W Zabrzu działa już Park 12C Sztolnia Królowa Luiza z parkiem edukacyjno-rozrywkowym na powierzchni i parkiem maszyn górniczych w podziemiach. To kolejna atrakcja zabrzańskiego Muzeum Górnictwa Węglowego powstała niemałym kosztem i wysiłkiem.
Sztolnię trzeba było rewitalizować, a park zbudować nad nią. Jedno i drugie otrzymało unijne wsparcie z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego oraz finansowanie z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego i Urzędu Miejskiego w Zabrzu. Łącznie koszt wyniósł 26,33 mln zł, z czego na część podziemną wydano 13,9 mln zł, a budowa części naziemnej kosztowała 12,4 mln zł.
Jeśli do tego dodać sumy przeznaczone na wcześniejsze prace w zabytkowej kopalni Guido oraz w Głównej Sztolni Dziedzicznej, która będzie znaczącym elementem Parku, to trzeba było mieć prawie 200 mln zł, by zrekultywować tereny pokopalniane, przywrócić do życia dawne kopalnie, zbudować od podstaw kolejną "kopalnię" - BajtelGrubę i stworzyć w Zabrzu jedną z najciekawszych atrakcji turystycznych w regionie.
Tomasz Bugaj, główny specjalista ds. górniczych, nie ukrywa, że do jej budowy inspirację wniosła dziecięca, zabawowa kopalnia Ceche Knirps w Dortmundzie. Skoro tam była to uciecha dla dzieci, które bawiąc się, przy okazji uczą się pracy w grupie, to dlaczego było nie skorzystać z dobrych wzorców? Za niecałe 500 tys. zł można było przenieść pomysł na grunt Parku 12C.
Problemy i rozwiązania
Zabrzańskie Muzeum problemów z pieniędzmi na tę inwestycję raczej nie miało. W unijnym ujęciu nosiła ona miano "Europejskiego Ośrodka Kultury Technicznej i Turystyki Przemysłowej". Wartość projektu wyniosła 67 mln zł, z czego udział Unii Europejskiej to 41 mln zł.
Właściwie Park winien funkcjonować co najmniej od roku. Nie zawinił w tym przypadku tzw. czynnik ludzki. Stało się tak za przyczyną materii. W Muzeum wymyślili, że kilkanaście maszyn górniczych w Królowej Luizie nie będzie statycznymi eksponatami, ale wręcz odwrotnie. Czegoś takiego raczej w europejskich muzeach technicznych nie ma i dlatego dyrektor Szewczyk z ekipą postanowili, że w zabrzańskim będzie.
- Mamy tu m.in. kombajny ścianowe KWB-3 i 3RDU w obudowie zmechanizowanej z Fazosu, wrębiarkę łańcuchową, kombajn chodnikowy Alpina AM-50 z pełną odstawą urobku, przenośniki zgrzebłowe, przenośniki taśmowe, 700 m torów dla kolejki, szybik międzypoziomowy - relacjonował Trybunie Górniczej przed dwoma laty inż. Tomasz Bugaj.
Już wówczas Luiza podlegała pod literę prawa górniczego. To stanowiło jasno: by uruchomić maszynę górniczą, trzeba mieć do tego uprawnienia. Trzeba było problem rozwiązać.
Z pomocą przyszedł dr inż. Dariusz Stefaniak z Głównego Instytutu Górnictwa, który opracował koncepcję ograniczenia działania maszyn jedynie do funkcji pokazowych. Praktyczna realizacja rozwiązania trwała i kosztowała. Stąd też opóźnienie w planie. 10 czerwca br. kombajnem przecięto wstęgę i do uruchomienia w tym celu maszyny nie trzeba było kombajnisty z papierami. Skansen działa!
Boom na turystykę podziemną
Ostatnio nastała moda na muzea-skanseny pogórnicze. Wyższy Urząd Górniczy przypomniał, że wszystko co jest pod ziemią, a kiedyś było zakładem górniczym, będzie od 1 stycznia 2017 r. podlegało nadzorowi górniczemu. Ze 194 podziemnych tras turystycznych kilkanaście będzie nadzorowanych przez WUG. Guido i Luiza pod nadzorem górniczym są od dawna. A ile muzeów górniczych miałoby powstać, tego nikt nie wie. Bo od pomysłu do przemysłu droga jest długa.
- Nam udało się wstrzelić w czas. Zrealizowaliśmy kilkanaście projektów finansowanych ze środków unijnych, niektóre są jeszcze w realizacji. W zależności od projektu unijna dotacja pokrywała od 60 do 100 proc. kosztów. Resztę pokrywali właściciele Muzeum, czyli Urząd Miasta w Zabrzu oraz Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego. W sumie cała reaktywacja MGW kosztuje prawie 200 mln zł. Świadomie użyłem określenia "reaktywacja". Przypomnę, że w 2009 r. kopalnię Guido odwiedziło 68 tys. zwiedzających. Teraz jesteśmy u granic możliwości technicznych. Więcej niż 160 tys. turystów nie możemy w Guido przyjąć. Po otwarciu Parku 12C i Sztolni Dziedzicznej będziemy mogli rocznie gościć u siebie ćwierć miliona turystów - relacjonuje dyrektor Szewczyk.
I przypomina wszystkim tym, którzy chcieliby iść w ślady MGW, że takie placówki działają w specyficznych warunkach, jak na muzea, i na takich zasadach. Z prawie 180-osobowej załogi Muzeum, jedną trzecią stanowią... emerytowani górnicy z przeróżnymi uprawnieniami. Ich turyści rzadko dostrzegają, a bez nich w Zabrzu nie byłoby podziemnej turystki górniczej.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.