CHWILE PEŁNE ROMANTYZMU I EMOCJI
Porwanie - mam na myśli porwanie kogoś lub czegoś przez kogoś, a nie porwanie się kogoś na kogoś lub na coś - jest chyba tak stare, jak ludzka cywilizacja. Nic dziwnego, że ciągle stosowane. Tym bardziej, że od najwcześniejszego dzieciństwa jesteśmy dokształcani przy pomocy romantycznych bajeczek o księciu porywającym ukochaną księżniczkę, której źli rodzice stanęli na drodze do skonsumowania porywów serc. Tzn. nie wiem jak teraz, ale w bajkach z mojego dzieciństwa o konsumpcji się nie wspominało. Poza tym teraz, to raczej chyba bajki o porwaniach przez terrorystów lub kosmitów. W każdym bądź razie porwania to zjawisko żywe i w sztuce - szczególnie hollywoodzkiej - i w życiowej praktyce. U nas też.
W latach 70. XX wieku nasiliły się porwania samolotów, w czym przodowali dzielni chłopcy z palestyńskiej organizacji "Czarny Wrzesień". Jako że u nas chętnie naśladuje się różne atrakcyjne wzorce z zagranicy, więc wkrótce stało się tak, że z Katowic do Warszawy latało się z nieplanowanym międzylądowaniem w Berlinie Zachodnim. Niektórzy rezygnowali wówczas z dalszego lotu do stolicy Polski. Potem na pokłady poczciwych "Antków" wsadzono po jednym chłopaku od pułkownika Dziewulskiego i międzylądowań zaprzestano. Natomiast w kolejnej dekadzie inny dzielny chłopak z poboru powszechnego postanowił zaatakować sąsiedni kraj przy pomocy czołgu T-ileś tam. To było zanim "runęły mury", więc dzielny pancerniak przełamał graniczne szlabany na moście odrzańskim i ruszył na Berlin. Po kilkudziesięciu kilometrach atak zakończył. Nie pamiętam już dokładnie z jakiego powodu, ale chyba z braku paliwa. A może determinacji? Przyczyną podjęcia desperackiego ataku był zdaje się zawód miłosny, połączony z C2H5OH dwa razy wziętym.
No i okazuje się, że duch w narodzie nie ginie i każda epoka ma swoich bohaterów. Tzn. porywaczy. Niedawno - fakt, tym razem nienajmłodszy już mężczyzna, bo 46 letni - w Rudzie Śląskiej porwał autobus pełen zakonnic. Przy czym nie zawartość autobusu była główną przyczyną porwania, lecz wymieniony kilka linijek wyżej związek chemiczny połączony jeszcze z innymi związkami, których symboli nie znam tak dobrze. W charakterze zawartości autobusu porywacz zorientował się dopiero po chwili i wtedy zarządał, by siostrzyczki zaintonowały nabożne pieśni. Częstował je też wspomnianym związkiem chemicznym, utrzymywał, że zesłał go sam Bóg, litując się nad udręką zakonnic i dlatego zabierze je do dyskoteki i na męski striptease. Uznał jednak, że dla pokrzepienia potrzebne są skrzydełka i wiecej C2H5OH dwa razy wziętego, więc się zatrzymał i wtedy niewdzięczne siostry dały nogę.
Pogoń, wzmocniona groźbami ognia piekielnego, nie powiodła się i znalazła zakończenie na słupie. Podobnie, jak niedawna ucieczka porywacza bojowego wozu strażackiego w Katowicach. Właściwie nie było to porwanie, lecz próba ukrycia się. Związki chemiczne też odegrały tu istotną rolę, ale jeszcze większą fabuła rodem z literatury, filmów lub komputerowych gier. Młody człowiek uznał, że atakują go agresywne karły ninja, więc schronił się w stojącym akurat obok i szczęśliwie otwartym, tudzież pustym wozie strażackim. Ponieważ jakiś napastnik usiłował wedrzeć się do środka, więc przerażony uciekinier ruszył. Jazda była bardzo krótka. Całej sytuacji nijak nie mogła zrozumieć bawiąca się w pobliżu gromadka dzieci i strażak, który usiłował się dostać do środka, by odzyskać swój pojazd...
Jurek Ciurlok "Ecik"
PS. Wszystkie opisane fakty są prawdziwe.
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Poprzednio zamieściłem garść żartów z cyklu: "gra półsłówek". Nasz czytelnik upraszający o anonimowość - co szanujemy - napisał do nich garść fraszek. Oto pierwsza.
"Żart na stonkę" - co nam ją wredni Jankesi zrzucali
(Już i starzy komuniści pozapominali);
To start na żonkę, co po szychcie nam w piecu napali.
A lepsze to, niż po piwie z pilotem się obalić.
W ten sposób autor rozszyfrowuje - zabawnie, przyznają Państwo - ukrytą treść owych "półsłówek". A oto kolejna porcja poetyckiej inspiracji.
GRA PÓŁSŁÓWEK
Ruch zucha...
Stój Halina...
Sierdzista praczka...
Pradziadek przy saniach...
Sypie na ręku...
Bój w hucie...
Tenis w porcie...
Dachy w Lubsku...
Domki w Słupsku...
Joj, ojciec w Łebie...
Cdn...
W MARKLOWICACH, WĄCHOCKU I GDZIE INDZIEJ...
Które zboże udaje się sołtysowi Wąchocka najlepiej?
- Jęczmień. Na oku...
Po co sołtys Marklowic kupił linijkę?
- Do wymierzania sprawiedliwości...
Co mieszkańcy Kłaju robią wieczorem z psami?
- Ukrywają je przed złodziejami...
Czy to prawda, że w Grójcu budują metro?
- Tak. Zaczęli od otwarcia głównego dworca w piwnicy urzędu gminy...
ZAGADKI
O co podejrzewa biały chleb, chleb razowy?
- O ciemne zamiary...
Czego zazdrości zwykły bandaż, bandażowi na egipskiej mumii?
- Ponadczasowej kariery...
Co jest przyczyną podejrzeń o niewierność w króliczym stadle?
- Zajęcza warga u potomstwa...
Czym przechwala się drzewo?
- Swoim drzewem genealogicznym...
Nad czym zastanawia się owczarek obserwujący "baranki" na niebie?
- Gdzie jest pies, który ich pilnuje???
KÓNSKI Z BELE KÓND
Z pogodą nigdy nie wiadomo
Podczas egzaminu prowadzący zajęcia z meteorologii profesor nakazuje studentowi:
- A teraz proszę spojrzeć za okno i powiedzieć, czy z chmur, które się zebrały, spadnie deszcz?
- Z całą pewnością tak - odpowiedział pewnie student, spojrzawszy uprzednio na niebo.
- No, niestety - rzekł profesor - myli się pan i to bardzo. Muszę panu wpisać ocenę niedostateczną.
Student, ze spuszczoną głową wyszedł z uczelni i w tym momencie lunął rzęsisty deszcz. Zatem rozradowany zawrócił i wszedł ponownie do gabinetu profesora.
- Panie profesorze, ja bardzo przepraszam, ale jednak nie myliłem się, bo pada. Czy zatem nie powinienem dostać pozytywnej oceny?
- Nic podobnego, drogi panie - odparł profesor - bo jednak pan się mylił. To fakt, że pada. Ale nie powinno, nie powinno...
Ach te kobiety
Podczas rozprawy sądowej, sędzia usiłuje zrozumieć istotę postępowania oskarżonego.
- Proszę wyjaśnić sądowi, dlaczego oskarżony w ciągu trzech kolejnych nocy włamywał się do tego samego sklepu?
- Bo, Wysoki Sądzie, za pierwszym razem zabrałem sukienkę dla mojej żony, potrzebną na wakacje. A potem musiałem ją dwa razy wymieniać...
Profesorskie roztargnienie
Po 1968 roku. Rozmowa dwóch żon wykładowców uniwersyteckich. Jedna skarży się drugiej:
- Wiesz mój mąż jest od kilku dni docentem, a jest taki roztargniony, jakby był już profesorem.
- Oj, to prawda - potwierdza przyjaciółka. - Wczoraj przypadkowo spotkałam go w parku i musiałam mu przez cały czas przypominać, że to nie ja, tylko ty jesteś jego żoną...
Podobieństwa
Przewodnik oprowadza po Rzymie amerykańską wycieczkę.
- A oto budowla jedyna w swoim rodzaju - rozpoczyna objaśnienia.
- Phi! U nas, w USA, takich budowli mamy na pęczki! - przerywa mu jeden z uczestników wycieczki.
- To bardzo prawdopodobne - spokojnie komentuje przewodnik - bowiem jest to arena cyrkowa, na której ludzie się zabijali dla rozrywki rządzących i gawiedzi...
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Ni ma leko! Dziecka zjedzóm! A wiela nakruszóm...
(Ecik w rozmowie z Masztalskim)
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.