Zielone Orzesze.
Zdaniem prof. Pluty, Orzesze jest jednym z tych miejsc w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym, gdzie taka inwestycja nie może być zrealizowana. Badaczka wskazuje nieścisłości i - w jej przekonaniu - niedopowiedzenia, jakie zawiera raport Silesian Coal. Jednym z najpoważniejszych zarzutów wysuwanych przez prof. Plutę są ponad 2 mld t pokładu soli, zalegającego pod Orzeszem, których rozpuszczenie oznacza geologiczną i urbanistyczną katastrofę.
... z drugiej strony
- Profesor Pluta ordynarnie wprowadza ludzi w błąd, manipulując faktami - kwituje Jerzy Markowski. Były wiceminister twierdzi, że złoże soli owszem jest, ale 3 km od Orzesza. Dodatkowo Markowski stara się przekonać orzeszan wykorzystując magię liczb.
- Będziemy się starali o 30 lat koncesji na wydobycie węgla. Samego pokładu starczy na 200 lat. Planujemy rocznie wydobywać 3 mln ton węgla. W zakładzie znajdzie się miejsce dla 700 pracowników - wylicza Markowski.
Podobnym optymizmem wykazuje się Andrzej Szędzielarz, dyrektor spółki Business Consulting, odpowiedzialny za przygotowanie inwestycji.
- Gdyby katastroficzne wizje miałyby się ziścić, cały Górny Śląsk byłby wielkim zalewiskiem, a tak nie jest. Dodatkowo, eksploatacja w Orzeszu ma być prowadzona na poziomie poniżej 600 m, więc oddziaływanie robót górniczych na powierzchnię będzie niewielkie - uznaje Szędzielarz.
Jako przykład podaje kopalnię Budryk, której budowie towarzyszyły podobne protesty, a obecnie mieszkańcy chwalą sobie tą inwestycję, zaś Ornontowice się rozwijają. O tym, czy Silesian Coal otrzyma przez katowicki RDOŚ koncesję na działalność, dowiemy się 30 września. Spółka prezesa Markowskiego zakłada wydobycie pierwszej tony węgla już w 2018 r.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.